O tzw. „eksperymencie Kentlera” w styczniu 2017 roku jako pierwsze media w Polsce pisał miesięcznik „Nowe Państwo” i „Gazeta Polska Codziennie”. Artykuły dotyczyły sięgającego lat 70. XX w projektu Helmuta Kentlera, który zakładał oddawanie nieletnich pod opiekę pedofilom. Proceder ten nie tylko uznano w tamtym czasie za postęp w dziedzinie tzw. wyemancypowanego wychowania seksualnego, ale i finansowano z publicznych pieniędzy. W tamtym czasie wiedzę o pedofilskim procederze opieraliśmy na raporcie dr. Teresy Nentwig z Uniwersytetu w Getyndze, teraz nowych ustaleń dostarczyli naukowcy z Uniwersytetu Hildesheim.
Prace nad białymi plamami w historii „eksperymentu Kentlera” ruszyły 1 stycznia 2019 roku i trwały do 15. czerwca b.r. W skład zespołu badawczego weszli: Prof. Dr. Meike Baader, Prof. Dr. Wolfgang Schröer, Dr. Carolin Oppermann i Dr. Julia Schröder. Grupa zajmowała się sprawą Kentlera od lata 2018 roku na wniosek senatu Berlina. Specjaliści z Hildesheim w swoich badaniach oparli się w dużej mierze o wcześniejsze ustalenia dr. Teresy Nentwig, ale jak wyjaśniają w raporcie, we wcześniejszych dokumentach zabrakło informacji dotyczących tego, na ile Jugendamt i urzędnicy zajmujący się przydzielaniem dzieci rodzinom zastępczym, byli wtajemniczeni w działania Kentlera. I to m.in. próbowano naświetlić w 58-stronicowym dokumencie.
Świetlana postać w akcji
W 2017 i 2018 roku nie ustalono którzy urzędnicy senatu berlińskiego i Jugendamtu podjęli decyzję o wcielenie w życie idei Helmuta Kentlera, dokumenty wyparowały z archiwów lub były niedostępne. Czytając jeszcze plan pracy nad udostępnionym 17 czerwca raport zespołu z Hildesheim dowiadujemy się, że dotarcie do jakichkolwiek dokumentów, które pokazałyby skalę pedofilskiego procederu w Berlinie Zachodnim od lat 70. XX w było bardzo utrudnione. Sam proces pozyskiwania dostępu do akt a następnie możliwość ich przeanalizowania był bardziej niż żmudny. Zanim pożądane akta trafiały do naukowców, były przekazywane do senatu Berlina, gdzie częściowo je zanonimizowano zgodnie z wytycznymi ochrony danych osobowych.
To, co od początku było najbardziej kontrowersyjne a dla senatu Berlina bardziej niż niezręczne, to fakt, że projekt doktora Kentlera wdrażano za wiedzą, zgodą i przy wsparciu instytucji, które powinny stać na straży dobra dzieci. Z raportu socjologów Uniwersytetu w Hildesheim wyłania się wyraźniejszy, ale nie ostateczny obraz skali uwikłania tych instytucji w wykorzystywanie nieletnich przez notowanych za pedofilię mężczyzn. Tak jak w raporcie gr. Nentwig, nie ma nazwisk, nie wiadomo kto na dobrą sprawę dał Kentlerowi prawo do eksperymentowania na nieletnich, autorzy mówią co prawda o „siatce”, ale brak konkretów co do jej członków. Jak czytamy: „Wychodzimy z założenia, że istniała sieć osób, które tolerowały, wspierały i legitymizowały napaści pedofilskie w mieszkaniach rodzin zastępczych. (…) Należy założyć, że wielu współpracowników administracji senatu Berlina jak i dzielnicowych Jugendamtów było uwikłane w te siatki i umożliwiali kontakty chłopców z pedofilami (…) Z zeznań świadków wnioskujemy dodatkowo, że dalsze osoby z administracji senatu nie sprzeciwiały się zakładaniu tych jednostek opiekuńczych, ale je tolerowały, również dlatego, że były one wspierane przez „świetlane postacie”. (str.30). Mianem „świetlanej postaci” a nawet „papieża” określano nie kogo innego, jak Helmuta Kentlera. I on to uwielbienie potrafił perfekcyjnie zagospodarować. Jak wynika z akt, w chwili, gdy po stronie Jugendamtu pojawiały się sceptyczne tony co do eksperymentu Kentlera, ten idealizował pedofilskich opiekunów pisząc o jednym z nich w taki sposób: „Negatywne doświadczenia życiowe X są istotne zwłaszcza w danym kontekście – jak mi tłumaczył, to, że sam uporał się ze swymi trudnościami zmotywowało go do pomocy chłopcom będącym w podobnym co on niegdyś położeniu”. Fakt, że w Jugendamtach cierpliwie słuchano tych mglistych teorii może wprawić w osłupienie.
Prokuratura nie widzi problemu
Jest jeszcze coś. Z raportu wynika, że pedofile sami, bez konsultacji z Jugendamtami przysposabiali chłopców zabierając ich do domu, czasem z jednostek opiekuńczych a dopiero po jakimś czasie dostawali zgodę na prowadzenie rodziny zastępczej od Jugendamtów. Rekomendacji udzielał Kentler. W przypadku pedofila, Fritza H., który od 1973 do 2003 roku miał pod swoją opieką dziesięciu chłopców, sprawa wyglądała tak, że sam wyszukał sobie chłopca w domu dziecka ( H. był nauczycielem techniki w tej placówce) i zabrał go do domu. Dopiero po pięciu miesiącach Fritz H. wystąpił do Jugendamtu z wnioskiem o zalegalizowanie opieki nad chłopcem. Nikt się nie dziwił, urzędnicy wydali zgodę a resztą zajmował się zakulisowo Kentler dbając by nic nie zmąciło eksperymentu (pisząc m.in. peany na cześć doświadczonych życiowo opiekunów, którzy ulitowali się nad losem niesfornych dzieci).
Jak wynika z ustaleń autorów raportu, jest w tym pewien wzór. Ktoś samowolnie zakładał rodzinę zastępczą a potem tylko zgłaszał się po kwitek do Jugendamtu. Fritz H. na początku nawet podawał, że będzie wychowywał chłopców wraz z partnerką życiową, co nie było prawdą, ale nikt tego nie weryfikował. I nawet jeżeli istniały podejrzenia, że opiekun dopuszcza się względem podopiecznych czynów karalnych, sprawie szybko ukręcano łeb. Jak bowiem inaczej interpretować przytaczaną w raporcie (str.38) decyzję prokuratury w Berlinie datowaną na 11.1.1980 rok, gdzie czytamy: „Szanowny Panie H., niniejszym informuję, że zawiesiłem prowadzone dochodzenie ws. podejrzenia popełnienia przez pana czynu nadużycia seksualnego (…) Z wyrazami szacunku XX (Prokurator). Jak zwracają uwagę autorzy, w aktach nie ma ani jednej wzmianki o wszczęciu takiego dochodzenia, o fakcie dowiedziano się z pisma z informacją o jego umorzeniu. Jedynym dowodem na to, że urzędnicy Jugendamtu musieli zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji jest odręczna notatka urzędnika skreślona na piśmie z prokuratury „Pan H. przekazał nam to pismo”. Jednak na tym koniec.
Więcej o najnowszym raporcie w sprawie działalności Helmuta Kentlera w dzisiejszym wydaniu „Gazety Polskiej Codziennie”
Oszukują w sprawie emerytur. Kampania kłamstw i manipulacji ‼️- czytaj więcej w poniedziałkowym wydaniu „Codziennej”.
— GP Codziennie (@GPCodziennie) June 21, 2020
Więcej już teraz na https://t.co/1HYRtWiDJA
PROMOCJA e-PRENUMERATY #Lato z #GPC:
tygodniowa - 4pln
miesięczna - 16pln
kwartalna - 46 plnhttps://t.co/lCMd0LgNlm pic.twitter.com/42fDKQzGfS