Scholz wezwał też Putina do wycofania wojsk z terenów Ukrainy – podała agencja dpa. Kanclerz potwierdził, że Niemcy są zdeterminowane do dalszego wspierania Ukrainy w obronie przed rosyjską agresją tak długo, jak będzie to konieczne. Kanclerz dał też Putinowi do zrozumienia, że udział północnokoreańskich żołnierzy w walkach przeciwko Ukrainie stanowi poważną eskalację i rozszerzenie konfliktu.
Strona rosyjska przekazała także, że w rozmowie pojawił się wątek energetyczny.
"Podkreślono, że Rosja zawsze rygorystycznie wywiązywała się ze swoich zobowiązań kontraktowych w sektorze energetycznym i jest gotowa do wzajemnie korzystnej współpracy, jeśli strona niemiecka wykaże takie zainteresowanie"
- podał Kreml.
Gra na użytek wewnętrzny
Rozmowy krytycznie ocenia niemiecka opozycja z CDU/CSU.
Rzecznik ds. polityki zagranicznej frakcji CDU/CSU w Bundestagu, Juergen Hardt, oskarżył kanclerza o pomoc Putinowi w osiągnięciu "propagandowego sukcesu" z wewnętrznych powodów politycznych.
Scholz najwyraźniej "nie przedstawił konkretnej nowej propozycji, ani nawet nie postawił ultimatum (...)" - powiedział Hardt. Dodał, że Putin "rozumie tylko sygnały siły", takie jak groźba znacznego zwiększenia pomocy wojskowej dla Ukrainy.
Zdaniem chadeckiego polityka, Scholzowi "chodziło przede wszystkim o to, by wewnętrznie w Niemczech było jasne, że to on opowiada się za negocjacjami i dialogiem".
Scholz utwierdził Putina
Ekspertka Tatiana Kastoueva-Jean z Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (IFRI) ocenia, że telefon Scholza "mógł jedynie potwierdzić przekonanie Putina, że Niemcy i inne kraje europejskie marzą o wznowieniu przy pierwszej okazji >>business as usual<< z Rosją, zwłaszcza w zakupach gazu".
Politolog zadaje pytanie, dlaczego Putin miałby ustąpić w sprawie Ukrainy, skoro kraje Europejskie są gotowe do rozmów bez żadnych ustępstw z jego strony. "Takie zachowanie największego kraju europejskiego nie zachęci go do złagodzenia stanowiska" - wskazała Kastoueva-Jean.
Z kolei szefowa berlińskiego oddziału europejskiego think tanku ECFR (Europejska Rada Stosunków Międzynarodowych) Jana Puglierin podkreśliła, że wytłumaczeniem faktu, iż Scholz zadzwonił do Putina, jest sytuacja polityczna w samych Niemczech.
"W sytuacji Ukrainy nie zmieniło się nic takiego, co uzasadniałoby inicjatywę Scholza" - oceniła ekspertka. Jak dodała, motywacje kanclerza są związane z wyborami w Niemczech w lutym w 2025 roku i tym, że chce on "prezentować się jako >>kanclerz pokoju<< w kraju podzielonym w kwestii wsparcia dla Ukrainy".
Zdaniem Puglierin telefon Scholza był błędem i mógł być znacznie lepiej skoordynowany z innymi krajami europejskimi.
"To nie jest czas na konkursy piękności, by wyjaśniać, kto pierwszy zadzwoni do Putina. Europa wydaje się być podzielona, co nie jest pożądane ani w relacjach z Putinem, ani w relacjach z Białym Domem"
- powiedziała szefowa berlińskiego think tanku. Jak podsumowała, "inicjatywa ta nie przyniosła żadnej korzyści".
Michta: Cui bono?
Andrew A. Michta, amerykański politolog ze Scowcroft Center for Strategy and Security przy Atlantic Council, powołując się na tekst Reutersa, relacjonujący rozmowę Scholz-Putin, zwrócił uwagę, że wszystko mówi nagłówek: "Scholz dzwoni do Putina, kończąc zachodnią izolację ws. Ukrainy".
- Podobno podczas rozmowy Putin zaproponował wznowienie dostaw energii do Niemiec. To jest appeasement w pełnym tego słowa znaczeniu. Cui bono? [Kto na tym skorzysta?] - pyta Michta.
The headline says it all: “Germany's Scholz calls Putin, ending Western isolation over Ukraine.” Reportedly, during the call Putin offered to restart energy supplies to Germany. This is appeasement in all but name. Cui bono? https://t.co/jfQTqp66Ub
— Andrew A. Michta (@andrewmichta) November 16, 2024