Polityka energetyczna UE traktuje pragnienie normalnych ludzi, by żyć w dostatku i komforcie jako niebezpieczną fanaberię, która sprowadzi na nas ekologiczną apokalipsę - mówi brytyjski ekspert ds. energii prof. James Woudhuysen.
Przypomnijmy sobie najpierw bardzo podstawową kwestię: współczesny świat opiera się na energii. Nie tylko ogrzewanie naszych domów czy ładowanie telefonów, ale nasze drogi, szkoły, szpitale, a nawet nasze instytucje polityczne są wytworem epoki, w której energia była dostępna w stosunkowo dużych ilościach. Jest to błogosławieństwo, którego nie da się przecenić. Dostęp do energii na taką skalę jest chyba najbardziej imponującym osiągnięciem współczesnego świata
- podkreśla Woudhuysen, który jest autorem raportu o polityce energetycznej UE opublikowanego przez brukselski think-tank MCC Brussels.
Ale to osiągnięcie jest również kruche. Zależy od poważnej i trwałej troski o system energetyczny oraz od właściwej polityki, która promuje rozsądne inwestycje i utrzymanie tego dobra. Kiedy system jest zainfekowany upolitycznionymi celami – takimi jak logika ekologizmu – rezultatem jest brak zabezpieczenia dostaw energii, której potrzebujemy
- ostrzega ekspert.
Skupienie się UE na dogmatach ekologizmu odwróciło jej uwagę od fundamentalnego zadania, jakim jest zapewnienie wystarczającą ilości energii. Tak naprawdę jest nawet gorzej: Europa znalazła się niebezpiecznie blisko sytuacji, w której utraci możliwość ogrzewania, oświetlenia i zasilania
- dodaje.
Ekspert przypomina jednak, że jeszcze niedawno Francja i Niemcy pokazywały jak można zarówno redukować emisje, jak i wytwarzać obfite ilości energii, których potrzebuje współczesny przemysł i bardziej ogólnie nowoczesne życie.
Tym sposobem było oczywiście powszechne wykorzystanie energii jądrowej. Fatalna decyzja o odejściu od energii atomowej w przypadku Niemiec i dziesięciolecia niedofinansowania systemu we Francji sprawiły, że te dwa państwa nie są w stanie zareagować na szok energetyczny, który jest jednym z głównych skutków rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Sytuacja w innych częściach UE jest być może jeszcze bardziej niestabilna
- ubolewa James Woudhuysen.
W jego ocenie, wiele aspektów polityki energetycznej, UE utrudnia rozwój nowoczesnego, bogatego w energię systemu.
Zielony fundamentalizm - irracjonalny, antynaukowy zabobon, że da się 100 procent zapotrzebowania energetycznego pokryć ze źródeł odnawialnych, a to, czego się nie da trzeba zaoszczędzić - w swoim praktycznym wymiarze prowadzi do nędzy. Nędza zaś, do gniewu i buntu. Pierwsze zarzewia już się tlą: we Francji - żółte kamizelki, w Holandii - rolnicy. Tymczasem unijni decydenci zamknięci w swojej bańce i przekonani o swojej wyższości, zdają się tego nie dostrzegać. Im dłużej te problemy będą ignorowane, tym silniejszy będzie wybuch niezadowolenia. Kto wie, może będziemy świadkami ogólnoeuropejskiego ruchu "Solidarność 2.0", który położy kres szaleńczej polityce energetycznej UE
- spekuluje Woudhuysen, który jest fizykiem i profesorem na uniwersytecie South Bank w Londynie.