Huragan Florence uderzył wczoraj w Karolinę Północną, na wschodnim wybrzeżu USA. Po wejściu w głąb lądu Florence straciła na sile i stała się burzą tropikalną, nadal jednak bardzo groźną. Ale niektórzy postanowili wykorzystać żywioł do robienia sensacji. Aktorski "popis" dziennikarza jednej z amerykańskich telewizji niespodziewanie został zdemaskowany przez tzw. bohaterów drugiego planu.
Stacja Weather Channel połączyła się z Wilmington w stanie Karolina Północna, tragicznie doświadczonym przez huragan Florence. Ale dziennikarzowi, nadającemu z tego miasteczka "na żywo", Florence nie wystarczyła. Reporter postanowił ubarwić swoją relację... wyginając się tak, jakby walczył z huraganem.
Aktorski show dziennikarza miał jednak dwie wady. Przede wszystkim reporter przechylał się nie w tę stronę, co trzeba. Jakby tego było mało, w trakcie relacji na żywo w tle pojawiły się dwie osoby, które przeszły przez ulicę, wcale z wiatrem nie walcząc.
Uwaga! Wszelkie podobieństwa do dziennikarzy jednej z nadających w Polsce stacji przypadkowe:
Każdy kraj ma swój TVN ...
— PolskaPartia (@PolskaPartia) 15 września 2018
Dziennikarz udaje że ledwo stoi, i zaraz go zmiecie z powierzchni ziemi, a za nim dwóch kolesi idzie spokojnie...
?
pic.twitter.com/9a4JYAoqH4
Jak poinformowało amerykańskie Krajowe Centrum ds. Huraganów (NHC), w ostatnich godzinach prędkość wiatru spadła ze 150 km/h do 110/ km/h. NHC ostrzega jednak przed katastrofalnymi powodziami w Karolinie Północnej i Południowej, gdyż Florence, która powoli wchodzi w głąb lądu, niesie ze sobą ulewne deszcze.
Żywioł spowodował śmierć co najmniej czterech osób. Wśród ofiar jest kobieta i jej małe dziecko. Oboje zginęli, gdy na ich dom w mieście Wilmington w Karolinie Północnej runęło drzewo.
"Obawiamy się, że żywioł może zniszczyć całe miejscowości" - oświadczył gubernator stanu Karolina Północna Roy Cooper.
Jedną z miejscowości, które najbardziej ucierpiały w wyniku huraganu, jest miasteczko New Bern, na północ od Wilmington. Z brzegów wystąpiła tam rzeka Neuse. Z zalanych domów ratownicy ewakuowali ponad 300 osób.
Agencja AFP wyjaśnia, że szczególnie groźna jest wyjątkowo mała prędkość - 6 km/h - z jaką porusza się Florence, przez co ulewne deszcze przez długie godziny występują w jednym rejonie. Jak powiedział gubernator Cooper, tak intensywne opady "zdarzają się raz na tysiąc lat". Pozbawionych prądu jest około pół miliona ludzi.
W ostatnich kilku dniach ze wschodnio-południowych wybrzeży USA ewakuowano 1,7 mln mieszkańców. Stan wyjątkowy został wprowadzony w obu Karolinach, Wirginii i Georgii. Ci, którzy zostali w swoich domach, gromadzili zapasy wody i wszelkie środki niezbędne do przetrwania.