- Dwóch żołnierzy amerykańskich zginęło, a dwóch odniosło rany, gdy samochód wojskowy wjechał na minę na południu Afganistanu - poinformowała misja NATO. Odpowiedzialność za zamach wzięli na siebie talibowie. Poinformował o tym ich rzecznik Kari Jusuf Ahmadi.
Do eksplozji doszło w okręgu Dan, w prowincji (wilajecie) Kandahar, co potwierdziły też władze Afganistanu. Przedstawiciel rządu uchylił się jednak przed podaniem dodatkowych informacji, zasłaniając się tym, że do Kabulu nie dotarł jeszcze oficjalny raport.
Zgodnie z zasadami obowiązującymi w USA władze wojskowe nie podały personaliów i stopni wojskowych zabitych żołnierzy
- pisze Associated Press.
W krótkim oświadczeniu wydanym przez biuro prasowe operacji Resolute Support, jaką NATO prowadzi w Afganistanie, zaznaczono, że "czynniki wojskowe prowadzą intensywne dochodzenie, które ma wyjaśnić okoliczności zdarzenia".
Dotychczasowy bilans amerykańskich strat personalnych w Afganistanie wynosi 2,4 tys. ofiar śmiertelnych wśród żołnierzy i pracowników cywilnych misji
- przypomina agencja Associated Press, dodając, że ostatni rok był szczególnie tragiczny, jeśli chodzi o liczbę ofiar, mimo prób rozmów pokojowych prowadzonych z udziałem talibów i czynników amerykańskich.
Zima - jak pisze AP - jest okresem, gdy talibowie zawieszają swoje akcje z powodu intensywnych opadów śniegu i udają się do swych siedlisk w górach. Zazwyczaj jednak właśnie w okresie zimowym częstsze są przypadki wykorzystywania min, które są umieszczane na drogach, którymi jeżdżą pojazdy wojskowe wykorzystywane w ramach operacji Resolute Support.
Pod koniec grudnia rada afgańskich talibów sygnalizowała, że jest gotowa zaakceptować krótkookresowe zawieszenie broni, które pozwoliło na podpisanie porozumienia pokojowego z USA.
Projekt porozumienia w tej sprawie został prawie uzgodniony na początku września, ale wówczas strona amerykańska zerwała trwające niemal rok negocjacje. Talibowie chcieli, by porozumienie z USA doprowadziło do stopniowego wycofania amerykańskich żołnierzy z Afganistanu, a w zamian mieli się zobowiązać, że nie pozwolą działać w Afganistanie organizacjom terrorystycznym i rozpoczną dialog z rządem w Kabulu.
Mimo rozmów w Afganistanie doszło na jesieni do licznych zamachów, za którymi stali talibowie.
Amerykański prezydent Donald Trump oskarżył ich wówczas o chęć "wzmocnienia własnej pozycji przetargowej w negocjacjach" za pomocą aktów terroru. Sekretarz stanu USA Mike Pompeo ogłosił, że rozmowy w sprawie przywrócenia pokoju w Afganistanie zawieszono, a USA będą wywierać nacisk na prowadzących działania zbrojne talibów, zapewniając militarne wsparcie afgańskim siłom rządowym.
Stany Zjednoczone zakończyły działania bojowe w Afganistanie w 2014 roku. Od tego czasu w kraju przebywa 12 tys. wojskowych amerykańskich.
Talibowie kontrolują ponad połowę terytorium Afganistanu. Ocenia się, że obecnie są najsilniejsi od czasu inwazji USA w 2001 roku.
W drugiej połowie października dowódca sił USA w Afganistanie generał Austin S. Miller poinformował, że mimo braku porozumienia pokojowego z talibami Stany Zjednoczone wycofały z Afganistanu w ciągu roku 2 tys. żołnierzy. Amerykańscy i afgańscy urzędnicy anonimowo utrzymywali wówczas, że dalsze plany przewidują ograniczenie kontyngentu USA do około 8,6 tys. żołnierzy.