Nocne wstrząsy zmusiły do nagłej ucieczki mieszkańców terenów dotkniętych trzęsieniem ziem. W piżamach czekali na zimnie, aż przeminą wstrząsy wtórne - donosi France TV Info. - Było nas w domu dziewięcioro. Moich dwóch synów jest wciąż pod gruzami, czekam na nich - powiedziała agencji Reutera ranna kobieta, która mieszkała w siedmiopiętrowym domu w Diyarbakir na południowym wschodzie Turcji.
Inny mieszkaniec, Ahmet Adżart, mówi, że poniedziałkowe wstrząsy były wyjątkowo silne. "Pobiegłem korytarzem, by się ratować, prawie upadłem. Zaczęły pękać ściany" - mówił portalowi France TV Info.
Dziennikarz CNN Eyad Kourdi, mieszkający w Gaziantep, mówi, że wszystkim wydawało się, iż wstrząsy nigdy się nie skończą. Mieszkańcy wybiegli z w piżamach i czekali na śniegu przez pół godziny, nim odważyli się wrócić po ciepłe palta i buty.
Wstrząsy obudziły Nihata Altundaga mieszkającego w Pazarcik. "Nasz dom z zewnątrz wygląda solidnie, ale od wewnątrz popękał" - mówił redakcji "The Guardian". "Wokół mnie są zniszczone budynki, popękane ściany, w niektórych domach widać ogień. Jeden z budynków o 200 metrów ode mnie runął. Przerażeni ludzie czekają na dworze".
Inny mieszkaniec Pazarcik, Husejin Sati, stara się wydobyć z ruin zasypanych sąsiadów. "Dwóch moich przyjaciół jest przysypanych gruzami, usiłujemy teraz do nich dotrzeć".
Liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi, które nawiedziło w poniedziałek nad ranem południowo-wschodnią Turcję, wzrosła do 912 - poinformował prezydent Recep Tayyip Erdogan. Kataklizm dotknął również północną Syrię. Na terenach kontrolowanych przez rząd w Damaszku zginęło 326 osób. Na obszarach pod władzą rebeliantów co najmniej 147.
To był największy kataklizm od 1939 roku; ponad 5,3 tys. osób jest rannych; zawaliło się 2818 budynków - wyliczał turecki prezydent podczas konferencji prasowej.
Trwają prace poszukiwawczo-ratownicze, dotychczas 45 państw świata zaoferowało nam pomoc - dodał Erdogan.
Co najmniej 326 osób zginęło, a ponad 1000 zostało rannych w części Syrii kontrolowanej przez reżim Baszara el-Asada - przekazała państwowa agencja prasowa SANA, na podstawie informacji od władz medycznych.
Na obszarach pod władaniem rebeliantów zginęło co najmniej 147 osób, 340 zostało rannych - informowała wcześniej działająca tam organizacja ratunkowa Białe Hełmy.