Generał Jarosław Gromadziński, który w 2023 roku jako pierwszy Polak został dowódcą wielonarodowej struktury wojskowej Eurokorpus, po przejęciu władzy przez koalicję 13 grudnia padł ofiarą brutalnej politycznej napaści, w której użyto metod zbieżnych z dezinformacją rosyjską – ustaliła „Gazeta Polska”. Dowódcę, który poniósł nieocenione zasługi we wzmacnianiu polskiej armii, od lat atakuje gen. Mirosław Różański – wieloletni członek PZPR, dziś senator i wpływowa postać w otoczeniu Szymona Hołowni. Wtóruje mu wywodzący się z WSI Jarosław Stróżyk – do niedawna wiceprezes Fundacji Stratpoints, kierowanej przez Różańskiego, obecnie szef SKW.
Władze resortu obrony nie mogą mieć w ostatnich miesiącach powodów do dumy. W odstępie kilkunastu tygodni Polska niespodziewanie odwołała gen. Jarosława Gromadzińskiego z prestiżowego stanowiska szefa Eurokorpusu, a następnie przegrała rywalizację o fotel szefa Komitetu Wojskowego UE, choć polski kandydat gen. Sławomir Wojciechowski był zdecydowanym faworytem (zamiast niego wybrano dowódcę z Irlandii, kraju nienależącego do NATO). Pytany o to, czy niepowodzenie Wojciechowskiego to efekt takiego, a nie innego potraktowania gen. Gromadzińskiego, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz odparł: „Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. To są zupełnie różne sytuacje, które dotyczą innych osób, nie wiązałbym w żaden sposób tych dwóch zdarzeń”.
Trudno jednak uznać reakcję ministra za coś innego niż robienie dobrej miny do złej gry.
25 marca 2024 roku portal Niezalezna.pl opublikował artykuł, w którym Sławomir Cenckiewicz i Michał Rachoń pisali:
Zaledwie dwa dni później MON opublikowało komunikat. Nie dotyczył on jednak odwołania skompromitowanego współpracą z FSB Duszy, lecz zupełnie kogoś innego: „Służba Kontrwywiadu Wojskowego wszczęła postępowanie kontrolne dotyczące poświadczenia bezpieczeństwa osobowego gen. broni Jarosława Gromadzińskiego w związku z pozyskaniem nowych informacji na temat oficera. W związku z tym została podjęta decyzja o odwołaniu gen. broni Gromadzińskiego z zajmowanego stanowiska dowódcy Eurokorpusu i jego natychmiastowym powrocie do kraju”. Powołano się przy tym na Ustawę o obronie ojczyzny, dopuszczającą możliwość zwolnienia żołnierza zawodowego w przypadku wszczęcia wobec niego kontrolnego postępowania sprawdzającego.
Szkopuł w tym, że resort obrony narodowej – odwołując gen. Gromadzińskiego – zupełnie inny powód podał w komunikacie (wszczęcie postępowania sprawdzającego – w domyśle: szpieg), a zupełnie inny w samej decyzji o odwołaniu oraz w rozkazie personalnym dyrektora Departamentu Kadr. Jak ustaliła „GP”, w pierwszym z tych dokumentów mowa jest o „odwołaniu żołnierza do kraju z uwagi na uzasadnione potrzeby Sił Zbrojnych”, w drugim – o „potrzebach Sił Zbrojnych”.
To niezwykle istotne. Po pierwsze: generał Gromadziński nie mógł zostać odwołany z pełnienia służby poza granicami państwa z powodu wszczęcia postępowania kontrolnego (mógłby zostać z tego powodu „zwolniony” ze stanowiska, ale to zupełnie inna sprawa) – więc MON w komunikacie skłamało. Po drugie: wywołano wrażenie, jakby polski nominat na tak ważnym międzynarodowym stanowisku zamieszany był w jakieś niejasne agenturalne sprawy, miał podejrzane, wymagające sprawdzenia kontakty etc. Choć przecież przed objęciem szefostwa Eurokorpusu gen. Gromadziński został dokładnie sprawdzony przez służby, nie tylko polskie, i uzyskał dostęp do informacji o najwyższych klauzulach tajności w Polsce i NATO (Cosmic Top Secret). Po trzecie: generała odwołano bez uprzedzenia sojuszników, o czym pisał nawet Onet.pl.
Oburzony postępowaniem MON w tej sprawie gen. Roman Polko komentował:
„Wydaje mi się to co najmniej dziwne, poza tym zastrzeżenia budzi forma, w jakiej pan generał został odwołany. Nieakceptowalna jest także komunikacja, a w zasadzie jej brak, ze społeczeństwem oraz środowiskiem wojskowych. [...] Wysyłając kogoś do wojskowych struktur Unii Europejskiej, na wysokie stanowisko, ręczymy za niego. Jest tam traktowany jako dyplomata, taki wojskowy ambasador Polski. Natomiast komunikując, że w sprawie tej osoby uruchomiliśmy postępowanie kontrolne, buduje się wrażenie, że to służby rządzą państwem – niczym w putinowskiej Rosji, w której jeżeli kogoś chce się uwalić, to po prostu wszczyna się wobec niego postępowanie kontrolne”.
Co ciekawe, już w dniu odwołania generała pojawiły się w niemieckiej prasie (powołującej się na agencję prasową DPA) teksty sugerujące, że Gromadziński został usunięty ze stanowiska z powodu podejrzeń o „szpiegostwo”. 28 marca, dobę po komunikacie MON, młoda niemiecka dziennikarka Diana Resnik (która zaczynała karierę od tekstów o Rosji) napisała nawet w Euronews: „Generał Jarosław Gromadziński jest podejrzany o szpiegostwo. Mówi się, że współpracował z Rosją. Szkolił ukraińskich żołnierzy. (...) W toku śledztwa polskie władze znalazły dowody na jego współpracę z Rosją”. Choć były to niewiarygodne kłamstwa, uderzające nie tylko w NATO-wskiego generała, lecz także w polską rację stanu, polskie władze nie raczyły nawet sprostować tego artykułu.
Tymczasem tego samego dnia do tej kampanii kłamstw podłączył się rosyjski (choć wydawany w kilku językach, m.in. polskim) portal propagandowy topwar.ru. Zasugerował, że gen. Gromadziński przekazywał Rosjanom informacje o ukraińskich żołnierzach, których szkolił – a to spowodowało straty w ukraińskiej armii. „Ciekawe wydarzenia mają miejsce w Polsce w świetle ostatnich niepowodzeń Sił Zbrojnych Ukrainy na froncie. Okazało się, że po kontroli kontrwywiadu Ministerstwo Obrony Narodowej zwolniło generała odpowiedzialnego za szkolenie ukraińskiego personelu wojskowego. (...) Resort obrony RP nie podaje szczegółów na temat przyczyn zwolnień wysokich rangą urzędników wojskowych. Pojawiają się jednak informacje, że chodzi o śledztwo w sprawie dostępu do tajemnic państwowych. (...) Polski generał wraz z oficerami armii amerykańskiej zajmował się problematyką szkolenia ukraińskiego personelu wojskowego. Niewykluczone, że w tym kierunku mogą pojawić się przeciwko niemu roszczenia po licznych niepowodzeniach i dużych stratach formacji ukraińskich na froncie, zwłaszcza w ostatnich miesiącach” – napisali łamaną polszczyzną rosyjscy propagandyści. Podobne teksty ukazały się na innych rosyjskich portalach – niektórym towarzyszyły artykuły w rodzaju: „Ekspert wojskowy Onufrienko: Nikt nie wyszkoli bojowników ukraińskich sił zbrojnych gorzej niż Polska”.
To właśnie Rosja – oprócz wrogów gen. Gromadzińskiego w Polsce – może najbardziej cieszyć się z jego pognębienia. Generał uważany jest za jednego z najzdolniejszych i najbardziej kompetentnych polskich dowódców. To on stworzył na „ścianie wschodniej” tzw. Żelazną Dywizję, czyli budowaną od zera 18. Dywizję Zmechanizowaną. W 2022 i 2023 roku zdobył dwie Odznaki Honorowe Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych Ukrainy, ma też na swoim koncie amerykański Medal za Chwalebną Służbę. I w przeciwieństwie do tych, którzy doprowadzili do jego odwołania, nie miał żadnych kontaktów z postkomunistyczną sitwą ani z Rosją.
Tajemnicą poliszynela jest, że największym wrogiem gen. Gromadzińskiego w polskiej armii był gen. Mirosław Różański. Już w 2018 roku atakował on przyszłego szefa Eurokorpusu w mediach społecznościowych. W jednym z wpisów Różański, komentując wywiad Gromadzińskiego dotyczący Żelaznej Dywizji, urągał wojskowemu: „Od teraz będę się zwracał Panie Gromadziński. Kiedyś mi mówiono, że musi odejść starsze pokolenie i młodzi zrobią «porządek». Pan przeczy tej tezie, a Pana demagogia przerasta zdrowy rozsądek. Co Panu obiecali?”. W innych postach z tego okresu Różański tak obrażał generała: „Panie Gromadziński, proponuję Panu odrobić lekcje z programowania rozwoju, a następnie się wypowiadać. Bądź Pan generałem, a nie poplecznikiem polityków. (...) Porównywanie Pana do mojej osoby stanowiłoby dla mnie ujmę”. Komentując niedawno na Facebooku odwołanie Gromadzińskiego z szefostwa Eurokorpusu, Różański pisał:
Generał Różański jest dziś senatorem, ale jego wpływy są znacznie większe. To jeden z najbardziej zaufanych doradców Szymona Hołowni. Co więcej: niektórzy związani z generałem ludzie znaleźli się na ważnych stanowiskach. Najistotniejszy z nich to Jarosław Stróżyk, do 2023 roku wiceprezes założonej przez Różańskiego fundacji Stratpoints. Dziś Stróżyk jest szefem SKW i to on podjął decyzję o wszczęciu postępowania kontrolnego wobec gen. Gromadzińskiego, które stało się medialnym pretekstem do odwołania zasłużonego dowódcy, a jednocześnie „spaliło” go w oczach polskiej i zachodniej opinii publicznej oraz dało Moskwie asumpt do propagandowych ataków na polskie siły zbrojne.
Przypomnijmy: Stróżyk to generał, który rozpoczynał karierę w szeregach Wojskowych Służb Informacyjnych, potem krytykował ich likwidację, atakował Antoniego Macierewicza, a po zarzutach o nielegalne współdziałanie z FSB bronił gen. Piotra Pytla. W 2018 roku na antenie radia RMF FM Stróżyk był pytany o dążenia rządu PiS do rozmieszczenia żołnierzy amerykańskich na wschodzie Polski. Odpowiedział: „To życzę powodzenia panu ministrowi w przekonywaniu Amerykanów, żeby byli bliżej strony wschodniej, więc tu wojskowi amerykańscy, jeżeli coś powiedzą, że jest bez sensu i nie warto tego robić, to na pewno to nie będzie robione”. Na reakcję dziennikarza – zdziwionego, dlaczego obecność żołnierzy z USA we wschodniej Polsce miałaby być „bez sensu” – Stróżyk odrzekł: „Jednak wojsko musi być rozlokowane w takim stopniu, aby... Wojny wygrywają tyły, że tak powiem, i drugorzutowe elementy i rezerwy, więc wojsko musi być przygotowane do reakcji, musi być przygotowane do przerzutu”. Zaznaczył też, że „zbytnie poleganie i płacenie być może dużych środków na stacjonowanie amerykańskich wojsk powoduje to, że tych środków jest mniej na nasze wojska operacyjne”.
Zastępcą Stróżyka w SKW jest płk Krzysztof Dusza, jeden z architektów współpracy SKW z FSB w czasach resetu.
Różański w latach 1982–1990 był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Przed ostatnimi wyborami – w których popierany był przez środowiska „czerwonej” mundurówki – wskazywał, że konieczna będzie weryfikacja umów i kontraktów zawartych przez kierownictwo MON za rządów PiS. Krytykował także zakup amerykańskich czołgów, wyjaśniając, że powinniśmy nabyć... niemieckie. „To Leopardy są czołgami, które dla większości krajów NATO-wskich są czołgami podstawowymi. Decyzja z kupnem amerykańskich Abramsów, według mnie, miała charakter tylko zadowolenia pana prezesa. Dla nich wszystko, co niemieckie, jest złe, bo teraz wszystko, co robimy, musimy mieć amerykańskie” – mówił na spotkaniu z wyborcami w Gorzowie Wielkopolskim.
By pozostać na wolności. Kto pójdzie w marszu Tuska? Syty wielkomiejski elektorat i frajerzyhttps://t.co/YC5ZvcA0zc
— Nowe Państwo (@NowePanstwo) May 24, 2024