Wśród ponad 26 tys. osób, które otrzymały tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, jest ok. 6,6 tys. Polaków. Znacznie więcej tych, którzy pomagając Żydom w okupowanej Polsce, ryzykowali życie swoje i swoich rodzin, nadal pozostaje nieznanych. Na liście Sprawiedliwych nie znajdziemy m.in. Malwiny i Romualda Rakowskich, którzy na Wileńszczyźnie ukrywali rodzinę Katzów.
W czasie II wojny światowej Rakowscy mieszkali w Gudolinie, niewielkiej miejscowości niedaleko Mejszagoły. Latem 1944 r. z prośbą o pomoc zwrócili się do nich Katzowie – żydowska rodzina z dwójką dzieci, którą Rakowscy dobrze znali, gdyż Katzowie dzierżawili majątek ziemski wraz z dworem w Gudolinie. Żydzi ukrywali się wcześniej u innego z gospodarzy, a gdy kryjówka przestała być bezpieczna, szukali nowego schronienia. Rakowscy przyjęli przybyszów. Zamaskowaną sianem kryjówkę urządzono w stodole.
Wojna powoli zbliżała się do końca, coraz częściej słychać było informacje o nadciągającej sowieckiej armii. Na kilka dni przed wycofaniem się Niemców rodzina Rakowskich przeżyła chwile grozy. – Do gospodarstwa wtargnęli Niemcy, krzycząc, że musimy uciekać, bo zbliża się front. Weszli do stodoły, kłuli widłami siano, pytali, czy w gospodarstwie nie ma „obcych“. Być może szukali Żydów – opowiada Jan Rakowski, syn Romualda i Malwiny, który doskonale pamięta tamte wydarzenia, mimo że miał wtedy zaledwie cztery lata.
Po tym wydarzeniu rodzina podjęła decyzję o opuszczeniu domu. Romuald Rakowski, głowa rodziny, po raz ostatni zszedł do kryjówki, w której znajdowali się Katzowie. Zaniósł im mleko i chleb, po czym powiedział, że wyjeżdżają. Katzowie postanowili przeczekać kilka następnych dni w ukryciu.
– Rodzice nigdy ich już nie spotkali. Na przestrzeni wielu lat tata zastanawiał się, czy Katzom udało się przeżyć. Do końca życia nie dawało mu to spokoju. Historię ich ocalenia poznaliśmy dopiero w latach 90., już po śmierci taty
– wspomina Alberta Puczebut, najmłodsza córka Rakowskich.
– Berta Katz, która ukrywała się u nas wraz z mężem i dziećmi, zgłosiła się do „Kuriera Wileńskiego“ z prośbą o odszukanie rodziny, która pomogła im w czasie II wojny światowej. Po informacji z redakcji odezwaliśmy się do niej. Okazało się, że wszystkim udało się przeżyć. Wyjechali najpierw do Polski, a później rozpoczęli nowe życie w Australii
– dodaje.
Rakowscy nigdy nie otrzymali tytułu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Malwina Rakowska niedługo przed śmiercią otrzymała jedynie Krzyż za Ratowanie Ginących (lit. Žūvančiųjų gelbėjimo kryžius) – litewskie odznaczenie państwowe, którym prezydent odznacza ludzi niosących pomoc Żydom w czasie II wojny światowej. Zbieraniem i publikowaniem informacji na ten temat zajmuje się z kolei Państwowe Żydowskie Muzeum Gaona w Wilnie (lit. Valstybinis Vilniaus Gaono žydų muziejus). To właśnie ta instytucja kieruje do Kancelarii Prezydenta Republiki Litewskiej prośbę o przyznanie konkretnej osobie Krzyża za Ratowanie Ginących.
Jan Rakowski uważa, że na upamiętnienie zasługuje również jego ojciec. W tej sprawie zwracał się już kilkakrotnie do Muzeum Gaona w Wilnie, jednak na razie nie otrzymał odpowiedzi. 78-letni świadek wydarzeń z czasów wojny nie traci nadziei, że doczeka chwili, gdy także jego ojciec otrzyma pośmiertnie Krzyż za Ratowanie Ginących. – Rodzice ryzykowali własne życie i naszą przyszłość. Chciałbym, żeby prawda o tych wydarzeniach była dobrze udokumentowana – mówi syn Romualda i Malwiny.
Historii podobnych do wydarzeń z życia rodziny Rakowskich jest bardzo dużo. W ukryciu wojnę na terenie Polski przeżyło ok. 30–40 tys. Żydów. Wielu uratowało się także dzięki pomocy Polaków, którzy po wojnie znaleźli się z różnych przyczyn poza granicami kraju. Łatwo wyobrazić sobie, jak wiele jest wśród nich osób, które w wyjątkowo okrutnych czasach okazały się Sprawiedliwymi, choć pewnie większość ich nazwisk na zawsze pozostanie nieznana.
Autorka jest dziennikarką „Kuriera Wileńskiego”, partnera „Gazety Polskiej Codziennie"