Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Charków bezpośrednio zagrożony okupacją. Ukraińskie miasto gotowe stawić opór Kremlowi

„Charków to Ukraina”, „Wschód i zachód razem”, „Ukraina ponad wszystko” – takie hasła pojawiły się dziś podczas „Marszu Jedności”, który przeszedł ulicami Charkowa. Udział w nim wzięło 5 tys. osób. Miasto, położone w odległości 40 km od granicy z Rosją, znajduje się wśród celów oczekiwanej rosyjskiej agresji. Zagrożenie to zmotywowało mieszkańców do aktywnego przygotowania się do obrony.

@national_corps Twitter.com

- Powiem realistycznie: jeśli Rosja zdecyduje się na eskalację, oczywiście, zrobi to na terytorium, gdzie historycznie są ludzie, którzy mają powiązania rodzinne z Rosją. Charków, który jest pod kontrolą rządu ukraińskiego, może zostać okupowany. Rosja nie potrzebuje powodu. Powiedzą, że bronią rosyjskojęzycznych mieszkańców. Po zajęciu Krymu rozumiemy, że jest to możliwe. Ale nie wiem, co oni zamierzają robić. Bo to są wielkie miasta [Charków ma 1,43 mln mieszkańców – przyp.red.]. To będzie nie tylko okupacja, to będzie początek wojny na dużą skalę

– mówił pod koniec stycznia w wywiadzie amerykańskiej gazecie „The Washington Post” prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Dziś w zagrożonym mieście odbył się „Marsz Jedności”, którego uczestnicy zademonstrowali swoje poparcie dla jedności Ukrainy. Udało się to mimo protestów lokalnych władz, które swój sprzeciw motywowali pandemią Covid-19, zagrożeniem terrorystycznym oraz możliwymi prowokacjami podczas marszu.

Jak powiedział dziennikarzom koordynator marszu, szef charkowskiej organizacji „Korpus Narodowy" Kostiantyn Nemiczew, w wydarzeniu udział wzięli przedstawiciele ponad 80 organizacji społecznych.

- Jest to akcja pokojowa bez politycznych haseł, której próbowała zabronić rada miejska Charkowa. Tym lepiej, że sąd pozwolił ją zorganizować, bo jest to realizacja praw człowieka do wyrażania swoich poglądów

– powiedział działacz.

Marsz nie jest pierwszą akcją, w ramach której mieszkańcy miasta wyrażają swoje obywatelskie stanowisko. W Charkowie popularność zyskały szkolenia z samoobrony dla pań. Kobiety uczą się walczyć na noże oraz strzelać z różnego rodzaju broni.

- My już umówiliśmy się, kto po kogo przyjeżdża, kto kogo zabiera. Każdy już ma przygotowane dokumenty, jakieś rzeczy wartościowe. Wszystko szybko weźmiemy i wywozimy dzieci do miejsca, gdzie wiemy, że będzie spokojnie. Może w głąb państwa. Może bliżej granicy. Dorośli z naszej rodziny w każdym razie zostają w mieście. Już to umówiliśmy. I jeżeli będziemy mogli, a nasza władza będzie wydawała broń, będziemy ją brali i bronili naszego miasta. Na początku zamierzamy w każdym razie korzystać z broni, którą sami mamy i na którą mamy pozwolenia

– mówi na nagraniu działaczka Swietłana Putilina.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

Olga Alehno