- Żołnierze rosyjskich sił zbrojnych są zdania, że "jeśli na Ukrainie zostaniesz ranny, to najprawdopodobniej umrzesz" - informuje na Facebooku ukraiński dziennikarz Roman Cymbaliuk. Powodem ma być słabe przeszkolenie medyczne żołnierzy, niedobór lekarzy i nieużyteczne apteczki.
Na Ukrainie, według danych ukraińskich, Rosjanie ponieśli już straty na poziomie ok. 21 tys. żołnierzy. Wywiady wojskowe krajów zachodnich weryfikują tę liczbę do ok. 15 tysięcy. Są to jednak bardzo wysokie straty, a część jednostek armii rosyjskiej jest zupełnie zdziesiątkowanych.
Dziennikarz ukraiński, Roman Cymbaliuk, były korespondent agencji UNiAN w Rosji, wskazuje, że najeźdźcy nie pomaga brak odpowiedniego zaplecza medycznego.
Informuje on, że rosyjska armia doświadcza "poważnych problemów medycznych".
- Żołnierze Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej są zdania, że "jeśli żołnierz został ranny na Ukrainie, to znaczy, że najpewniej będzie martwy"
- napisał na Facebooku.
Powodem ma być słabe przeszkolenie żołnierzy w podstawowych czynnościach medycznych (m.in. w zakresie pierwszej pomocy). Wiele do życzenia pozostawiają także wojskowe apteczki, układane według standardów sowieckich, często z przeterminowanym wyposażeniem.
Cymbaliuk twierdzi, że dlatego wielu rannych rosyjskich żołnierzy umiera dość szybko, często jeszcze na polu bitwy.
- Problem jest też z lekarzami. Mało jest wykwalifikowanych specjalistów, wszyscy są w szpitalach polowych, do których ranni żołnierze często już nie zdążają trafić. Lekarze cywilni w jednostkach to duży deficyt, a i tak nie wszyscy posiadają właściwe umiejętności oraz doświadczenie
- ocenia dziennikarz.