Dzisiaj kolejny "weekend protestów" na Białorusi. Mimo deklaracji władz o możliwości użycia broni palnej, ludzie wyszli na ulice, domagając się ustąpienia Alaksandra Łukaszenki. Jak zwykle doszło do licznych aresztowań, a milicja użyła granatów hukowych.
Według niezależnych mediów, w opozycyjnym marszu w białoruskiej stolicy brało dziś udział ok. 10 tys. osób. Liczne demonstracje odbywały się także w wielu innych miastach, m.in. w Grodnie. Mimo gróźb użycia przez OMON i Milicję broni palnej, Białorusini wyszli tłumnie na ulice. Z kolei Interfax podał, że w niedzielnym marszu brało udział ponad 30 tys. ludzi.
Po południu prospektem Partyzantów ruszyły tysiące demonstrantów, skandujących hasła z żądaniami odejścia Łukaszenki. Kolumna doszła do miejsca, gdzie dalszy marsz udaremniła milicja z armatkami wodnymi, następnie zawróciła i ruszyła z powrotem prospektem, a potem pobliskimi ulicami.
Podczas całego pochodu jego uczestnicy nieśli flagi w biało-czerwono-białych barwach, używanych przez opozycję białoruską.
Biało-czerwono-biała flaga zawieszona została w niedzielę na Górze Zamkowej w Nowogródku, u szczytu jednej z wież, która pozostała z ruin zamku - wynika ze zdjęcia opublikowanego przez niezależny portal Tut.by.
- Od tygodnia mówili o tym że będą strzelać i przebierali prowadzących w mundury wojskowe, a ludzie i tak wyszli - relacjonuje działacz mniejszości polskiej na Białorusi i jednocześnie dziennikarz Andrzej Poczobut.
Mińsk nie udało się zastraszyć. Od tygodnia mówili o tym że będą strzelać i przebierali prowadzących w mundury wojskowe, a ludzie i tak wyszli pic.twitter.com/ZXfUdeHOTk
— Andrzej Poczobut (@poczobut) October 18, 2020
Według relacji portalu Tut.by, operator MTS przekazał, że w ramach działań organów władzy "w celu zapewnienia bezpieczeństwa narodowego dziś w Mińsku został ograniczony dostęp do sieci internet". Z kolei operator A1 zaznaczył, że w niedzielę w Mińsku na polecenie władz państwowych zmniejszono przepustowość internetu mobilnego.
Centrum obrony praw człowieka Wiasna opublikowało wieczorem nazwiska 109 osób zatrzymanych, głównie - w Mińsku, a także w Witebsku, Brześciu, Homlu i mniejszych miastach. Prócz milicjantów protestujących zatrzymywali w niektórych miejscach białoruskiej stolicy ludzie bez żadnych dystynkcji, z twarzami osłoniętymi kominiarkami lub kaskami.
Portal Onliner, cytowany przez Andrzeja Poczobuta, miał podać, ze demonstranci zostali zaatakowani przez OMON, słychać było strzały i wybuchy.
Świadkowie informowali o tym, że słyszeli odgłosy podobne do wybuchów granatów hukowych. Milicja zapewniła, że nie używała w niedzielę podczas akcji takich środków.
Mińsk. Milicja zastosowała granaty szumowe pic.twitter.com/YaKz2bhtUN
— Andrzej Poczobut (@poczobut) October 18, 2020
Milicja oświadczyła, że strzelała w powietrze, ponieważ protestujący rzucali w funkcjonariuszy kamieniami. "Oddano kilka ostrzegawczych strzałów w powietrze gumowymi kulami, po tym, gdy służbowy pojazd i funkcjonariusze zostali obrzuceni kamieniami z agresywnie nastawionego tłumu" - przekazała mińska milicja agencji Interfax-Zapad.
Do protestu przyłączali się także kierowcy, którzy gremialnie na widok milicyjnych pojazdów przemieszczających się po Mińsku używali klaksonów.
Mińsk. Funkcjonariusze tradycyjnie jadą pod taka "muzukę" pic.twitter.com/dArPi3pSHT
— Andrzej Poczobut (@poczobut) October 18, 2020
Znacznie spokojniej protest przebiegał w przygranicznym Brześciu. Jak twierdzi Andrzej Poczobut, siłę protestów na prowincji osłabiły represje władzy.
To Brześć. W odróżnieniu od stolicy w regionach represje znacznie osłabiły protest. Jednak i tu on również trwa pic.twitter.com/7K4Bx3zTSj
— Andrzej Poczobut (@poczobut) October 18, 2020
Podczas dzisiejszych protestów nie zabrakło też milszych, muzycznych akcentów.
Mińsk. Trochę muzyki pic.twitter.com/dlFKzCqmIa
— Andrzej Poczobut (@poczobut) October 18, 2020
Na Białorusi od ponad dwóch miesięcy trwają protesty po wyborach prezydenckich z 9 sierpnia, w których, według oficjalnych wyników, Alaksandr Łukaszenka zdobył ponad 80 proc. głosów. Uczestnicy protestów nie uznają tych rezultatów i domagają się powtórnych wyborów.