Chodzi o 654 butelki wódki „Georgian Bay”, które trafiły na półki sklepów monopolowych i zgodnie z etykietą powinny zawierać 40 proc. alkoholu. Tymczasem było go dwa razy więcej. Okazało się, że firma z Toronto wypuściła na rynek partię wódki, zanim została ona w procesie produkcji odpowiednio rozcieńczona.
Kanadyjska agencja ds. bezpieczeństwa żywności ostrzegła, że chodzi o produkt „wysokiego ryzyka”, bo konsumpcja tak mocnej wódki może być groźna dla zdrowia. Zaapelowano do nabywców o oddanie kupionego alkoholu w zamian za zwrot pieniędzy.
Media nie podały, z jaką reakcją konsumentów spotkał się ten apel. Władze poinformowały, że nie zanotowano żadnego przypadku zachorowania w związku z konsumpcją wódki ze „wzmocnionej” partii.
Reklama