O całej sprawie zrobiło się głośno, gdy 25 sierpnia jeden z kierowców dostał mandat za to, że przekroczył linię ciągłą na jezdni. Wykroczenie uchwycił czujny fotoradar i odpowiednia kara została wymierzona. Problem w tym, że na zdjęciu wyraźnie widać, iż samochód znajduje się na pasie ruchu, a linię ciągłą „przekracza” jedynie jego cień.
Sprawę szybko nagłośniły media, a rosyjskie służby odpowiedzialne za interpretację wykroczeń drogowych na podstawie zdjęć z fotoradarów stały się pośmiewiskiem internautów na całym świecie.
- Powiedzieli, że, przeanalizowali sprawę ponownie i mandat został anulowany. Internauci radzili mi już nawet, żebym zaczął jeździć tylko nocą, albo w pochmurne dni – napisał cytowany przez telewizję NTV Jewgienij Firsow, kierowca samochodu, którego cień tak skrupulatnie ścigały moskiewskie służby.


Choć w przypadku ukarania cienia samochodu mandatem, sprawa zakończyła się umorzeniem i oficjalnym odstąpieniem od ukarania kierowcy, cały czas w toku jest inny incydent.
Sytuacja jest niezwykle podobna do poprzedniej. Podstawą mandatu również jest rzekome przekroczenie linii ciągłej na jezdni. Tym razem jednak nie chodzi już o cień. Tym razem poza linią znajdują się refleksy świateł samochodu, które odbijały się na mokrej nawierzchni. Zdezorientowany kierowca, który próbuje dochodzić swoich praw i udowodnić, że jechał zgodnie z przepisami komentując całe zamieszanie mówi tylko:
„To jest Moskwa”.

Moskiewski wydział MSW odpowiedzialny za feralny fotoradar twierdzi, że przyczyną nieporozumień jest usterka sieci komputerowej obsługującej miejski monitoring i ruch uliczny.