Specjaliści nie potrafią na razie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego szarańcza przemieściła się na wybrzeże Morza Czarnego, jak będzie się zachowywać w teoretycznie niesprzyjających warunkach klimatycznych oraz jak z nią w Soczi walczyć. Substancji chemicznych, których zezwolono używać dla ochrony pól w regionach, gdzie zaatakowała pierwotnie, nie można zastosować w warunkach miejskich.
Władze lokalne wezwały mieszkańców do współpracy w walce z insektami. Apelują, aby wieczorami, kiedy szarańcza jest mniej aktywna, ludzie wychodzili na ulice w kaloszach i… deptali owady. Mimo heroicznych prób tępienia szkodników „fizycznie” szarańczy jest jednak w Soczi coraz więcej. Zagraża parkom i ogrodom, które zajmują 80 proc. powierzchni całego kurortu.
Ostatnia plaga szarańczy nawiedziła Rosję w lipcu ubiegłego roku i objęła 100 tys. ha pól uprawnych w 20 regionach. Kilka miesięcy wcześniej pojawiła się na Uralu i na Syberii, za każdym razem rujnując uprawy na kilkuset tysiącach hektarów pól.
Reklama