Austriacki Trybunał Konstytucyjny po raz pierwszy w swojej historii orzekł, że druga tura wyborów prezydenckich jest nieważna i trzeba ją powtórzyć. Dla lewackiej niemieckojęzycznej prasy ta niewygodna decyzja jest zbliżona do skandalu, natomiast dla większości niezależnych mediów wyrok austriackich sędziów jest dowodem na ich niezależność i dbanie o prawdziwą praworządność - pisze „Gazeta Polska Codziennie”.
Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w Austrii uznali drugą turę wyborów prezydenckich za nieważną i nakazali jej powtórzenie. Tym samym pełny, 14-osobowy skład sędziowski TK przyznał rację skarżącej Partii Wolnościowej (FPÖ), która kwestionowała prawidłowość wyborów prezydenckich. Sąd zgodził się z tym, że faktycznie miały miejsce nieprawidłowości, które mogły wpłynąć na wynik wyborów. Potwierdzono m.in., że w niektórych okręgach głosy oddane pocztą liczyły osoby niemające do tego uprawnień, zaś część oddanych głosów była otwierana i zliczana przed godz. 9 rano następnego dnia po głosowaniu, czego zabrania ordynacja wyborcza. W całym kraju w korespondencyjnych głosach stwierdzono aż 78 tys. wypadków nieprawidłowości. Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Robert Stein poinformował, że w sprawie przesłuchano 67 świadków, którzy w całej rozciągłości potwierdzili zasadność złożonych skarg.
Jazgot niemieckiej prasy
Chociaż już następnego dnia po ogłoszeniu decyzji o konieczności powtórzenia drugiej tury wyborów prezydenckich w Austrii rzecznik prasowy rządu kanclerz Angeli Merkel Steffen Seibert zapewnił podczas konferencji prasowej w Berlinie, że jest to suwerenna decyzja austriackiego trybunału, która nie wpłynie na wzajemne stosunki obu krajów, to jednak niemieckie media są pełne obaw. Niemcy boją się przejęcia władzy w Austrii przez partię FPÖ, którą cały czas pogardliwie nazywają eurosceptyczną i skrajnie prawicową. Dlatego decyzja TK nie spodobała się niemieckiej prasie. Dzienniki od razu napadły na austriackich sędziów, twierdząc, że ich decyzja była błędna i jedynie pogłębiła przekonanie, że Austria to „bananowa republika”.
O wielkim austriackim blamażu pisze „Der Spiegel”, który za obecną sytuację wini nie tylko sędziów TK, ale także rządzącą Austrią wielką koalicję (SPOE oraz OEVP), której partie „zamiast współpracować, ciągle prowadziły ze sobą liczne wojny, czego efektem jest rosnąca w siłę austriacka Partia Wolnościowa” – czytamy w hamburskim tygodniku. „Der Spiegel” ze zdziwieniem przyznaje, że nakazanie powtórzenia drugiej tury w całej Austrii jest czymś niespotykanym do tej pory w zachodniej demokracji.
W podobnym tonie pisze dziennik „Augsburger Allgemeine”, który wspomina nie tylko o blamażu, ale także o niebezpieczeństwie wygrania w dogrywce kandydata partii FPÖ, co jedynie – zdaniem tej niemieckiej gazety – utrwali podział kraju. Opiniotwórczy dziennik „Die Welt” stwierdza, że powtórzenie drugiej tury wyborów jest psychologicznym zwycięstwem FPÖ. „Teraz członkowie tej partii śmiało mogą czuć się silniejsi i powtarzać swoją tezę, że system EU jest już zużyty” – czytamy w „Die Welt”. Z kolei lokalny dziennik z Dolnej Saksonii „Algemeine” straszy, że jeżeli w powtórce wygra Norbert Hofer, to będzie on dążył do Oexitu, czyli wyjścia Austrii z Unii Europejskiej. „Berliner Zeitung” co prawda jest zdania, że w Austrii nie pogwałcono jeszcze demokracji, ale przyznaje, że „austriackie umiarkowane siły wystawione zostały na ciężką próbę, która będzie oddziaływała daleko poza ich granice”. „Blamaż Alpenrepublik jedynie wzmacnia skrajnych populistów z FPÖ” – wyrokuje dziennik „Freie Presse”.
Zwycięstwo praworządności
Dla niezależnych komentatorów i zdecydowanej większej części austriackiej opinii publicznej nie ulega najmniejszych wątpliwości, że decyzja sędziów austriackiego TK świadczy o niezależności i dbaniu o praworządność. Na dziesiątkach stron społecznościowych dominują wpisy, że to federalny rząd Austrii oraz urzędnicy z Brukseli są nieudacznikami, podobnie jak przedstawiciele największych austriackich partii: socjaldemokraci i chadecy, a właśnie tylko sędziowie Trybunału Konstytucyjnego okazali się prawdziwymi orędownikami praworządności i demokracji. Przewodniczący 14-osobowego składu sędziowskiego TK Gerhard Holzinger w ustnym i wstępnym uzasadnieniu wyroku zapewniał: „Wybory są fundamentem demokracji, więc ochrona za wszelką cenę tego fundamentu jest naszym wspólnym obowiązkiem (…). Nikt nie powinien czuć się ani przegranym, ani wygranym po tej decyzji, bowiem powinniśmy dążyć do wspólnego celu, jakim jest zaufanie do państwa prawa”.
Komentując wyrok w sprawie wyniku wyborów prezydenckich, austriacki kanclerz Christian Kern podziękował sędziom TK za szybkie, transparentne i bezstronne działanie. Kern zaznaczył, że TK unieważnił drugą turę nie ze względu na manipulacje, lecz za względu na błędy formalne.
Strach lewicowych elit
W zasadzie wszyscy komentatorzy nie mają wątpliwości, że „panująca w Europie” lewica jest pełna obaw, że po ewentualnym wygraniu austriackiej dogrywki przez Norberta Hofera (co jest jak najbardziej prawdopodobne), kraj skręci ostro na prawo. Austriaccy oraz niemieccy mainstreamowi eksperci nie owijają w bawełnę i wprost straszą takim rozwiązaniem, twierdząc, że jest to zagrożenie dla całej Europy. Profilaktycznie więc straszą zarówno Hoferem, jak i innymi przedstawicielami partii FPÖ, zarzucając im chęć rozbicia Unii Europejskiej. Nie pomagają ciągłe tłumaczenia szefa Partii Wolnościowej Hansa Christiana Strachego, że ani on, ani nikt z jego partii nie zamierza niszczyć UE, lecz chce ją jedynie reformować. – Jeszcze raz powtarzam: naszym celem nie jest wcale wyjście z Unii Europejskiej, co niesłusznie nam się zarzuca. Naszym celem jest jedynie zreformowanie wspólnoty i stworzenie jedności na bazie narodowych państw – powiedział Hans Christian Strache w austriackiej telewizji. – Przecież obywatele już dawno pokazali, że nie zgadzają się z tworzeniem jakiegoś zjednoczonego scentralizowanego państwa europejskiego. Chcemy zreformowanej Unii, nie owiniętej wokół Brukseli, lecz działającej bliżej zwykłego człowieka – dodał szef austriackiej Partii Wolnościowej, jeszcze raz zaznaczając, że zarówno on, jak i jego partia chcą końca, ale tylko Europy w obecnym kształcie, co wcale nie oznacza jakiegoś eurosceptycyzmu. Zdaniem Strachego, jeżeli urzędnicy w Brukseli nadal będą utrzymywali obecny fałszywy kurs, to o wyjściu z Unii pomyśli nie tylko Austria, ale także Holandia, a może i inne państwa.
Sądna jesień w Austrii
Jedno jest pewne: 8 lipca br. nie dojdzie do zaprzysiężenia na prezydenta Alexandra Van der Bellena, związanego z Partią Zielonych, uznanego za zwycięzcę II tury wyborów. Wstępnie mówi się, że powtórka drugiej tury nastąpi najwcześniej na jesieni tego roku. Eksperci przewidują, że nowa kampania wyborcza będzie wyjątkowo ostra, spolaryzowana i skupi się na problemach związanych z sytuacją po Brexicie, uchodźcami oraz tym, gdzie stoi obecnie Austria. Zgodnie z austriacką konstytucją, w okresie przejściowym, do czasu wybrania nowego prezydenta, urząd obejmuje trzech przewodniczących Federalnej Rady Narodowej (izba niższa parlamentu). Są to socjaldemokratka Doris Bures, chadek Karlheinz Kopf i właśnie Norbert Hofer z partii wolnościowej FPÖ, który przegrał niewielką liczbą głosów z Van der Bellenem.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Austria
Waldemar Maszewski (Hamburg)