Przed planowanymi na wrzesień wyborami do Bundestagu niemiecka skrajna lewica zacieśnia związki z Władimirem Putinem.
Nie jest to jedyna wypowiedź polityka niemieckiej lewicy, w której członkowie pozytywnie wypowiadają się o polityce Rosji.- W obliczu światowego terroryzmu państwa te muszą ze sobą współpracować - powiedział Gysi.
O wiele bardziej krytycznie wypowiada się brytyjski pisarz James Hawes. Zauważa on, że silny bastion Die Linke znajduje się na wschodzie Niemiec. Wedługniego Die Linke jest wręcz cieniem STASI, a niektóre z jej korzeni zahaczają również o działające w latach 70. terrorystyczne ugrupowanie Frakcja Czerwonej Armii, znana też jako Grupa Baader-Mainhof. W 2013 r.niemiecka stacja telewizyjna wyemitowała film dokumentalny, w którym ujawniono dokumenty, z których wynika, że Gregor Gysi był tajnym współpracownikiem STASI. Niemiecka Komisja ds.Immunitetów podała, że Gysi, który miał być zwerbowany w 1975 r., współpracował ze Stasi pod pseudonimem „Notariusz”.- Kariery wielu zachodnioniemieckich członków partii lewicowych rozpoczęły się w prosowieckiej Niemieckiej Partii Komunistycznej (DKP), która była popularna w latach 70. ubiegłego wieku – przyznaje Loren Balhron z partii Die Linke w wypowiedzi dla lewicowego portalu Jacobinmag.
- Nie ma znaczenia czy sympatycy czczą Trockiego czy Putina. Główną siłą napędową działania takich ugrupowań jest nienawiść do Zachodu, liberalizmu zaś wsparcia ugrupowanie to szuka w Rosji, którą uznają za naturalnego sojusznika. Z jednej strony mamy więc nienawiść do NATO, globalizacji i Amerykanizacji, z drugiej chęć odnowienia relacji z Rosją, bez znaczenia czy chodzi o Związek Sowiecki czy państwo mafijne Putina. Podobają im się zarówno rosyjski porządek społeczny jak i polityczny sojusz – zauważa James Hawes.