Zwycięstwo piłkarskiej reprezentacji Węgier nad Islandią 2:1 w eliminacjach do EURO wywołało na Węgrzech euforię. Węgrom udało się wygrać mimo pustych trybun i tego, że trenera nie było na stadionie z powodu zakażenia koronawirusem – podkreślają w piątek media.
Wrócimy na Stadion Puskasa w Mistrzostwach Europy!" - pisze dziennik "Magyar Nemzet";
Węgierska reprezentacja w ostatniej chwili odwróciła szalę w zupełnie niewiarygodnym meczu
- czytamy w "Nepszava". Dziennik "Nemzeti Sport" (Sport Narodowy) pisze zaś, że Dominik Szoboszlai "cudowną bombą wystrzelił węgierską reprezentację do Mistrzostw Europy".
Szoboszlai winner in injury time to send Hungary through. This after Iceland was leading 1-0 in the 87th minute pic.twitter.com/pQtMjWdZrx
— J (@Matamatically) November 12, 2020
Wszystkie media podkreślają, że dwa węgierskie gole zostały strzelone pod sam koniec spotkania: w 88. i 91. minucie. Jak oceniają, trzeba było do tego "cudownej woli". Według "Nemzeti Sport" drużyna "do ostatniej minuty fantastycznie walczyła" i "z niezwykłą brawurą" zwyciężyła po golu Islandczyków na samym początku meczu.
Media zwracają uwagę na trudne warunki, w jakich odbywał się mecz. Z powodu obostrzeń epidemicznych na widowni nie było kibiców, a zarażony koronawirusem trener Marco Rossi kierował drużyną "zdalnie" ze swojego domu. UEFA - jak podkreśla "Magyar Nemzet" - pozwoliła na umieszczenie na stadionie jednego transparentu, na którym znalazły się pierwsze słowa wiersza "Wezwanie" Mihalya Voeroesmartyego:
Twojej ojczyzny niezłomnie wierny Madziarze strzeż.
Ze względu na obowiązującą od godz. 20 godzinę policyjną i zakaz zgromadzeń kibice nie mogli zrobić więcej, niż przywitać autobus wiozący reprezentację na miejsce meczu ogniami bengalskimi.
Potem zostało im niecałe pół godziny, żeby wrócić do domu, o czym zostali ostrzeżeni przez policjantów
- czytamy w "Magyar Nemzet".
Szoboszlai powiedział, że po golu Islandczyków było "bardzo ciężko", ale drużyna "nie poddała się ani na chwilę".
Jeszcze nie mieści mi się w głowie, co ten gol oznacza dla węgierskiej reprezentacji, ale nie mogę się doczekać, że zagramy na mistrzostwach Europy na tym cudownym stadionie przed 70 tys. węgierskich kibiców.
Jak dodał, w ostatnich tygodniach przeżył "wielki rollercoaster", bo jeszcze w niedzielę wydawało się, że nie będzie mógł wziąć udziału w meczu, i dopiero w poniedziałek okazało się, że jednak może zagrać. "W chwili euforii po zdobyciu gola przewinęła mi się przed oczami cała moja kariera i to, jak dotarłem do tego momentu od czasów dzieciństwa" - powiedział.
Inny piłkarz Endre Botka powiedział, że dla niego inna opcja niż wygrana nie wchodziła w grę.
Wszyscy wiedzą, w jakiej sytuacji jest kraj. O ósmej każdy musi być w domu, więc wiedzieliśmy, że wszyscy oglądają mecz. Graliśmy też dla pracowników służby zdrowia, żeby wszystkim dać w tej trudnej sytuacji trochę radości.
Bramkarz Peter Gulacsi powiedział po meczu, że po stracie gola miał "gulę w gardle", bo chociaż fakt, że piłka wymknęła mu się z rąk, jest składową tej gry, to bardzo żałował, że stało się to w tak ważnym meczu.