Lider światowego rankingu tenisistów Novak Djokovic sensacyjnie odpadł w trzeciej rundzie turnieju ATP 1000 w Indian Wells. Serb przegrał 4:6, 6:3, 3:6 z Włochem Lucą Nardim, który do turnieju dostał się po... przegranych kwalifikacjach i szczęśliwym zbiegu okoliczności. Komentujący spotkanie zastanawiali się, czy to największa niespodzianka w historii tenisa.
Nardi dostał szansę gry w Indian Wells jako tzw. lucky loser (szczęśliwy przegrany). W kwalifikacjach przegrał z Belgiem Davidem Goffinem, ale w ostatniej chwili zastąpił kontuzjowanego Argentyńczyka Tomasa Martina Etcheverry'ego.
"Śniło mi się to wczoraj" - powiedział bezpośrednio po meczu Nardi, zajmujący dopiero 123. miejsce na liście ATP.
To niesamowite uczucie. Nawet nie wyobrażałem sobie, że mogę z nim zagrać, a teraz go pokonałem. Przed meczem powiedziałem mojemu trenerowi, że nie chcę przegrać 1:6, 1:6
- przyznał później na konferencji prasowej.
36-letni Djokovic pogratulował młodszemu o 16 lat rywalowi, a sobie wystawił surową ocenę. "Byłem zaskoczony poziomem mojej gry, bardzo słabym" - podkreślił zwycięzca 24 turniejów wielkoszlemowych.
Djokovic wygrywał w Indian Wells w latach 2008, 2011, 2014, 2015 i 2016. Wrócił do Kalifornii po długiej przerwie. Turniej został odwołany w 2020 roku z powodu pandemii, a Serb nie mógł grać przez kolejne trzy lata z powodu amerykańskich ograniczeń w podróżowaniu dla osób niezaszczepionych na Covid-19.