Kamil Stoch nieoczekiwanie był najsłabszym polskim skoczkiem w kwalifikacjach do niedzielnego konkursu olimpijskiego w Pekinie, zajął w nich 36. miejsce. Lider Biało-czerwonych nie traci jednak optymizmu i zachowuje spokój przed walką o medale.
Trzykrotny mistrz olimpijski od pierwszego skoku w Zhangjiakou imponował swoimi skokami. Nieco gorzej Kamil Stoch, po czwartkowych i piątkowych treningach, zaprezentował się w sobotę. 34-latek w kwalifikacjach zajął dopiero 36. miejsce i był najsłabszym z Biało-czerwonych. Trzeba jednak przyznać, że w loteryjnych warunkach nie miał szczęścia do wiatru.
Te skoki nie były idealne, mogą być lepsze, z lepszą energią, ale warunki też nie pomagają
- komentował Stoch w rozmowie z TVP Sport.
Skoczek z Zębu zachowuje jednak spokój przed niedzielnym konkursem olimpijskim.
Prezentuje dobry poziom, skoki są porównywalne. Jest wprawdzie wciąż nad czym pracować, ale nie ma powodów do niepokoju.
W sobotę w kwalifikacjach bombę odpalił Piotr Żyła. "Wiewiór" osiągnął 102,5 metra i zajął trzecie miejsce za Norwegami Mariusem Lindvikiem (100,5 m) i Robertem Johanssonem (103 m). Mistrzowi świata z Oberstdorfu jednak dość mocno - dla odmiany - powiało pod narty.
Fajnie było, ale się skończyło. Skoczyłem, jak umiałem i zrobiłem, co chciałem, było też trochę pomocy i powietrza z dołu
- przyznał Żyła.