Trener piłkarzy Legii Ricardo Sa Pinto przyznał, że akceptuje krytykę po ostatnich porażkach jego zespołu. Obrońców tytułu czeka jutro w Warszawie mecz 24. kolejki ekstraklasy z beniaminkiem Miedzią Legnica. Legia musi wygrać ten mecz, jeżeli chce potwierdzić swoje aspiracje do obrony tytułu.
Zajmująca drugie miejsce w tabeli Legia przegrała dwa poprzednie mecze po 0:2 - z Cracovią u siebie i z Lechem w Poznaniu. Warszawski klub (42 pkt) traci już siedem punktów do lidera Lechii Gdańsk. Sa Pinto przyznał, że Legia ma problem w grze pod bramką przeciwnika.
"Zdobyliśmy tylko jedną bramkę w trzech meczach. Z Wisłą Płock czy Cracovią mieliśmy szanse, jednak przeciwko Lechowi nie stworzyliśmy groźnych okazji. Z drugiej strony brakuje nam tylko trzech goli, aby być najskuteczniejszą drużyną ekstraklasy, więc nie jest aż tak źle. Wiemy, że musimy nad tym pracować"
- przyznał trener Legii na dzisiejszej konferencji prasowej.
Portugalczyk zaznaczył jednak również, że rywale, którzy pokonali jego zespół, nie uczynili tego ze względu na lepszą taktykę.
"Nie tworzyli po trzydzieści sytuacji w meczu. Futbol jest nieprzewidywalny, dynamiczny. Czasem o wyniku końcowym rozstrzyga jedna sytuacja. Akceptuję krytykę, która na nas spadła. Wiem, że musimy stwarzać więcej okazji w polu karnym. Nie jesteśmy taktycznie gorsi od innych drużyn w lidze"
- stwierdził.
Po poprzednim meczu na Łazienkowskiej trener Legii narzekał na stan murawy. Teraz nieco złagodził swoje stanowisko, choć powtórzył, że jej stan nie jest dobry.
"Gdy patrzy się z góry, murawa wygląda nieźle, jednak po zejściu na dół widać jej prawdziwy stan. Wiem, że ludzie odpowiedzialni za nią robią wszystko, co w ich mocy, aby była w jak najlepszym stanie. Musimy przygotować się na to, że warunki będą ciężkie. W obecnych warunkach klimatycznych to normalne. Proszę nie traktować tego jako wymówkę, musimy wygrać bez względu na wszystko. I tak myślę, że główne boisko jest w dużo lepszym stanie od bocznego"
- powiedział Portugalczyk.
W ostatnich dniach doszło do rozmowy trenera z prezesem Legii Dariuszem Mioduskim, co w niektórych mediach zostało określone jako wezwanie szkoleniowca "na dywanik".
"To była zwykła rozmowa. Podczas spotkania poruszyliśmy wiele kwestii. Przecież to całkowicie normalne, że prezes spotyka się ze szkoleniowcem"
- stwierdził Sa Pinto.