W sobotni wieczór na Stadionie Narodowym w Warszawie Polska zmierzy się z ostatnią drużyną rankingu FIFA. Biało-czerwoni, którzy w tym zestawieniu zajmują 24. miejsce podejmą w eliminacjach piłkarskich mistrzostw świata 210. na liście San Marino.
Jakikolwiek inny wynik niż wyraźne zwycięstwo gospodarzy trudno sobie wyobrazić, chociaż w przeszłości zdarzało się, że przed kompromitującym remisem naszą drużynę strzałem ręką musiał ratować Jan Furtok. Tak było w 1993, gdy zespół prowadzony przez trenera Andrzeja Strejlaua na stadionie Widzewa wygrał zaledwie 1:0.
Z San Marino Polacy odnieśli również rekordowe zwycięstwo, w eliminacjach mundialu 2010 w Kielcach drużyna prowadzona przez Leo Beenhakkera strzeliła rywalom 10 bramek nie tracąc żadnej. Sobotni mecz na Narodowym też zapisze się w historii polskiej piłki - będzie bowiem pożegnaniem z kadrą Łukasza Fabiańskiego.
To jest spełnienie marzeń by kończyć reprezentacyjną karierę na tym wypełnionym kibicami pięknym stadionie
- przyznał Fabiański, który ma wybiec w podstawowym składzie.
Doświadczony bramkarz w kadrze wystąpi po raz 57. w karierze. 36-letni golkiper w pamięci kibiców zapisał się wieloma świetnym interwencjami, między innymi podczas udanych dla naszej drużyny mistrzostw Europy w 2016 roku, ale ostatnio coraz częściej zmagał się z urazami. To właśnie kłopoty zdrowotne były powodem rezygnacji Fabiańskiego z dalszych występów w reprezentacji Polski.
W Seravalle we wrześniu Biało-czerwoni wygrali bez większych problemów 7:1 i była to najwyższa porażka San Marino w tych eliminacjach. Powtórka wyniku w sobotę mile widziana, a już kilka dni później - we wtorek - Polacy zmierzą się z Albanią.