Dzięki remisowi Jagiellonii Białystok z Rakowem Częstochowa (0:0), piłkarze Legii nie musieli nawet wstawać sprzed telewizorów, by już na trzy kolejki przed końcem sezonu Ekstraklasy świętować mistrzostwo Polski. Kto miał największy wkład w wygranie ligi? Który z piłkarzy najbardziej rozczarował i jak duży udział w sukcesie stołecznej ekipy miał trener Czesław Michniewicz? „Niezależna.pl” wzięła pod lupę najlepszą drużynę w kraju.
Piłkarze (oceny: od 1 do 5, gdzie 5 to najwyższa nota)
Artur Boruc. Jego oponenci narzekali, że stary (41 lat), że za dużo zarabia ( około 400 tysięcy euro rocznie), ale prawda jest taka, że kiedy drużynie nie szło, to doświadczony bramkarz w pojedynkę wywalczył Legii kilka punktów. W żadnym meczu nie zszedł z przyzwoitego, wysokiego poziomu. I dla drużyny i dla niego idealnym rozwiązaniem będzie przedłużenie umowy o kolejny sezon.
Ocena: 4+
Cezary Miszta. Młody, zdolny. W przyszłości ma zastąpić w bramce Legii Boruca. Na razie terminuje u starszego kolegi. Zagrał w 4 meczach. Nie zawiódł, ale i nie błysnął.
Ocena: 3
Artur Jędrzejczyk. Początek wiosny miał słaby. Sprokurował kilka brzemiennych w skutki rzutów karnych. Solidny, ale bez błysku. Od kapitana trzeba wymagać więcej!
Ocena: 3
Josip Juranović. Klasa światowa. Najlepszy prawy obrońca lub wahadłowy ligi. Szybki, waleczny, niezły technicznie. Kolegom dogrywa piłkę na nos. Z Legii trafił do kadry wicemistrzów świata – Chorwacji. Jeden z tych, na których odejściu stołeczny klub może zarobić krocie.
Ocena: 5
Filip Mladenović. Jego sprowadzenie z Lechii Gdańsk przed rokiem okazało się strzałem w dziesiątkę. Płuca Legii. Może przez 90 minut biegać od pola karnego do pola karnego. Kapitalnie ułożona lewa noga. Zaliczył pięć kluczowych zagrań, które na gole zamienił Tomas Pekhart. Sam zdobył siedem bramek. Reprezentant Serbii, to obok Juranovicia najlepszy defensor ligi.
Ocena: 5
Igor Lewczuk. Można tylko westchnąć – ach, te kontuzje... Doświadczony defensor po sezonie opuści Łazienkowską, ale może to uczynić z podniesioną głową. Jeśli był zdrowy i grał, to prezentował spokój i solidny poziom.
Ocena: 3+
Mateusz Wieteska. Jeden z ulubieńców trenera. Nie stracił miejsca w składzie, nawet kiedy popełniał proste błędy. Jeśli ustabilizuje formę, będzie czołowym stoperem ligi.
Ocena: 3+
Mateusz Hołownia. Dostał szansę w końcówce sezonu i nie zawiódł. Dobrze się czuł w trzyosobowym zestawie obrony. Solidny ligowiec, ale mimo wszystko, Legia to dla niego chyba zbyt duży rozmiar kapelusza.
Ocena: 3
William Remy. Wielkie rozczarowanie. Francuz był wiecznie kontuzjowany. Zimą opuścił Legię obrażony za potężną grzywnę finansową, jaką otrzymał za złamanie obostrzeń związanych z pandemią.
Ocena: 1+
Luis Rocha. Jesienią zagrał w 2 meczach. W obu bez szału. Zimą pozwolono mu odejść do Cracovii. I wydaje się, że to klub skrojony na miarę jego możliwości.
Ocena: 2-
Paweł Stolarski. Ma na koncie 4 spotkania. Bez wyrazu. Kiedy przyszła oferta z Pogoni, szybko go spakowano. Nie grał w Legii, incydentalnie występuje w drużynie ze Szczecina.
Ocena: 2-
Artem Szabanow. Wypożyczony z Dynama Kijów zawodnik, jak szybko pojawił się w Warszawie, tak jeszcze szybciej, po doznaniu kontuzji, wrócił na Ukrainę. Zostanie zapamiętany jako ten, przez którego błąd w meczu z Piastem Legia odpadła z Pucharu Polski.
Ocena: 2
Domagoj Antolić. W grudniu wygasł jego kontrakt i wyjechał do Arabii Saudyjskiej. Miał swoich zwolenników, ale to gracz nie pasujący do współczesnej piłki. Miał tendencje do notorycznego zwalniania gry.
Ocena: 3-
Walerian Gwilia. Od ofensywnego pomocnika i reprezentanta Gruzji należy wymagać zdecydowanie więcej, niż... jedna asysta w sezonie. Po rozgrywkach opuści Legię. Domaga się podwyżki, na którą postawą na boisku zupełnie nie zasłużył.
Ocena: 3-
Mateusz Cholewiak. O ile przy poprzednim trenerze – Aleksandarze Vukoviciu pojawiał się na boisku i robił na placu sporo wiatru, to za rządów Czesława Michniewicza miał spore problemy z załapaniem się nawet na ławkę rezerwowych. Latem odejdzie i nikt po nim nie będzie płakał.
Ocena: 2-
Bartosz Kapustka. Trener Michniewicz wierzy w niego bezgranicznie. I chyba ma rację, bo Bartek po perturbacjach zdrowotnych, z każdym kolejnym meczem spisywał się lepiej. Lider środka pola.
Ocena: 4+
Michał Karbownik. Cudowne dziecko klubowej akademii. Niewysoki, szczuplutki, ale na boisku widzi wszystko. Równie efektowny na lewej obronie, jak i w środku pomocy. Nic dziwnego, że jesienią angielski Brighton zapłacił za niego ponad pięć milionów euro.
Ocena: 4
Jakub Kisiel. 18-latek powoli jest wprowadzany do pierwszego zespołu. Zagrał w dwóch meczach. Zdaniem Czesława Michniewicza to materiał na niezłego pomocnika.
Ocena: 3-
Luquinhas. Najbardziej efektownie grający piłkarz Legii. Technicznie przerasta całą ligę o dwie długości, może dlatego jest najczęściej faulowanym graczem Ekstraklasy. Jego jedynym mankamentem jest mizernie słabe uderzenie na bramkę.
Ocena: 4+
Andre Martins. Jeden z najinteligentniejszych piłkarzy biegających po polskich boiskach. Świetnie czyta grę i reguluje tempo akcji. Piłkarz z drugiego planu, ale taki, bez których o sukcesy byłoby warszawianom znacznie trudniej.
Ocena: 4+
Bartosz Slisz. Sprowadzony z Zagłębia Lubin za półtora miliona euro zawodnik, w drugim sezonie przy Łazienkowskiej udowodnił, że warto było na niego wydać takie pieniądze. Piłkarz bez układu nerwowego. Mimo 22 lat, na pozycji defensywnego pomocnika spisywał się jak rutyniarz.
Ocena: 4
Paweł Wszołek. Jeśli grał, to zwykle nie zawodził. Dynamiczny, odważny, nie boi się pojedynków jeden na jeden. W czerwcu kończy mu się kontrakt i... raczej nie zostanie przedłużony. Podpadł trenerowi w meczu z Wisłą Płock (4:3), kiedy zdjęty w przerwie z boiska, zrobił w szatni awanturę. Ukarany finansowo kajał się i przepraszał, ale tym wybuchem chyba przekreślił swoją przyszłość w Legii.
Ocena: 4-
Kacper Skibicki. Od całej rzeszy młodych ludzi pukających do szerokiej kadry pierwszej drużyny, wyróżnia go fakt, że w debiucie zdobył zwycięskiego gola w meczu z Lechem. Tyle i tylko tyle. Czekamy na więcej.
Ocena: 3
Joel Valencia. Wielki zawód. Gdyby zamiast niego wystawić gracza z – powiedzmy – 9. ligi, to pewnie nie spisałby się gorzej, bo słabiej po prostu się nie da. Sezon finiszuje, ale Valencii nie ma już w Warszawie. Wrócił do Brentford, skąd był wypożyczony. Patrząc jak kaleczył rzemiosło, aż trudno uwierzyć, że dwa lata temu wyjeżdżał do Anglii z Piasta Gliwice, jako najlepszy zawodnik Ekstraklasy.
Ocena: 1
Tomas Pekhart. Mierzący 194 cm i ważący 91 kg czeski napastnik przeszedł przez ligę jak czołg. Mało ruchliwy, ale zabójczo skuteczny w polu karnym. Z 22 golami na koncie ma już pewny tytuł króla strzelców Ekstraklasy. Można śmiało powiedzieć, że bez jego trafień, nie byłoby mistrzostwa.
Ocena: 5
Rafael Lopes. Portugalczyk strzelał ważne bramki. Pokonał min. bramkarzy Lecha i Piasta, ale nie miał szans na wygranie rywalizacji z zabójczo skutecznym Pekhartem. Dlatego był zaledwie rezerwowym. Musiało go to tym bardziej frustrować, że przed rokiem trafił na Łazienkowską jako kapitan Cracovii i jeden z lepszych atakujących ligi.
Ocena: 3+
Kacper Kostorz. Ma już 21 lat, a mimo to wciąż mówi się o nim „młody i perspektywiczny”. Wystąpił w 5 meczach. Strzelił gola i zaliczył asystę. Za dobry na trzecioligowe rezerwy, wciąż za słaby na pierwszy skład.
Ocena: 3
Maciej Rosołek. Wystąpił w ośmiu meczach. Nie zachwycił, dlatego zimą został wypożyczony do I-ligowej Arki Gdynia, gdzie ma się ogrywać i zdobywać doświadczenie.
Ocena: 3-
Szymon Włodarczyk. 18-letni napastnik to dopiero melodia przyszłości, ale już wkrótce powinien, wzorem ojca Piotra, zacząć trafiać do siatki rywali.
Ocena: 2+
Jose Kante. Przez pół roku leczył kontuzje, a potem wyjechał do Kazachstanu. I chyba dobrze zrobił, bo tak podpadł kibicom rzucając na ziemię klubową koszulkę, że przy Łazienkowskiej miałby ciężkie życie.
Niesklasyfikowany
Ernest Muci. Albańczycy uważają go za najlepszego piłkarza młodego pokolenia w tym kraju. W Legii 20 -latek nic jeszcze nie pokazał.
Ocena: 1+
Czesław Michniewicz. Kiedyś nestor polskich szkoleniowców Wojciech Łazarek powiedział, że dobry trener powinien być jak matka – jak trzeba przytulić, a jak zajdzie potrzeba to w d... dać. I taki jest Michniewicz, który kapitalnie scementował szatnie. Otwarty na technologię warsztatowiec, pasjonat żyjąc piłką 24 godziny na dobę. Lubi i nie boi się stawiać na młodzież. Architekt mistrzostwa. Jesienią zamienił reprezentację Polski do lat 23 na Legię i po kilku miesiącach można już powiedzieć, że dokonał właściwego wyboru. Teraz wychwalany pod niebiosa, jednak prawdziwą weryfikacją jego umiejętności będą kwalifikacje do Ligi Mistrzów. Pan Czesław pewnie już zresztą wie, że krajowe sukcesy, nikogo przy Łazienkowskiej już nie wprawiają w euforię. W stołecznym klubie liczy się przede wszystkim to, co drużyna ugra w Europie.
Ocena: 4+
Oceniał Piotr Dobrowolski