Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Sport

Nie przyjechał, wódki się nie napił, to go nie wybrali. Koźmiński rozgoryczony podczas wyborów w PZPN

Cezary Kulesza z miażdżącą przewagą wygrał wybory na stanowisko prezesa PZPN. W wyścigu o fotel po Zbigniewie Bońku zdecydowanie wyprzedził Marka Koźmińskiego. Medalista z Barcelony już w swoim wystąpieniu przed głosowaniem sprawiał wrażenie człowieka przegranego.

Do wyborów na stanowisko prezesa PZPN wystartowało dwóch kandydatów. O schedę po kończącym drugą kadencję Zbigniewie Bońku ubiegali się Marek Koźmiński oraz Cezary Kulesza. Biznesmen z Podlasia zdecydowanie wygrał to starcie zdobywając 92 głosy delegatów. Koźmiński - były reprezentant Polski, olimpijczyk z Barcelony, a ostatnio wiceprezes PZPN ds. szkolenia zyskał poparcie zaledwie 23 uprawnionych do głosowania.

Reklama

Koźmiński już w swoim przedwyborczym wystąpieniu sprawiał wrażenie człowieka pogodzonego z porażką. Początkowo był uważany za pewniaka do zastąpienia Bońka, ale wraz z upływem czasu jego szanse malały. Przed środowym zjazdem PZPN mówiło się już głośno, że to Kulesza - który bardziej zabiegał o poparcie w "terenie" może być pewny zwycięstwa.

Marek ty jesteś fajny, ale gdybyś czasem przyjechał, wódeczki się napił, byłoby lepiej

- Koźmiński zdradził poniekąd w swym wystąpieniu kulisy walki o głosy w PZPN.

Ze słów 50-latka wynika, że o sympatii głosujących i wynikach wyborów na nowego szefa polskiej piłki bardziej decydowało wspólne picie "wódeczki" niż merytoryczne rozmowy o sporcie i przyszłości tej dyscypliny.

Reklama