Obrońca reprezentacji Polski Kamil Glik odniósł się publicznie do medialnych doniesień o rzekomym pobycie rodzin piłkarzy w tym samym hotelu, co reprezentacja Polski. - Niech nie dopisują teorii o rodzinach, że przeszkadzały itp., bo to po prostu krzywdzi - stwierdził doświadczony obrońca.
Reprezentacja Polski, selekcjoner Czesław Michniewicz oraz PZPN nie mają najlepszej medialnej passy po Mistrzostwach Świata w Katarze. Wszyscy znaleźli się w ogniu krytyki: za styl, w jakim grała kadra; rzekome premie dla zawodników, a teraz jeszcze doszła do tego... "afera hotelowa".
Portal Interia.pl napisał, że rodziny kilku piłkarzy miały zamieszkać w tym samym hotelu, co zawodnicy i miało być to powodem "zgrzytu" między selekcjonerem Czesławem Michniewiczem a prezesem PZPN Cezarym Kuleszą.
- Selekcjoner wyraził zgodę, aby na kilka dni w hotelu zamieszkały też żony i rodziny kilku piłkarzy. Co prawda byli oni rozlokowani na pierwszym piętrze, podczas gdy drugie było zamknięte wyłącznie dla drużyny. Nasz informator jednak twierdzi, że przez obecność bliskich piętro niżej w pewnych momentach zgrupowanie przypominało kolonię, gdyż piłkarze i tak schodzili do swych rodzin. Na pewno nie wpływało to korzystnie na koncentrację. Na tym tle doszło także do zgrzytu na linii Michniewicz - prezes PZPN-u Cezary Kulesza
- napisała Interia.
Do tej pory żaden z zawodników nie odpowiedział pod nazwiskiem na tę kwestię. W końcu zrobił to Kamil Glik, w programie "Mundialowe Zero" Krzysztofa Stanowskiego.
- Niech nie dopisują teorii o rodzinach, że przeszkadzały itp., bo to po prostu krzywdzi. Wiesz, ja mam to w d..., ale to, że żona z dziećmi i mama i teściowa, przyjechały za moje pieniądze (250 tys. złotych) do hotelu oddalonego od 40 minut od nas, to jest złe?
- pytał Glik w wiadomości do Stanowskiego.
Widziałem się z żoną, dziećmi i mamą dwa razy, po meczach z Meksykiem i Arabią, między 13.00 a 20.00, bo było pozwolenie na wyjście na obiad z dziećmi i żoną. I po ostatnim meczu, gdzie już było wiadomo, że wracamy. Robienie rodzinom krzywdy, że nam przeszkadzały, że za pieniądze PZPN się bawiły, to najwyższe skur...two z możliwych
Sam Stanowski dodał, że zdarzyły się pojedyncze noclegi pojedynczych rodzin piłkarzy w tym samym hotelu (z powodu braku miejsc w innych hotelach), ale rodziny były zakwaterowane w innym skrzydle hotelu i miało to charakter incydentalny, tj. jednodniowy.