FC Barcelona długo męczyła się z broniącym się ze spadkiem Las Palmas. Barca ostatecznie wygrała jednak 2:0 i utrzymała pozycję lidera La Liga. Cały mecz w barwach Blaugrany rozegrali Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski, a polski bramkarz kilkakrotnie musiał zaprezentować swój kunszt, by uchronić drużynę prowadzoną przez Hansiego Flicka przed kompromitacją.
Na Estadio Gran Canaria długo nie było widać różnicy, jaka dzieli w tabeli Barceloną walczącą o tytuł i 17. zespół, marzący o utrzymaniu w La Liga. Drużyna z Las Palmas nie wygrała w sześciu poprzednich ligowych spotkaniach. Po raz ostatni sięgnęła po trzy punkty pod koniec grudnia (1:0 Espanyolem). Miesiąc wcześniej nieoczekiwanie pokonała "Barcę" 2:1 na jej terenie, więc faworyt miał powody, aby nie lekceważyć rywala.
Wojciech Szczęsny już w pierwszym kwadransie dwukrotnie zażegnał groźne sytuacje. Katalończycy też wykreowali okazje do otwarcia wyniku, a najlepszą krótko przed przerwą zmarnował Lamine Yamal.
Po godzinie gry rezerwowy Dani Olmo w polu karnym wymanewrował defensywę miejscowych i oddał silny strzał pod poprzeczkę. Bramkarz Jasper Cillessen był bezradny. Lewandowski kilka razy próbował powiększyć konto najskuteczniejszego zawodnika LaLiga (20 goli), ale za każdym razem brakowało mu precyzji.
W finałowych minutach gospodarze domagali się rzutu karnego po zatrzymaniu piłki ręką przez obrońcę Barcelony. Główny arbiter długo analizował sytuację i ostatecznie zasygnalizował... pozycję spaloną. W doliczonym czasie gry wynik ustalił inny rezerwowy - Ferran Torres.
Barcelona prowadzi w tabeli z dorobkiem 54 pkt. "Oczko" mniej ma drugie stołeczne Atletico. Real Madryt traci trzy punkty - "Królewscy" w poniedziałek podejmą Gironę.