Pogoń Szczecin w drugiej rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy wygrała z północkoirlandzkim Linfield. W Belfaście popis znakomitej gry dał Kamil Grosicki - gdyby nie on, o pozytywny wynik mogłoby być ciężko.
Pogoń objęła prowadzenie w 14. minucie. Kamil Grosicki pewnie wykorzystał jedenastkę po tym, jak w polu karnym lewy obrońca Linfield powalił na ziemię Lukę Zahovicia. "Grosik" do jedenastki podszedł niezwykle pewnie, zmylił bramkarza i Portowcy cieszyli się z prowadzenia.
W 40. minucie Grosicki dośrodkowywał z rzutu rożnego, a piłkę do siatki posłał Gamboa. Do przerwy Pogoń prowadziła 2:0 i wydawało się, że będzie kontrolować mecz także w drugich 45 minutach. Jednak w 55. minucie fatalny błąd przy stałym fragmencie gry popełnił bramkarz Pogoni - Stipica. Wypuścił piłkę z rąk, co wykorzystał Finlayson i było 1:2.
W 63. minucie Pogoń prowadziła już 3:1. Tym razem Grosicki dośrodkował z kornera, pierwszy strzał Portowców odbił bramkarz gospodarzy, a Mariusz Malec dobił piłkę do bramki. Kolejny raz było to świetne dośrodkowanie "Grosika", grającego przeciwko Linfield doskonały mecz. Trzy minuty później Pogoń zagrała kapitalną akcję, której głównym bohaterem był Kuluris. Rozpoczął akcję, rozegrał i zakończył celnym strzałem. 4:1. W 80. minucie gospodarze strzelili drugiego gola - "zawiesinka" w pole karne, zgranie i strzał z woleja. Na liście strzelców Ben Hall.
Pogoń miała apetyty na piątą bramkę. Grosicki wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale zamiast strzelać, chciał pokazać, jak jest koleżeński, podając do Sebastiana Kowalczyka. Ale pomocnika Pogoni uprzedził obrońca i z bramki nici. Udało się jednak w doliczonym czasie gry: asysta Grosickiego, gol Fornalczyka.
Pogoń nie miała łatwej przeprawy, bo gospodarzom nie uznano dwóch goli (na tym etapie rozgrywek nie ma VAR), ale przywozi do Szczecina trzybramkową zaliczkę. Teraz czas na wyciągnięcie wniosków, by jej nie zmarnować.