Przed meczem w Londynie wszystko przemawiało na korzyść Arsenalu - pozycja w tabeli, zdobyte punkty 33 wobec dwóch, stosunek bramek. Goście to jedyny zespół, który w tym sezonie w Premier League nie zaznał jeszcze smaku zwycięstwa. Roszada na stanowisku trenera przed miesiącem też na niewiele się zdała.
Szczęśliwa wygrana Arsenalu
"Kanonierzy" wprawdzie kontrolowali grę, ale stwarzali mało klarownych sytuacji. Trener Mikel Arteta próbował zmianami odmienić oblicze drużyny, jednak rezerwowi też długo niewiele wnosili do meczu. Z drugiej strony przeszkodą nie do pokonania był przez większość spotkania Sam Johnstone. Jednak w 70. minucie bramkarz gości skapitulował po zagraniu Bukayo Saki i swojej niefortunnej interwencji - piłka odbiła się od słupka, a następnie od jego pleców i trafiła do siatki, a gola uznano za samobójczego.
Ambicja „Wilków” została nagrodzona w samej końcówce spotkania. W zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła do Tolu Arokodare’a, który strzałem głową wyrównał na 1:1. Gdy sensacja wisiała w powietrzu w doliczonym czasie gry, po uderzeniu rekonwalescenta Gabriela Jesusa, goście po raz drugi musieli pogodzić się z bramką samobójczą. Piłka kopnięta przez Brazylijczyka po drodze zmieniła tor lotu po odbiciu się obrońcy Yersona Mosquery.
Arsenal prowadzi z dorobkiem 36 punktów. O pięć jest gorszy wicelider Manchester City, który w niedzielę zagra w stolicy z Crystal Palace.