Zbigniew Boniek przyznał, że oczekiwania względem meczu z Argentyną były większe. "Nie było pozytywnych emocji, oglądaliśmy wspaniałego Wojtka Szczęsnego. Trudno być wniebowziętym po takim spotkaniu. Wesele dalej trwa" - ocenił były prezes PZPN.
"Polska drużyna zdanie wykonała w poprzednich meczach, remisując z Meksykiem i wygrywając z Arabią Saudyjską. Szczęsny przed mundialem powiedział, że za mecz z Argentyną dopisujemy sobie zero punktów" - powiedział wiceprezydent UEFA na antenie Radia Zet.
Boniek przyznał, że zaskoczył go brak energii u biało-czerwonych. Jego zdaniem trener Czesław Michniewicz lubi grać defensywnie, lubi też wychodzić szybkim kontratakiem. Po to było wystawienie do gry po przerwie Jakuba Kamińskiego i Michała Skórasia.
Minimum osiągnęliśmy. Takie zadanie postawił PZPN. Wrażenie artystyczne nie było jednak najlepsze. Rok temu z Hiszpanią o tej porze graliśmy bardzo dobrze, ofensywnie. Nie chciałbym pójść w analizę negatywną, na ocenę przyjdzie czas po mistrzostwach
- dodał.
Boniek, oceniając grę Lewandowskiego, wyjaśnił że środkowy napastnik żyje z podań kolegów. "Robert wyglądał tak, jakby stał na autostradzie pod Las Vegas. Samochody jechały, ale nie było żadnego, który mógłby mu pomóc" - obrazowo nawiązał do gry kapitana biało-czerwonych z Argentyną.
Boniek podkreślił, że Szczęsny przeszedł już do historii. "Obronił dwa rzuty karne, których nie było. Piłka jest grą kontaktową. VAR powinien reagować tylko wtedy, gdy jest błąd sędziego. Zderzenie się Szczęsnego z Messim było przypadkowe. Tam nie było rzutu karnego" - ocenił.
Były doskonały reprezentant Polski zauważył, że jeśli spotkanie w 1/8 finału z Francją będzie wyglądało podobnie, to dopiero wtedy na biało-czerwonych wyleje się fala krytyki.