"Pisanie przez niemieckie gazety, że ten rekord musi pozostać, bo on trwa 40 lat, jest bzdurą. Rekordy są po to, żeby ją bić" - uważa europoseł Adam Bielan, który wczoraj mocno kibicował Robertowi Lewandowskiemu. Kapitan reprezentacji Polski pobił rekord, wcześniej należący do bohatera niemieckiego futbolu.
Robert Lewandowski został samodzielnym rekordzistą wszech czasów pod względem liczby bramek uzyskanych w jednym sezonie piłkarskiej Bundesligi. W sobotnim meczu ostatniej kolejki pokonał bramkarza Augsburga Rafała Gikiewicza, powiększając dorobek do 41 goli.
Przed meczem wielu niemieckich komentatorów wręcz apelowało, by posadzić Lewandowskiego na ławce, tak by nie mógł pobić rekordu Gerda Muellera. "Trzymałem kciuki i byłem w bardzo dużych emocjach, gdy Lewandowski grał to spotkanie" - przyznał europoseł Adam Bielan.
- Tu jest podłoże w relacji między naszymi narodami. Polityk PO, pan Sienkiewicz, jemu się też wymsknęło w piątek wieczorem, i tak napisał, że ten "nacjonalizm niemiecki czasem wychodzi". Pisanie przez niemieckie gazety, że ten rekord musi pozostać, bo on trwa 40 lat, jest bzdurą. Rekordy są po to, żeby ją bić. Chodziło o to, że bohaterowi niemieckiemu, który strzelał bramki w Budeslidze, ten tytuł miał odebrać ktoś inny, nie Niemiec, ale Polak. Polak, któremu powiedziano w poprzednim klubie, w Borussi, że nie może zarabiać tyle co Niemcy. Przez wiele lat musiał udowadniać, że jest lepszy od niemieckich kolegów
- dodał polityk.
Widzieliśmy niemieckiego trenera Augsburga, który zapowiadał, że Lewandowski będzie specjalnie kryty. Wydawało się, że cały zespół Augsburga skupiał się na tym, by Lewandowski nie strzelił bramki. Mimo to, naszemu rodakowi się to udało. To oczywiście jego zasługa.
Eurodeputowany ma nadzieję, że sukces Roberta Lewandowskiego wpłynie również na inne dziedziny życia publicznego.
- Jako jego rodacy, się z tego cieszymy, bo często odbieramy sygnały od naszego niemieckiego sąsiada pełne protekcjonizmu. Mam nadzieję, że dzięki sukcesowi Lewandowskiego Niemcy zaczną odrobinę poważniej nas traktować
- zakończył Bielan.