Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Niesamowite słowa Lewandowskiego: „Ludzie naprawdę mają pecha, tracą dużo więcej”

- Wielki pech, ale naprawdę - ja jestem szczęśliwym człowiekiem, ojcem, mężem, przyjacielem. Ludzie naprawdę mają pecha, tracą dużo więcej niż ja w tym półfinale. Ja to wezmę z dumą na klatę, bo nic innego mi nie pozostaje i tego szczęścia, które zaznałem w życiu nikt i nic nie jest w stanie mi zabrać - tak po półfinałowym biegu na 1500 metrów mówił w rozmowie z TVP Sport Marcin Lewandowski.

fot. Tomasz Hamrat/Gazeta Polska

Marcin Lewandowski, wskazywany jako jedna z medalowych nadziei Polaków, nie ukończył półfinałowego biegu na 1500 metrów. Na ok. 200 m przed metą, Polak doznał kontuzji, która uniemożliwiła mu dalszą rywalizację. Także w biegu eliminacyjnym nie obyło się bez problemów.

Lewandowski, w rozmowie z TVP Sport, mówił, że był to uraz łydki.

- Ja przyjechałem tutaj z - jak myślałem - drobnym urazem łydki. Sprawdzaliśmy to w obozie, USG nic nie wykazało. Pokazało tylko, że jest blizna i może być dyskomfort, ale nic poważnego nie ma. Powiedziałem sobie, że dopóki mi noga nie odpadnie, to będe ryzykował i dam z siebie wszystko. W czasie biegu dwa razy mocny prąd przeszedł mi przez łydkę, mimo że jestem na silnych lekach przeciwbólowych, to bardzo mocno poczułem. Nie byłem w stanie biec - powiedział sportowiec.

Przyznał, że jechał do Tokio z wielkimi nadziejami.

- Wielki pech, ale naprawdę - ja jestem szczęśliwym człowiekiem, ojcem, mężem, przyjacielem. Ludzie naprawdę mają pecha, tracą dużo więcej niż ja w tym półfinale. Ja to wezmę z dumą na klatę, bo nic innego mi nie pozostaje i tego szczęścia, które zaznałem w życiu nikt i nic nie jest w stanie mi zabrać. Wierzę, to ma wszystko swój cel i być może ten pech, który mnie prześladuje, w przyszłości będziem moim zbawieniem

- ocenił Marcin Lewandowski.

W późniejszej rozmowie z dziennikarzami, biegacz przyznał, że to będą prawdopodobnie jego ostatnie igrzyska. 

-  Nie ma co oszukiwać siebie, kibiców, sponsorów. Na razie chcę się skupić na przyszłym roku, w którym będzie 110 procent zaangażowania - tak jak do tej pory. Co później - zobaczymy. Ale nie ma co się oszukiwać, Paryż nie będzie dla mnie... Ewentualnie w roli działacza, ale nie sądzę - stwierdził.

 



Źródło: TVP Sport, niezalezna.pl, PAP

md