Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Mówili, że jadę tylko po kasę

 - Wyjeżdżając do Azerbejdżanu słyszałem opinie, że jadę tam tylko po to, żeby skasować parę ładnych pensji. Życie pokazało, jak wszystko może się zmienić w kilka miesięcy. Nikt chyba nie przypuszczał, że we wrześniu Legii nie będzie w pucharach, a ja zagram w Lidze Mistrzów – mówi obrońca Karabachu Agdam, Jakub Rzeźniczak.

Tomasz Hamrat/Gazeta Polska

Hucznie świętował pan drugi z rzędu awans do Ligi Mistrzów?

Choć awans zapewniliśmy sobie w środę, to świętować mogliśmy dopiero w sobotę. W weekend mieliśmy mały mecz na szczycie Premyer Ligi - z naszym rywalem do tytułu, Gabalą. Zależało nam żeby wygrać i pierwszy okres przed przerwą na reprezentację zakończyć z przytupem. Udało się zwyciężyć 2:1, więc plan zrealizowaliśmy w stu procentach. Świętowanie było bardzo delikatne…

Słabo jak na pierwszy w historii awans do LM drużyny z Azerbejdżanu.

Gdy wracaliśmy z Danii kibice hucznie powitali nas na lotnisku, emocji i radości nie brakowało. Nie byliśmy świadkami tego, co działo się na ulicach Baku po ostatnim gwizdku, ale słyszałem, że centrum miasta stało w korkach całą noc, do wczesnych godzin porannych. Dla całego Azerbejdżanu awans Karabachu był ważnym wydarzeniem - dostaliśmy nawet zaproszenie na spotkanie z prezydentem. W drużynie wielkiej fety nie było, bo trener Gurban Gurbanow nie lubi takich rzeczy. Zresztą większość zawodników w szatni wyznaje islam, dlatego alkohol nie jest tu mile widziany. Można jednak bawić się i bez alkoholu.

Jakim trenerem jest Gurbanow, który ma za sobą 14 lat występów w reprezentacji Azerbejdżanu?

Zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. W trakcie meczów to ostoja spokoju. Dużo wymaga od siebie i od drużyny. Co ciekawe, tu nie słychać o tym, że jakiś piłkarz jest zajechany czy nieprzygotowany fizycznie. Znany z ekstraklasy Donald Guerrier nie trenował miesiąc, a potem z dnia na dzień musiał wejść w trening i mecz i tak łapał formę. A jak najlepszy tu Richard Almeida chciał odejść, bo miał trzy razy lepszą finansowo ofertę, to właściciel się nie zgodził i Brazylijczyk musiał to przyjąć do wiadomości. Nie było mowy by doszło do takiej sytuacji jak z Vadisem, po prostu musi wypełniać kontrakt.

Wspomniał pan, że religia dominująca w szatni to islam. Przekłada się to na jej funkcjonowanie?

W Europie piłkarze nie kryją się w szatni z nagością i jest to normalne, tu każdy chodzi w spodenkach i trzeba przebierać się dyskretnie. Muzułmanie modlą się pięć razy dziennie, więc zdarza się to także w szatni, ale nikomu to nie przeszkadza. Na zgrupowaniach mieszkam w pokoju z Bośniakiem Ibrahimem Sehiciem i już przyzwyczaiłem się, że budzik dzwoni o piątej rano, a on wstaje i się modli. W szatni są piłkarze różnej wiary i każdy po prostu szanuje zwyczaje pozostałych.

Jak wyglądała wasza wizyta u prezydenta Ilhama Alijewa?

Przyjęto nas w pałacu, a wizytę na żywo transmitowała telewizja. Po przemówieniu prezydenta właściciel Karabachu wręczył mu specjalną koszulkę z podpisami drużyny. Później prezydent zamienił słowo z każdym z nas, uścisnął dłoń. Mi powiedział, że niedawno był z oficjalną wizytą w Polsce. Widać, że interesuje się piłką, każdemu z nas starał się przekazać kilka prywatnych słów.

Wyjechał pan z Polski, bo oferta finansowa była świetna. Premie za historyczny awans też?

Na zarobki rzeczywiście nie mogę narzekać, a jeśli chodzi o premie, to dostaliśmy bardzo godne pieniądze, choć tu Legia i Karabach wypadły podobnie. W Legii podział premii był jednak zależny od rozegranych minut, a tu o podziale decyduje trener. Czasem można nie grać wcale, a i tak dostać sto procent premii. Na treningach nie ma więc obijania, a i stosowane technologie pomiarów są takie jak w Legii. Sztab doskonale wie, kto pracuje, a kto próbuje się lenić.

Przed wyjazdem mówiono, że jedzie pan na peryferia futbolu. Jak mieszka się w Azerbejdżanie?

Jestem bardzo zadowolony. Mieszkam w Baku, bo chociaż klub wywodzi się z Agdam, to po działaniach wojennych siedziba została przeniesiona do stolicy. Mamy ładną bazę treningową, a w niej także pokoje, w których spędzamy czas przed meczami i zajęciami. Spotykamy się w bazie o godzinie 15:00, wspólnie jemy, potem każdy może zająć się czy to odpoczynkiem, czy grą na play-station, telewizją, czy innymi sprawami. Mamy stołówkę, siłownię, basen. Z uwagi na duże upały trenujemy około 19:00. Na szczęście bez problemu się zaaklimatyzowałem, choć tu nawet wieczorem termometr pokazuje 30 stopni. Przez te późne treningi zmieniłem tryb funkcjonowania, bo do domu wracam dobrze po 22:00. Mogę sobie dłużej pospać.

Baku się panu podoba?

Jest tu bardzo bezpiecznie. Podobnie jak kilku innych piłkarzy wybrałem przestronny apartament w Porcie Baku. Wszystko mamy pod nosem - sklepy, kawiarnie, restauracje. Żona prezydenta Azerbejdżanu przenosi do Baku to, co spodoba jej się w innych miejscach - i tak taksówki wyglądają dokładnie tak, jak te londyńskie, a jak w Marbelli spodobała jej się restauracja, to… kupili i przenieśli ją w zasadzie w całości, razem z personelem, stołami, wszystkim. Jest z kim pogadać o polskiej lidze – w Karabachu gra Dani Quintana, który bardzo mi tu na początku pomógł, a mój współlokator Sehic zna chociażby Darko Jevticia czy Semira Stilicia.

W fazie grupowej LM czekają na was mocni rywale – Chelsea, Roma i Atletico.

I bardzo dobrze, bo chciałem wylosować silne zespoły. Nawet jeśli przegramy, to gra przeciwko wielkim nazwiskom będzie pamiątką na całe życie. Nasze występy grupowe będę siłą rzeczy odnosił do gry Legii w LM w poprzedniej edycji rozgrywek.

Będziecie mogli liczyć na głośny doping jak w Warszawie?

Na mecze ligowe w Baku przychodzi niewiele osób, ale puchary to inna historia. Gramy na stadionie im. Tofika Bachramowa i na meczach eliminacyjnych mieliśmy komplety 35 tysięcy, a bilety schodziły na pniu. Teraz mamy grać na olimpijskim 75-tysięczniku. Co ciekawe najtańszy bilet tu kosztuje jeden manat, czyli dwa złote, a wejściówka na sektor VIP to wydatek 100 zł. Zorganizowanego dopingu nie ma, ale kibice żywo reagują na wydarzenia boiskowe. W europejskich pucharach kibice wszystkich klubów się łączą i wspierają nas jako klub reprezentujący Azerbejdżan, więc jest inaczej niż w Polsce.

Nie ma też takiej presji jak w Legii?

Coś w tym jest. W Legii presja zawsze była bardzo duża i tu od tego nieco odpoczywam.

Utarł pan nosa tym, którzy mówili, że jedzie pan już tylko na piłkarską emeryturę?

Czy utarłem? Mała satysfakcja jest, bo słyszałem opinie, że jadę tam tylko po to, żeby skasować parę ładnych pensji, a poziom sportowy będzie dużo gorszy niż w Polsce. Życie po raz kolejny pokazało mi jak wszystko może się zmienić w kilka miesięcy. Nikt chyba nie przypuszczał, że we wrześniu Legii nie będzie w europejskich pucharach, a ja zagram w Lidze Mistrzów. Co ciekawe większą satysfakcję z awansu miałem w tym roku, bo sytuacja jaka miała miejsce rok wcześniej w Legii, ta krytyka jaka spadła na nas po meczach z Dundalk… Niby radość była, ale mocno. Po zmianie trenera na Jacka Magierę w samej LM było już lepiej.

Był pan zdziwiony, że Legia przegrała z Sheriffem?

Bardzo kibicowałem Legii i byłem przekonany, że sobie poradzi. Zaskoczyła mnie trochę drużyna Sheriffa – gdy rundę wcześniej grali z nami, to na naszym stadionie zagrali cofnięci i niemal nie wychodzili z własnej połowy. Z Legią zagrali bardziej otwarcie i ta taktyka się o dziwo sprawdziła. Kiedy w rewanżu Michał Pazdan zszedł z czerwoną kartką już czułem, że niestety będzie ciężko.

Pewnie cieszył się pan, że tym razem ma święty spokój?

I tak bardzo przeżywam to, co czytam. Jest mi przykro, że wina jest zwalana na trenera Magierę. Czytam w wywiadach, że bierze winę na siebie, ale odkąd prowadzi Legię drużyna z każdym okienkiem jest osłabiana. Odszedł Niko, Prijo, Vadis. Wszystko zaczęło iść w złym kierunku i przykro się na to patrzy. Mam nadzieję, że chłopaki wydźwigną się z kryzysu sportowego. W meczu z Zagłębiem wyglądało to już lepiej, a na pewno nie grało się im łatwo przy tym, co działo się na trybunach. Sytuacja w tabeli nie jest zła. A o tym, co dzieje się na górze, we władzach, nie chcę się wypowiadać.

Legia puściła pana do Karabachu bardzo szybko.

Muszę podziękować trenerowi Magierze, Michałowi Żewłakowowi i prezesowi Dariuszowi Mioduskiemu, bo dostając ofertę zapytałem, czy Legia puści mnie za darmo, tak jak chciał Karabach. Zastanowili się i powiedzieli, że za to ile jestem w klubie i ile z Legią osiągnąłem nie będą mi robić żadnych problemów z odejściem. I rzeczywiście - mogłem odejść za darmo.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Legia Warszawa #Karabach Agdam #Jakub Rzeźniczak

Małgorzata Chłopaś