"Chciałabym zdobyć medal olimpijski i zbliżyć się do rekordu świata" - powiedziała wieloboistka Adrianna Sułek, która w tym roku była druga w mistrzostwach Europy w Monachium i trzecia w halowych mistrzostwach globu w Belgradzie, a na otwartym stadionie czwarta w Eugene, co uznała za przykrą niespodziankę.
Za panią najlepszy rok w karierze. Wszystko zaczęło się w marcu, gdy w HMŚ sięgnęła pani po brązowy medal. Czy już wtedy spodziewała się pani, że będzie osiągać tak dobre wyniki?
Adrianna Sułek: W okresie przygotowawczym przed HMŚ powiedziałam swojej grupie treningowej, że prawdopodobnie nie załapię się na te zawody. Do teraz żartują ze mnie i mówią: nie załapuj się też na igrzyska i kolejne imprezy... Wtedy nie wiedziałam, czego się spodziewać po współpracy z nowym trenerem Markiem Rzepką. Jednak już po występie w Belgradzie byłam przekonana, że wejdę do światowej czołówki i szybko z niej nie wypadnę.
Poprawiła pani w tym roku rekordy kraju zarówno w pięcio-, jak i siedmioboju, ale też osiągnęła najlepsze wyniki w ośmiu konkurencjach. Z której "życiówki" cieszy się pani najbardziej?
A.S.: Zdecydowanie w pchnięciu kulą. Zawsze wiedziałam, że jestem silną dziewczyną, która jednak ma beznadziejną technikę. To przeszkadzało mi w dalekim pchaniu. Teraz moja technika jest przyzwoita i pracuję nad tym, żeby była dobra.
Czy właśnie tej konkurencji poświęciła pani najwięcej uwagi na treningach?
A.S.: Zdecydowanie tak, a teraz stawiamy na rzut oszczepem. W tej konkurencji mam największe rezerwy. Na docelowych imprezach często jestem w czołówce, a po rzucie oszczepem spadam tuż za podium. Tak samo było w Eugene i nie udało się już tej straty odrobić.
Jakie były pani cele przed mistrzostwami świata?
A.S.: Rekord Polski i brązowy medal. Podejrzewałam, że Amerykanka Anna Hall nie będzie w szczytowej formie, ale ona wspięła się na wyżyny swoich możliwości. Pomogli jej kibice. Czuć było, że cały stadion ją wspiera. Cały czas dostawała oklaski, a my musiałyśmy się przebijać przez startujących Amerykanów. Podejrzewałam, że zajmę trzecie miejsce za Nafissatou Thiam i Anouk Vetter. Skończyłam czwarta i to była dla mnie przykra niespodzianka. Spodziewałam się, że ponad 6600 punktów da brąz. Wolę jednak przegrywać, gdy osiągam wyniki na światowym poziomie niż wygrywać, kiedy mam przeciętne rezultaty.
Jak wspomina pani pobyt w USA?
A.S.: Nie wiem, czy zechcę tam wrócić w najbliższych latach poza igrzyskami w Los Angeles. Trudno znaleźć tam zdrową żywność w sklepach i to jest uciążliwe. Stany Zjednoczone przypominają mi Warszawę, a ja nie odnajduje się w tłocznym, zakorkowanym mieście. Jeśli chodzi natomiast o samą imprezę, to nie wiem, czy ktoś przebija Amerykanów, jeśli chodzi o kibicowanie. Są bardzo zaangażowani w sport. Chciałabym się kiedyś prywatnie wybrać do USA i zwiedzić to, co mam na liście marzeń. Być może wtedy zakocham się w tym kraju.
Z jakim nastawieniem podeszła pani rozgrywanych pod koniec sezonu mistrzostw Europy w Monachium?
A.S.: Chciałam wygrać. Byłam dobrze przygotowana, ale niestety cztery dni przed startem przydarzyła się kontuzja mięśnia dwugłowego uda. Dlatego było tylko 6532 punkty i srebrny medal.
Obawiała się pani, że nie uda ukończyć się rywalizacji?
A.S.: Maści stosowane na rozgrzewce nie pomagały, podobnie jak dozwolone leki przeciwbólowe. Wtedy zrozumiałam, że bieg przez płotki nie potoczy się tak, jakbym tego chciała. Ledwo co złamałam 14 sekund. Przełomowym momentem, gdy wiedziałam, że się nie wycofam, był skok wzwyż. Potem pobiłam rekord życiowy w pchnięciu kulą, więc jakbym mogła się wtedy wycofać? Natomiast na 200 m nie pobiegłam na 100 procent, ale nie byłam też ostatnia w najmocniejszej serii. Ostatecznie ukończyłam zmagania i dostałam za to nagrodę.
Czyli gdyby nie kontuzja, ponownie poprawiłaby pani rekord Polski, który wynosi 6672?
A.S.: Byłby na pewno rekord Polski, bo wiem, jak byłam przygotowana, ale nie wiem, czy dałoby to złoto, gdyż trudno przewidzieć jak zachowałaby się Thiam.
Wyleczyła już pani wspomnianą kontuzję?
A.S.: Tak. Jestem w stu procentach zdrowa i gotowa do bicia kolejnych rekordów życiowych.