Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Piotr Lisek skoczy po medal na igrzyskach w Tokio? "Wiem na co mnie stać"

Piotr Lisek będzie na igrzyskach w Tokio jednym z kandydatów do medalu w skoku tyczce. Polski lekkoatleta ostrożnie jednak ocenia swoje szanse na podium. "Ja wiem na co mnie stać i tym razem też tak jest. Będę musiał jednak wyjść i to udowodnić" - powiedział Lisek.

Piotr Lisek wystartuje w konkursie skoku o tyczce na igrzyskach w Tokio
Piotr Lisek wystartuje w konkursie skoku o tyczce na igrzyskach w Tokio
fot. facebook.com/lisekPV

Wizualizuje sobie pan konkurs w Tokio? Śni się panu?

Piotr Lisek: Wizualizacja nigdy nie była moją mocną stroną, jeżeli chodzi o sport. Raczej staram się myśleć pozytywnie i nie zaczynam zbyt wcześnie tego analizować. Na pewno będą to inne igrzyska niż w Rio de Janeiro, a także inne niż mistrzostwa świata bądź Europy. Nie będzie kibiców, będziemy zamknięci, a obostrzeń pojawi się więcej. Wiadomo, że nie da się tego zupełnie wyrzucić z głowy. Na tę chwilę podchodzę do tego jednak z ciekawością, a nie konkretnym celem.

Paradoksalne jest to, że w ostatnich latach medalu nie przywiózł pan z imprezy, na której skoczył najwyżej. 5,90 w Berlinie dało czwarte miejsce. Niższe wysokości dawały medale mistrzostw świata. Statystyka jest kluczem do tego, żeby przewidzieć, co wydarzy się w Japonii?

P.L.: Nie ma sensu zastanawianie się, kto ile skoczył w tym sezonie, a także ile skakał wcześniej. Pewnie, że można teoretyzować i szukać odpowiedzi w statystyce, ale to jest sport. Gdyby był on aż tak przewidywalny, to nie dawałby nam tyle emocji. Na pewno trzeba będzie skakać wysoko, ale trudno dziś powiedzieć, jaka wysokość da medal.

Gdyby sport był aż tak przewidywalny, Amerykanin Sam Kendricks nie pokonałby w Dausze w 2019 roku Szweda Armanda Duplantisa na mistrzostwach świata.

P.L.: Dokładnie. To dobry przykład. Renaud Lavillenie w Pekinie w 2015 roku zaczynał od 5,80 i był przygotowany na wzięcie złota lekką ręką, a razem ze mną stał na najniższym stopniu podium. Przypadków i wypadków jest bardzo wiele. Możemy zarysować czołówkę, bo forma i dotychczasowe wyniki coś pokazują. Nie chcę powiedzieć, że piłka jest w grze, ale nasze nogi wciąż biegają. Sporo może się wydarzyć.

Ostatnie lata pokazały, że w pokazywaniu swojej najlepszej formy na najważniejszych imprezach jest pan bardzo dobry. Dziewięć krążków z mistrzostw świata i Europy (ze stadionu i hali) to pokaźny dorobek, a tyczka jest obecnie na historycznie wysokim poziomie.

P.L.: Prawdopodobieństwo się jednak od tego nie zmienia. Dalej jest jak w rzucie monetą. To, że dziewięć razy z rzędu wypada orzeł, nie oznacza, iż za 10 szanse na orła bądź reszkę są wyższe niż 50 procent. Na igrzyskach będzie nowe rozdanie kart. Poleganie na krążkach w gablocie niewiele da. Kolejna bitwa jest przed nami.

Jest pan optymistycznie nastawiony do życia?

P.L.: Ja jestem raczej realistą-pesymistą. Inaczej: jestem uśmiechnięty, ale za uśmiechem często kryje się jednak realizm. Ja wiem na co mnie stać i tym razem też tak jest. Będę musiał jednak wyjść i to udowodnić.

Długo siedziało w pana głowie czwarte miejsce na igrzyskach w Rio?

P.L.: Byłem wtedy pięć lat młodszy. Od tego czasu byłem na 10 innych imprezach mistrzowskich. Zdobyłem więc pokaźne doświadczenie. A wtedy? Dostałem wówczas lekcję. Sporo się nauczyłem. Podejście do takiej imprezy musi być zupełnie inne. Tam już nie ma miejsca na strach.

Gdy słyszy pan o obostrzeniach, które panują w Japonii, to rusza pana? Wywołuje stres?

P.L.: Każdy ma inaczej. Odczucia są różne. Dziennikarze słysząc o różnych doniesieniach oczywiście napiszą prawdę, ale zrobią z tego większą hecę, podkręcą rzeczywistość. Jedziemy tam walczyć, więc jak takie rzeczy miałyby nam przeszkadzać, to bylibyśmy na straconej pozycji. Jakie warunki nam organizator zapewni, w takich będziemy musieli dać radę. Na tym polu akurat nie przewiduję porażki. Nie ma dyskusji. Walka będzie na skoczni. Warunki są równe. Pewnie, że upał 30 stopni i duża wilgotność to spore wyzwanie dla takiego wielkiego konia jak ja, ale co mogę z tym zrobić? Nic.

Ma pan jakieś amulety czy talizmany?

P.L.: W tej kwestii zawodnicy też się różnią. Jeżeli komuś placebo pomaga, to fajnie. Gorzej jest, gdy potem czegoś zapomną na start, np. ręczniczka. Wówczas są w... Jeżeli chodzi o mnie, to w ogóle nie zwracam uwagi na takie kwestie. Mam swój okrzyk i to wystarczy. W ogóle w tyczce jesteśmy wszyscy niby razem, ale sami ze sobą. Nie ma jak w biegu kogoś na torze obok. Jestem na stadionie ja i poprzeczka. Decydujące jest to, czy mam w swojej głowie dość siły, aby ją przeskoczyć. Możliwości są. Wiadomo, że medal z igrzysk byłby najcenniejszy w mojej kolekcji. Jeszcze do mnie nie dociera, ile przywiozłem dotychczas krążków z różnych mistrzostw. Ale jeżeli mówisz, że ten byłby 10., to byłaby to piękna liczba.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#Piotr Lisek #Tokio 2020 #lekkoatletyka #skok o tyczce

jm