Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Marcin Krukowski poprawił rekord Polski i zapowiada medal w Tokio: "Jadę po złoto"

Marcin Krukowski nie był zaskoczony, że udało mu się we wtorek w Turku wynikiem 89,55 m o niemal półtora metra poprawić własny rekord Polski w rzucie oszczepem. "Mogę do tego jeszcze dołożyć, a na igrzyska? Jadę po złoto" - odważnie deklaruje lekkoatleta.

Marcin Krukowski to rekordzista Polski w rzucie oszczepem
Marcin Krukowski to rekordzista Polski w rzucie oszczepem
Fot. Tomasz Kasjaniuk/PZLA

Pogoda była niezła, było po burzy, świeciło słoneczko, ale było bezwietrznie. Po deszczu zawsze dobrze się rzuca, ale tartan był nadal mokry

- wspominał konkurs Marcin Krukowski.

Siódmy zawodnik ostatnich mistrzostw świata przyznał, że nie czuł, iż akurat ta próba była taka daleka. Wypuścił oszczep i jak to ocenił - nie przeszkadzał mu lecieć - a ten wylądował na odległości 89,55 m. To rekord Polki, a poprzedni także należał do niego i od czterech lat wynosił 88,09.

Ten wynik nie jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Wiedziałem, że na coś takiego będzie mnie stać, było tylko pytanie, czy będę w stanie to pokazać na zawodach. W końcu poprawiłem wynik z treningu. Miałem ostatnio trochę problemów zdrowotnych, ale rzucać mogę i jak widać całkiem nieźle to wychodzi.

Rzut oszczepem to jedna z najbardziej kontuzjogennych konkurencji w lekkoatletyce. Trudno znaleźć zawodnika, którego coś nie boli. Także Krukowski musi walczyć niemal cały czas o to, by czuć się na tyle dobrze, by móc trenować i rzucać.

W tym roku miałem przygodę z kolanem. Pod koniec ostatniego zgrupowania w Belek musiałem ściągać wodę z niego, przez trzy tygodnie nie wykonywałem żadnego treningu na nogi. Nie biegałem, nie mogłem nawet truchtać. Teraz jest lepiej i dopóki mogę startować, nic nie będziemy robić. Boję się trochę diagnostyki, bo już kilka razy mnie zawiodła. Przez złe diagnozowanie już kilka razy chciałem kończyć karierę, więc nie będę na razie nic robić.

Prawie 29-letni lekkoatleta nie boi się oczekiwań względem siebie. Jako wicelider światowych tabel (w tym roku dalej rzucił tylko Niemiec Johannes Vetter - 96,29) stał się jednym z poważniejszych kandydatów do medalu olimpijskiego.

Oczekiwania innych mnie nie obchodzą. Ja wiem, po co trenuję i z jakim celem. W Tokio interesuje mnie walka o złoty medal. Nie myślę o tym, żeby dostać się do finału. Chcę czegoś więcej. Oczywiście rywale będą na mnie inaczej patrzeć i dobrze, niech się boją. Na pewno nie jestem już traktowany jak zawodnik, któremu raz udało się rzucić 88 m.

W tym sezonie, za sprawą trenera Piotra Maruszewskiego, razem ze swoim ojcem Michałem Krukowskim postanowili trochę zmienić trening. To dało też dobre efekty, a same zajęcia trwają krócej. Krukowski nie boi się, że w trakcie olimpijskiego konkursu ktoś nagle dostanie podmuch wiatru i oszczep mu poleci. W tej konkurencji często po medale sięgali zawodnicy, którzy wcześniej nie liczyli się na arenie międzynarodowej.

Tylko ja sam mogę pozbawić siebie szansy na medal. Jeśli coś źle zrobię, nie wykonam poprawnie rzutu. Innych się nie boję i nie rozważam czegoś takiego, choć oczywiście wiem, że takie sytuacje się zdarzają.

Igrzyska olimpijskie w Tokio rozpoczną się 27 lipca, a zakończą 8 sierpnia.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#lekkoatletyka #Igrzyska Olimpijskie #Marcin Krukowski #Tokio 2020 #rzut oszczepem

jm