– Igrzyska Olimpijskie uważam za otwarte – powiedział w piątek kilka minut po godzinie 16 polskiego czasu cesarz Naruhito, formalnie rozpoczynając najważniejszą sportową imprezę świata. Tokio po raz drugi gości najlepszych sportowców globu, ale status miasta-gospodarza miało już trzykrotnie.
Premierowe igrzyska miały w Tokio odbyć się w 1940 roku, ale Japonia wycofała się z organizacji. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się to logiczne, bo wtedy niemal cała Europa ogarnięta była pożogą II wojny światowej. Ale Tokio zrezygnowało z organizacji dwa lata wcześniej, gdy jeszcze zachodnie mocarstwa były zdania, że pokój na świecie da się uratować.
Pomysł zorganizowania igrzysk na „obcej ziemi” jak nazywano tamtą część świata zrodził się w 1932 roku, w czasie trwania zmagań sportowców w Los Angeles. Baron Jigoro Kano, uważany za ojca światowego judo, i doktor Seiichi Kischi rozpoczęli próby przekonania MKOl do przyznania Japonii prawa do organizacji. Kluczowym argumentem był fakt, że na 1940 r. przypadnie 2600. rocznica utworzenia japońskiego imperium.
Argumentów za dostarczyły też wyniki sportowe. W ciągu 20 lat Japończycy zrobili ogromne postępy, a w Los Angeles należeli już do światowych potęg. Do domu wrócili z aż siedmioma złotymi krążkami, zajmując piąte miejsce w klasyfikacji medalowej.
Pomysł wsparł sam Pierre de Coubertain, ojciec idei olimpijskiej, który nie krył zachwytu wizją igrzysk w Japonii. Wtedy były już szef MKOl wysłał oficjalny telegram do Japonii o treści:
Powierzenie organizacji igrzysk waszemu krajowi jest najwspanialszym wyzwaniem, na jakie mógł się zdobyć ruch olimpijski. Połączenie najcenniejszej cywilizacji starożytnej Europy, cywilizacji helleńskiej, wraz z budzącymi podziw zdobyczami kultury i sztuki Dalekiego Wschodu da niesamowity efekt.
Konkurencja po olimpijski ogień była niezwykle silna. O możliwość ugoszczenia sportowców starały się: Rzym, Rio de Janeiro, Barcelona, Budapeszt, Aleksandria, Buenos Aires, Toronto i Montreal. W depeszy wysłanej do cesarza Hirohito Kano i Kischi napisali:
Pozostałe miasta starają się o przekonanie MKOl już od 10 lat. Ale nie jesteśmy na straconej pozycji. Potrzeba będzie niezwykłego wysiłku, ale stać nas na to, aby osiągnąć zamierzony cel.
Japońscy lobbyści jako głównego faworyta wskazali Rzym.
Japończycy wiedzieli, że w rywalizacji z europejskimi stolicami nie mają większych szans. Dlatego słusznie doszli do wniosku, że trzeba zrobić wszystko, aby przekonać jak największą liczbę miast do rezygnacji z ubiegania się o organizację igrzysk.
Do akcji wkroczył cesarz, wysyłając do Benito Mussoliniego swoich emisariuszy. Yotaro Sugimura i hrabia Michimasa Soyeshima wrócili do kraju zachwyceni. W zamian za poparcie włoskich starań w rywalizacji o kolejne igrzyska w 1944 r., Mussolini zdecydował się na wycofanie kandydatury Rzymu.
Dla pozostałych to był czytelny sygnał, że japońską kandydaturę trzeba traktować niezwykle poważnie. Co ciekawe, nikt z ruchu olimpijskiego nie podnosił wtedy krzyku, że imprezę kojarzącą się z pokojem i rywalizacją w duchu fair-play, chce zorganizować kraj, który toczy krwawą wojnę.
W 1931 roku miał miejsce tzw. incydent mukdeński, czyli japońska prowokacja, która okazała się pretekstem do zbrojnego zajęcia chińskiej Mandżurii, przekształcając ją w marionetkowe państwo Mandżukuo.
Wtedy to japońska armia wysadziła w powietrze odcinek kolei… należący do Japonii w południowej Mandżurii, oskarżając o sabotaż Chiny. W efekcie japońskie wojsko zajęło w całości uprzemysłowioną prowincję Państwa Środka.
Oburzenia nie kryła Liga Narodów. Powołano specjalną komisję, wygłaszano odezwy, opublikowano raport. Ale na nic. W 1933 r. zdecydowano o wykluczeni Japonii z międzynarodowej organizacji. Była to pierwsza polityczna porażka instytucji, która miała dbać o pokój na świecie po I wojnie światowej.
Dla MKOl nie stanowiło to jednak większego problemu. Podjęto decyzję, że wybór gospodarza zapadnie chwilę przed igrzyskami w 1936 roku w Berlinie. W grze pozostało trzech kandydatów – Tokio, Helsinki i Londyn. Wtedy znów dała o sobie znać japońska dyplomacja. Kilkanaście dni przed początkiem igrzysk w Niemczech, Anglicy stwierdzili, że wycofują swoją ofertę, popierając Japończyków. Jakich środków perswazji użyto? Tego do dziś nie wiadomo.
MKOl był tak zauroczony Azjatami, że postanowił Japonii przyznać nie tylko letnie, ale także zimowe igrzyska w 1940 roku. – Duch ruchu olimpijskiego wchodzi w nową przestrzeń. Młodzież będzie miała okazję do wzięcia udziału nie tylko w niesamowitym sportowym wydarzeniu, ale też doceni ważny moralny aspekt, który będzie towarzyszył tokijskim igrzyskom – powiedział przewodniczący MKOl Henri de Baillet-Latour.
Ogromne wrażenie zrobił plan sztafety z płomieniem olimpijskim, która miała wyruszyć z Aten, a następnie parowcem udać się do Syrii. Później biegacze mieli przebiec przez Bagdad, Teheran, Kabul, Indie i kontrolowane przez Japonię prowincje Chin oraz Koreę. Następnie „parowcem lub samolotem” – jak informował japoński komitet olimpijski – do portu w Moji, gdzie kolejni członkowie sztafety dobiegną z płomieniem aż do Tokio.
Ze strony MKOl przygotowania miał nadzorować Werner Klingeberg, jeden z architektów sukcesu organizacyjnego berlińskich igrzysk. Zanim jednak dotarł do Kraju Kwitnącej Wiśni, Japończycy rozpoczęli krwawą wojnę z Chinami.
Rok po przyznaniu praw do organizacji igrzysk, w lipcu 1937 roku wybuchła nowa odsłona japońsko-chińskiego konfliktu. Kraj Kwitnącej Wiśni, który już wówczas okupował sporą część chińskich prowincji, postanowił podbić całe Państwo Środka.
Japońska armia dokonywała w Chinach czystek etnicznych na nieznaną do tej pory skalę. Szacuje się, że w konflikcie, który trwał do końca II wojny światowej zginęło ponad 20 milionów Chińczyków. Już pierwsze dni wojny przyniosły zagładę – według różnych źródeł – od 40 do 300 tysięcy cywilów podczas pacyfikacji chińskiego miasta Nanjing.
Choć informacje o ludobójstwie obiegły zachodni świat, to MKOl niewiele sobie z tego robił.
Połączenie międzynarodowych doświadczeń ruchu olimpijskiego wraz z niesamowitym duchem japońskiej cywilizacji, kultury i siły sprawi, że igrzyska będą wyjątkowym świadectwem dla całego współczesnego świata
– mówił w jednym z wywiadów Klingeberg, który w Jokohamie nadzorował postęp przygotowań.
Oficjalny komunikat wydał także MKOl. Igrzyska miały rozpocząć się 21 września 1940 roku, a jako pierwsi o medale mieli rywalizować szermierze i zapaśnicy. Gdy Międzynarodowy Komitet Olimpijski układał z Japończykami kalendarz, cesarz Hirohito miał już na rękach krew setek tysięcy ludzi, zamordowanych podczas szturmu na Pekin i Szanghaj.
Rozmach japońskich zbrodni był jednak na tyle duży, że MKOl musiał się do tego ustosunkować. Przedstawiciel japońskiego komitetu olimpijskiego Takashi Goh zbagatelizował rewelacje, a konflikt nazwał „chińskim incydentem”.
Na początku 1938 r. Soyeshima zapewnił Bailleta-Latoura, że Japonia będzie gotowa do przeprowadzenia igrzysk. Szef MKOl wydał oświadczenie, zapewniające, że Kraj Kwitnącej Wiśni zorganizuje imprezę.
Weto zaczął stawiać zachodni świat. Prominentny działacz Herbert Pash w imieniu Wielkiej Brytanii stwierdził , że przyjazd do Japonii „cywilizowanych krajów, takich jak USA czy Szwecja”, jest bezcelowy.
Igrzyska olimpijskie są gigantyczną reklamą dla kraju-gospodarza. A Japonia nie zasługuje na to, żeby w jakikolwiek sposób budować jej reputację w cywilizowanym świecie.
Wiosną 1938 r. doszło do posiedzenia MKOl podczas… rejsu parowcem po Nilu. Szef MKOl przeczytał pozostałym działaczom telegram od przedstawicieli chińskiego ruchu olimpijskiego. CT Wang zasugerował odebranie Japończykom igrzysk. Jak czytamy w protokole z posiedzenia MKOl – „Karta Olimpijska nie zna rozwiązań, mających na celu takie rozwiązanie”.
W tym czasie cesarskie wojska rozpoczęły oblężenie Wuhan. Wtedy miasto kojarzące się nam teraz z wybuchem pandemii koronawirusa pełniło rolę chińskiej stolicy. Podczas walk o metropolię cesarska armia zamordowała od 600 tys. do miliona cywilów.
Gdy wojna trwała w najlepsze, Baillet-Latour wysłał do japońskiej opinii publicznej telegram o treści: „MKOl (…) nie znajduje podstaw, aby decyzja o przyznaniu Tokio i Sapporo igrzysk miała zostać ponownie zbadana. (…) Japońskie władze wraz z całym narodem pragną świętować igrzyska w 1940 r. i zgodnie z duchem olimpijskim. MKOl nie może im tego odebrać”.
Wzrost znaczenia Japonii na kontynencie azjatyckim zaczął mocno niepokoić Józefa Stalina. Według historyka Davida C. Earharta Japończycy spanikowali z powodu radzieckiego zaangażowania po stronie chińskiej. To spowodowało załamanie ofensywy w Chinach Środkowych i rozpoczęcie krwawej wojny pozycyjnej. Wiadomo było, że konflikt w Azji szybko się nie skończy, a dla kraju ważniejsze były inwestycje w zbrojenia niż obiekty sportowe.
W czerwcu 1938 r. coraz głośniej zaczęto mówić o tym, że Japończycy jednak nie zorganizują igrzysk. Oficjalnie potwierdził to Soyeshima, wysyłając telegram do Bailleta-Latoura: „Nie mając perspektyw zaprowadzenia natychmiastowego pokoju w Chinach, zdecydowaliśmy zrezygnować z igrzysk w Tokio i Sapporo. O prawo organizacji zamierzamy ubiegać się w 1944 r.”.
Kiedy pokój zawita znów na Daleki Wschód, ponownie zaprosimy rodzinę olimpijską do naszego kraju. Pokażemy wtedy światu, jak wygląda prawdziwy japoński duch narodu
– oznajmił Koichi Kido, jeden z najbliższych doradców cesarza Hirohito, skazany później za zbrodnie wojenne w Chinach.
Szef MKOl przyjął decyzję Japonii „ze zrozumieniem” i zdecydował, że igrzyska odbędą się w Helsinkach. Stolica Finlandii rozpoczęła ekspresowe przygotowania, choć wiadomo było, że wszystkie obiekty nie będą oddane do użytku. Czasu było niewiele, bo igrzyska miały się rozpocząć za niespełna dwa lata.
Pomimo napiętej sytuacji politycznej i zbliżającego się widma wybuchu wojny, świat sportu starał się funkcjonować normalnie.Start w Helsinkach zapowiedziało kilkadziesiąt państw, w tym Polska. Jeszcze pod koniec sierpnia 1939 r. część polskich sportowców składała ślubowanie olimpijskie.
Wybuch II wojny światowej sprawił, że Helsinki ugościły sportowców później, w 1952 r. W 1964 r. swoją szansę otrzymało Tokio. I wykorzystało ją w stu procentach. W historii współczesnej uważa się tokijskie igrzyska jako symboliczny koniec izolacji i odbudowy Kraju Kwitnącej Wiśni po przegranej wojnie.
Wielkim symbolem powrotu do normalności po pandemii koronawirusa miały być także rozpoczęte dziś igrzyska. Tak przynajmniej zakładano przed rokiem, gdy zdecydowano o opóźnieniu imprezy o 12 miesięcy. Teraz wiemy, że nic z tego nie wyszło. Tokijskie igrzyska będą prawdopodobnie… najsmutniejszymi w historii. Po raz pierwszy zmagania sportowców odbywać się będą za zamkniętymi drzwiami. Komitet Organizacyjny nie wyklucza odwołania zmagań, a powodem jest liczba zachorowań na COVID-19.
22 lipca odnotowano 4828 nowe przypadki infekcji wśród Japończyków. Chorych nie brakuje także w wiosce olimpijskiej i to pomimo niezwykle surowych przepisów sanitarnych.