Rok 2021 rozpoczęła od medalu halowych mistrzostw Europy, gdzie biegała z bólem, o którym nikomu nie mówiła. Później nie złamał jej COVID-19 ani kontuzja. Igrzyska w Tokio będą trzecimi w jej karierze. To właśnie w Japonii Justyna Święty-Ersetic chce dogonić olimpijskie marzenia.
Gdyby w 2013 roku ktoś powiedział, że za 8 lat w Polsce będzie dziewczyna, która na 400 m zostanie multimedalistką mistrzostw Europy i świata, to większość osób popukałaby się w czoło. Sukcesy Ireny Szewińskiej były mglistym wspomnieniem, a na igrzyskach olimpijskich w Londynie polska sztafeta 4x400 m zajęła piąte miejsce.... w biegu eliminacyjnym i odpadła z dalszej rywalizacji. W składzie zespołu była już jednak 19-latka z Raciborza, zadziora, która siłą swojego charakteru chciała wyszarpać marzenia.
Robiła to krok po kroku. Już w 2014 roku zasygnalizowała swoją wolę dołączenia do światowej czołówki podczas halowych mistrzostw świata w Sopocie. Była jednak dwa razy czwarta — indywidualnie i w sztafecie. W pecha jednak nie wierzyła, a zaufała ciężkiej pracy. Przełom nastąpił rok później, gdy w Pradze piękne polskie dziewczyny wywalczyły brąz halowych mistrzostw Europy. Później do niego dołożyły krążki ze wszystkich możliwych imprez na całym świecie, poza igrzyskami olimpijskimi. W Brazylii w 2016 roku Polki finiszowały siódme. To był jednak dopiero początek ery "Aniołków Matusińskiego" - najbardziej utytułowanej grupy w polskiej lekkiej atletyce w XXI wieku.
Gdybyś mi powiedział parę lat temu, że w finale mistrzostw Polski siedem dziewczyn pobiegnie poniżej 53 sekund, to uznałabym cię za wariata
- śmiała się kilka tygodni temu Święty-Ersetic po zdobyciu srebrnego medalu mistrzostw Polski w Poznaniu. Tam przegrała z Natalią Kaczmarek — rewelacją sezonu, koleżanką ze sztafety. Jednak to 29-latka z Raciborza wciąż jest największą polską nadzieją na nawet trzy finały igrzysk olimpijskich w Tokio. Zgłoszona została bowiem do biegu indywidualnego oraz sztafet żeńskiej i mieszanej.
Mam nadzieję, że będę podczas igrzysk olimpijskich bardzo zajętą osobą. Na pewno chciałabym startować w biegu indywidualnym i kobiecej sztafecie. Co z mikstem? Najbliższe tygodnie pokażą. Ta konkurencja będzie jednak rozgrywana jako pierwsza, więc trzeba będzie szybko podejmować decyzje. W ogóle uważam, że sztafeta mieszana jest bardzo widowiskowa dla kibica. W Doha przerabiałam jednak bieganie na wszystkich możliwych frontach i później pojawił się przesyt. Decyzje na szczęście są przed nami i będziemy wybierali najważniejsze cele
- powiedziała podwójna mistrzyni Europy z Berlina z 2018 roku.
Lekkoatletyka kocha matematykę, a ta pokazuje wprost, że polska sztafeta mieszana złożona z dwóch najsilniejszych ogniw z reprezentacji męskiej i żeńskiej śmiało może myśleć nawet o walce o brązowy medal. Nadrzędnym celem dla "Aniołków Matusińskiego" będzie jednak podium rywalizacji pań, które zwieńczyłoby wspaniałą historię grupy uśmiechniętych dziewczyn, "Grażyn", które zna chyba każdy kibic polskiej lekkiej atletyki. Dziewczyn z pazurem, charakterem, silną wolą. Bo bez silnej woli i charakteru biegania 400 m nie ma.
Oczywiście, znam już smak finału mistrzostw świata w indywidualnym biegu na 400. Umówmy się jednak, że tam szans na medal nie ma, bo światowa czołówka prezentuje poziom kosmiczny. Nie boję się za to deklaracji w sprawie sztafety, bo od dawna powtarzamy, że chcemy z Tokio przywieźć medal, najlepiej złoty
- wskazała Święty-Ersetic.
17 lipca polskie biegaczki wylatują na zgrupowanie do Japonii. Tam podopieczne trenera Matusińskiego będą już tylko szlifowały formę, którą wypracowywały przez lata katorżniczym treningiem.