Hubert Hurkacz wciąż ma w głowie niewykorzystane szanse ze spotkania pierwszej rundy French Open, w którym miał dwa meczbole. "Szkoda, bo zabrakło mi jednej piłki" - przyznał ze smutkiem po porażce z amerykańskim tenisistą Tennysem Sandgrenem.
Rozstawiony z numerem 29. Polak po raz drugi zmierzył się na otwarcie paryskiej imprezy z Sandgrenem, który obecnie jest 47. rakietą świata. Dwa lata temu to Hurkacz cieszył się ze zwycięstwa w czterech setach.
Ciężko porównać te dwa mecze. Warunki były zupełnie inne. Szczerze mówiąc, to nie za bardzo pamiętam tamto spotkanie
- zastrzegł.
5:7 6:2 6:4 6:7 9:11
— Hubert Hurkacz Updates (@hubiupdates) September 28, 2020
Hubert left his whole heart on Court 13 in Paris but it wasn’t enough to beat Tennys Sandgren this time. Incredible fight as always 🎾
📸 getty pic.twitter.com/Q3rWsgLsqX
W poniedziałek spędził na korcie cztery i pół godziny. W piątym secie miał dwie piłki meczowe, ale obu nie wykorzystał. Przy stanie 9:9 sam stracił podanie. W kolejnym gemie obronił trzy meczbole, a następnie miał dwie okazje na przełamanie i przedłużenie swoich szans, ale ponownie mu się nie udało. Zaraz potem kropkę nad "i" postawił Amerykanin.
Szkoda, bo było bardzo blisko. Starałem się walczyć jak tylko mogłem. Co przesądziło o takim wyniku? Trudno powiedzieć. Zabrakło mi jednej piłki. Szkoda takich spotkań, kiedy zwycięstwo jest tak blisko i dzieli od niego jeden czy dwa punkty. Pozostaje mi zaprezentować się lepiej następnym razem
- podsumował ze smutkiem wrocławianin.
Hurkacz nie opuszcza jeszcze Paryża, ponieważ zgłosił się także do debla. O dalszych planach startowych na razie nie myśli.
Na razie skupiam się na grze podwójnej we French Open, a potem zobaczymy. Staram się też nastawiać pozytywnie.