"Przegraliśmy z teoretycznie najsłabszym zespołem w grupie. Zawiódł cały zespół" – tak Henryk Kasperczak, były znakomity piłkarz i trener ocenił premierowy występ reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy przeciwko Słowakom, zakończony porażką 1:2.
"Smutek i rozczarowanie" – to według Kasperczaka uczucia, które dominowały przy oglądaniu gry biało-czerwonych w Sankt Petersburgu.
- Nasza sytuacja już na starcie zrobiła się trudna. Ta porażka, z teoretycznie najsłabszym zespołem, może nas kosztować wyjście z grupy. Można powiedzieć, że teraz potrzebujemy cudu, bo przyjdzie nam się zmierzyć z tak mocnym rywalem jak Hiszpania, ze Szwedami też gra się nam ciężko
- nie miał wątpliwości.
Medalistę mistrzostw świata z 1974 roku najbardziej zmartwiła gra ofensywna Polaków.
"Ona praktycznie nie istniała. Przecież w pierwszej połowie praktycznie nie oddaliśmy groźnego strzału. Nie ma żadnego pomysłu na grę. Uważam, że brakuje po prostu klasowych ofensywnych piłkarzy. Cztery lata temu na mistrzostwach we Francji mieliśmy: Jakuba Błaszczykowskiego, Kamila Grosickiego, Arkadiusza Milika. Oni potrafili zrobić różnicę, znaczniej lepiej z nimi wykorzystywany był Robert Lewandowski. Dzisiaj ich nie ma, a następcy nie dorównują im klasą. To było już widać podczas mundialu w Rosji, gdy zabrakło już Błaszczykowskiego, a Grosicki był w słabszej formie. Dlatego już przed tym turniejem przewidywałem, że będzie nam znaczniej trudniej niż we Francji"
"Nie wiem, co się dzieje z tym chłopakiem. Ma duży potencjał i umiejętności, pokazuje to w Neapolu, a tu jest taki ospały, bez werwy. W pierwszej połowie strzelał, ale w niebo" – zauważył.
Zdaniem Kasperczaka, w styczniu niepotrzebnie dokonano zmiany trenera i Jerzego Brzęczka zastąpiono Paulo Sousą.
- Już wtedy mówiłem i teraz powtarzam, że trenera należy rozliczać z realizowanych przez niego celów, a Brzęczek je realizował. Dlaczego dokonano zmiany – wie tylko Zbigniew Boniek. Ja bym takiej decyzji nie podął
– podsumował.