Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Trener Arki Gdynia odda medal za Puchar Polski

​Jeszcze mam medal na szyi, ale na pewno go oddam Grześkowi Nicińskiemu.

twitter.com/FotoPyK
twitter.com/FotoPyK
​Jeszcze mam medal na szyi, ale na pewno go oddam Grześkowi Nicińskiemu. Chciałbym mu z tego miejsca pogratulować, bo to on dotarł tu z drużyną – powiedział Leszek Ojrzyński po zwycięskim finale Pucharu Polski przez Arkę Gdynia 2:1 po dogrywce z Lechem Poznań. Trener, który zachował się honorowo nie kryje też swojej wiary w Boga.

Leszek Ojrzyński przejął Arkę Gdynia 10 kwietnia br. Zastąpił Grzegorza Nicińskiego, który drużynę do finału wprowadził. Arka pokonała we wtorek w finale Pucharu Polski na Stadionie PGE Narodowym Lecha Poznań 2:1 po dogrywce. W Ekstraklasie klub z Gdyni będzie musiał powalczyć o utrzymanie w lidze.

Ojrzyńskiego wyróżnia w lidze to, że publicznie przyznaje się do wiary:

Bywało, że czułem siły nadprzyrodzone. Człowiek wierzący, który modli się, doznaje tej mocy. Dla mnie jako trenera najważniejsze jest, żeby chłopaki grali mądrze, sumiennie i nie robili rzeczy, których trzeba się wstydzić po spotkaniu. (...) Każdy trener chciałby wygrywać, ponieważ to wyznacznik naszej pracy. I nie ma co ukrywać, modlę się o zwycięstwa, ale życie to także pasmo porażek, które trzeba przyjmować z pokorą.


Akcentuje też modlitwę różańcową:

Ostatnio widziałem szkoleniowca Chorwatów, który cały czas miał w ręku różaniec. W moim przypadku różaniec przez większość spotkania leży w kieszeni. Jestem do niego przywiązany, tak samo jak do modlitwy. Codziennie modlę się o dobro. Taka moja wiara, nie wstydzę się tego

- mówił kiedy był w 2013 r. trenerem Korony Kielce.



Po zwycięskim meczu o Puchar Polski Ojrzyńśki powiedział z pokorą:

Od przyjścia do Gdyni Puchar Polski był jednym z celów. Chciałbym podziękować działaczom, że na mnie postawili i przede wszystkim zawodnikom, że zostawili wszystko. Gratulacje, mieliśmy szczęście, ale pomogliśmy sobie. Wreszcie możemy sobie zaśpiewać w szatni, bo wcześniej była porażka i dwa remisy. Jeśli Arka się nie utrzyma w Ekstraklasie, to Ojrzyńskiego w Gdyni nie będzie – tak umówiłem się z prezesem. Musimy teraz wszystko zrobić, by zespół punktował i utrzymał się, a to by oznaczało, że ja zostanę. Wtedy dopiero będziemy myśleć, jak to poukładać sportowo, organizacyjnie


- mówił trener Arki i dodał: "Nie mógłbym wybrać sobie lepszej chwili na odgryzienie się Lechowi za wcześniejsze moje porażki, które oznaczały dla mnie zwolnienie. Ale najważniejsze, by drużyna uwierzyła w zwycięstwo. Tak układaliśmy skład, by był on najmocniejszy na daną chwilę. Cieszę się, że udało się to zrealizować. Mamy nadzieję, że to zwycięstwo nas nakręci. Musimy być mądrzy".



Ojrzyński podsumował też dramatyczną końcówkę meczu w dogrywce z Lechem Poznań:
 

Po drugim golu miałem myśl, że jest zwycięstwo blisko, ale piłka nożna już nie takie rzeczy widziała. Wtedy prosiłem o jeszcze większą koncentrację. Było coraz mniej czasu, Lech próbował grać prostymi środkami, mieli sześciu, siedmiu zawodników w naszym polu karnym i wiele mogło się zdarzyć. Ale całe szczęście, że mieliśmy dwubramkową zaliczkę. Chłopcy już sami wyczuli, że są blisko: szkoda byłoby przegrać w tych ostatnich piętnastu minutach.


- podsumował Ojrzyńśki

 



Źródło: niezalezna.pl,laczynaspilka.pl

#Arka Gdynia #wiara #Leszek Ojrzyński

JW