Jeszcze mam medal na szyi, ale na pewno go oddam Grześkowi Nicińskiemu.
Bywało, że czułem siły nadprzyrodzone. Człowiek wierzący, który modli się, doznaje tej mocy. Dla mnie jako trenera najważniejsze jest, żeby chłopaki grali mądrze, sumiennie i nie robili rzeczy, których trzeba się wstydzić po spotkaniu. (...) Każdy trener chciałby wygrywać, ponieważ to wyznacznik naszej pracy. I nie ma co ukrywać, modlę się o zwycięstwa, ale życie to także pasmo porażek, które trzeba przyjmować z pokorą.
- mówił kiedy był w 2013 r. trenerem Korony Kielce.Ostatnio widziałem szkoleniowca Chorwatów, który cały czas miał w ręku różaniec. W moim przypadku różaniec przez większość spotkania leży w kieszeni. Jestem do niego przywiązany, tak samo jak do modlitwy. Codziennie modlę się o dobro. Taka moja wiara, nie wstydzę się tego
Od przyjścia do Gdyni Puchar Polski był jednym z celów. Chciałbym podziękować działaczom, że na mnie postawili i przede wszystkim zawodnikom, że zostawili wszystko. Gratulacje, mieliśmy szczęście, ale pomogliśmy sobie. Wreszcie możemy sobie zaśpiewać w szatni, bo wcześniej była porażka i dwa remisy. Jeśli Arka się nie utrzyma w Ekstraklasie, to Ojrzyńskiego w Gdyni nie będzie – tak umówiłem się z prezesem. Musimy teraz wszystko zrobić, by zespół punktował i utrzymał się, a to by oznaczało, że ja zostanę. Wtedy dopiero będziemy myśleć, jak to poukładać sportowo, organizacyjnie
Po drugim golu miałem myśl, że jest zwycięstwo blisko, ale piłka nożna już nie takie rzeczy widziała. Wtedy prosiłem o jeszcze większą koncentrację. Było coraz mniej czasu, Lech próbował grać prostymi środkami, mieli sześciu, siedmiu zawodników w naszym polu karnym i wiele mogło się zdarzyć. Ale całe szczęście, że mieliśmy dwubramkową zaliczkę. Chłopcy już sami wyczuli, że są blisko: szkoda byłoby przegrać w tych ostatnich piętnastu minutach.