Po inauguracji Joe Bidena na urząd prezydenta strategiczne relacje polsko-amerykańskie będą trwały, będą się rozwijały. W sprawach najistotniejszych dla Polski wsparcie administracji USA jest zarówno ze strony Republikanów, jak i Demokratów - powiedział rzecznik prezydenta Błażej Spychalski. Dodał, że w najważniejszych dla Polski projektach widać zaangażowanie USA.
Rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy był pytany w Polskim Radiu24, jak będą wyglądały relacje polsko-amerykańskie po inauguracji Joe Bidena na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych, która odbędzie się w środę.
Spychalski powiedział, że stosunki polsko-amerykańskie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat rozwijały się bardzo dobrze i się zacieśniały bez względu na to, czy w Stanach Zjednoczonych rządził prezydent z Partii Republikańskiej czy Demokratycznej.
"To, że prezydentem w Stanach Zjednoczonych został (Demokrata) Joe Biden, nie zmienia faktu, że strategiczne relacje polsko-amerykańskie będą trwały, będą się rozwijały"
- podkreślił Spychalski.
Dodał, że "ze strony amerykańskiej widać zaangażowanie w projekty ważne dla Polski".
"Przeciwni Nord Stream 2 są zarówno Republikanie, jak i Demokraci; Inicjatywę Trójmorza - dla nas szalenie istotną - wspierają zarówno Republikanie jak i Demokraci. To pokazuje, że w sprawach strategicznych, najistotniejszych dla Polski, wsparcie ze strony amerykańskiej administracji jest bez względu na to, czy mówimy o partii Republikańskiej, czy Demokratycznej. To dobrze rokuje na przyszłość"
- powiedział.
Zaprzysiężenie Joe Bidena i wiceprezydent elekt Kamali Harris odbędzie się w środę w południe. W inauguracyjnej mowie Biden ma skupić się na swoim programie walki z epidemią Covid-19 i wzywać do narodowej jedności.
Po złożeniu przysięgi Biden i Harris będą obserwować paradę wojskową przed wschodnim skrzydłem Kongresu. Później udadzą się na cmentarz w Arlington pod Waszyngtonem, gdzie w towarzystwie byłych prezydentów - Billa Clintona, George'a W. Busha oraz Baracka Obamy - złożą wieniec przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Stąd skierują się do opuszczonego już przez Donalda Trumpa Białego Domu.
Opuszczający urząd przywódca USA zdecydował się złamać tradycję i nie weźmie udziału w ceremonii zaprzysiężenia swego następcy. W środę rano Trump ma odlecieć na Florydę. Na uroczystościach będzie natomiast jego zastępca Mike Pence.
Za Donalda Trumpa nastawienie do Polski było w USA przyjazne, staraliśmy się to wykorzystać w maksymalnym stopniu, relacje i niektóre projekty będą kontynuowane
– powiedział ambasador RP w Waszyngtonie Piotr Wilczek, który reprezentować będzie Polskę na prezydenckiej inauguracji Joe Bidena.
Wilczek podkreśla, że z obejmującymi kontrolę nad Białym Domem i Senatem Demokratami Polskę łączy "szeroka wspólna agenda".
"Nowa administracja będzie chciała kontynuować lub utrzymać rozpoczęte za czasów Baracka Obamy wzmacnianie obecności wojskowej w Polsce. Po drugie, są projekty energetyczne, umowy podpisane na wiele lat, które będą kontynuowane. Dochodzi również Inicjatywa Trójmorza, na którą Amerykanie zobowiązali się przeznaczyć do miliarda dolarów"
– wymienia ambasador.
Jak podkreślił, rozmowy prowadzone przez polskich dyplomatów w Waszyngtonie z Demokratami i przedstawicielami przyszłej administracji dotyczyły m.in. koordynacji polityki wobec Białorusi. "Waszyngton wie, że Polska jest niezwykle ważna przy pośrednictwie w pomocy dla białoruskiej opozycji" – zauważył jeden z dłuższych stażem szefów placówek w amerykańskiej stolicy.
Zdaniem Wilczka przywódcy Demokratów "doskonale wiedzą, co dzieje się w Polsce".
"Osoby, które zajmują się Europą Środkowo-Wschodnią, jak Michael Carpenter czy Antony Blinken (kandydat na sekretarza stanu – red.), mają realistyczny i prawdziwy obraz tego, co dzieje się w Polsce, pewnie mają swoje sympatie, ale wiedzą, że Polska nie jest dyktaturą jak Białoruś"
– zapewnia.
Ambasador Wilczek w środę reprezentować będzie Polskę na ceremonii zaprzysiężenia Bidena. W tym roku z powodu pandemii oraz wzmożonych środków bezpieczeństwa uroczystość będzie znacznie ograniczona, na wielkich błoniach przed Kapitolem nie będzie tłumów. Władze innych państw - tak jak przyjęte jest to w USA - reprezentowane są podczas inauguracji przez ambasadorów.