31 lat temu, 11 lipca 1989 r., nieco ponad miesiąc po częściowo wolnych wyborach, w Krynicy Morskiej odnaleziono ciało ks. Sylwestra Zycha, duszpasterza młodzieży, kapelana Konfederacji Polski Niepodległej. Jego śmierć wciąż owiana jest tajemnicą, a wiele wskazuje na to, że przyczynili się do niej tzw. nieznani sprawcy. - Tak naprawdę zginął za ojczyznę, zginął za wiarę - mówił w programie Doroty Kani "Koniec systemu" historyk Tadeusz Płużański.
11 lipca 1989 r. w pobliżu dworca autobusowego w Krynicy Morskiej odnaleziono ciało mężczyzny, jak się potem okazało - ks. Sylwestra Zycha, duszpasterza młodzieży, kapelana KPN. Autopsja wykazała liczne obrażenia na ciele denata, w tym takie, które mogły wskazywać na uderzenia np. pałką. W krwi zmarłego stwierdzono cztery promile alkoholu i w oficjalnym raporcie jako przyczynę śmierci wskazano właśnie zatrucie alkoholowe. Zignorowano jednak wiele przesłanek, które mogły wskazywać, że alkohol został wstrzyknięty duchownemu dożylnie.
- Wszystko wskazuje na to, że ks. Zych został zamordowany przez tzw. nieznanych sprawców, czyli ludzi bezpieki lub takich, którzy bezpiece służyli
- mówił rok temu, w 30. rocznicę śmierci kapłana. w programie Doroty Kani "Koniec systemu" historyk, prof. Jan Żaryn.
♦ Miesiąc po #WyboryCzerwcowe, 11 VII 1989 na dworcu PKS w Krynicy Morskiej znaleziono ciało ks. Sylwestra #Zych.a - współpracownika #Solidarność, nękanego przez #komuniści.
— Instytut Pamięci Narodowej (@ipngovpl) July 11, 2020
⚠ W 1993 śledztwo ws. śmierci duchownego zostało umorzone.#KościółwPRL#KomunistyczneZbrodnie pic.twitter.com/PUDdyN89g5
Po identyfikacji zwłok, jeden z pracowników gdańskiej TVP miał otrzymać od Jerzego Urbana osobiste polecenie realizacji reportażu o " księdzu, który się zapił na śmierć". W nakręconym materiale barmani i kelnerka jednego z krynickich klubów twierdzili, że ksiądz wraz z innym mężczyzną wypili "litr wódki na głowę". Jednak poza występującymi w reportażu, nikt inny w klubie nie zauważył obecności przy barze dwóch dojrzałych mężczyzn.
- Śledztwo, w tym także częściowo moje dziennikarskie, ale i inni dziennikarze się tym zajmowali, wykazało ponad wszelką wątpliwość, że to legenda stworzona przez MSW, że ks. Sylwester Zych przyszedł do nocnej dyskoteki młodzieżowej "Riviera" w czasie wakacji, gdzie bawią się smarkacze, czasem jako rodzynek trafi się ktoś "pod trzydziestkę", że nagle ksiądz, który nie pije alkoholu, prowadzi ascetyczny tryb życia, zjawia się tam po to, żeby upić się do nieprzytomności. Ta wersja po kilku miesiącach upadła - mówił w programie Doroty Kani dziennikarz Jerzy Jachowicz.
Zdaniem Jana Żaryna, ks. Sylwester Zych został po śmierci "pohańbiony".
- Próbowano udowadniać, że jest alkoholikiem, że napił się za dużo alkoholu i z tego powodu sam sobie odebrał życie. Nie ma żadnych dowodów, by kiedykolwiek był człowiekiem pijącym alkohol w jakichkolwiek większych ilościach. To pomówienie, które propaganda komunistyczna 1989 r. chciała jeszcze społeczeństwu zaszczepić, by zhańbić tego człowieka
- twierdzi historyk.
Co więcej, jak przypomina portal polskieradio24.pl, ks. Zych był zaangażowany w zapoczątkowaną przez Episkopat akcję "Ruch Otrzeźwienia Narodu".
Kapłan w latach 70. inicjował akcję przywracania krzyży w placówkach szkolnych w Tłuszczu na Mazowszu. W swoich działaniach i wystąpieniach dawał aprobatę "Solidarności" i stanowczo krytykował wprowadzenie stanu wojennego. Swoim parafianom w Grodzisku Mazowieckim dał się poznać jako antykomunista.
We wrześniu 1982 r. Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego oskarżonego o "próbę obalenia siłą ustroju PRL i przynależność do organizacji zbrojnej" ks. Sylwestra Zycha skazał na 4 lata pozbawienia wolności. Sąd Najwyższy zaostrzył karę do 6 lat.
Było to pokłosie procesu w sprawie ataku na milicjanta Zdzisława Karosa, do którego doszło w pierwszych miesiącach stanu wojennego, 18 lutego 1982 r. w tramwaju linii 24 w Warszawie. Podczas szamotaniny, która wywiązała się między młodymi ludźmi próbującymi odebrać milicjantowi broń, doszło do strzału, który trafił Karosa w brzuch. Milicjant trafił do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarł.
Winnym zabójstwa i skazany na 25 lat więzienia został 17-letni wówczas Robert Chechłacz, związany z konspiracyjną organizacją Powstańcza Armia Krajowa - Druga Kadrowa.
O kulisach jej działalności mówił kilka miesięcy temu w Polskim Radiu dr hab. Sebastian Ligarski
- [Młodzi ludzie] postanowili, odwołując się do tradycji AK założyć organizację podziemną, która będzie w jakiś sposób walczyć z władzami stanu wojennego. Organizacja kojarzyła się najpierw z roznoszeniem ulotek, a potem pomyśleli, że poszliby dalej i postanowili odbijać opozycjonistów z więzień, a do tego potrzebowali broni. W związku z tym, postanowili rozbrajać funkcjonariuszy MO i LWP - mówił Ligarski.
Podczas śledztwa po ataku na sierżanta Karosa, na plebanii kościoła św. Anny w Grodzisku Mazowieckim odnaleziono broń, z której padł śmiertelny strzał.
- Na plebanii odnaleziono pistolety zrabowane podczas akcji przez młodych chłopców, którzy rzeczywiście na plebanii u ks. Sylwestra Zycha często bywali. On otaczał opieką młodzież, interesował się ich problemami i próbował ich "zagospodarować". Na pewno nie był jednak ideowym przywódcą tego spisku, nie był też formalnie członkiem tej organizacji - mówił dr hab. Sebastian Ligarski.
Wraz z podejrzanymi o zabójstwo milicjanta nastolatkami zatrzymano także ks. Sylwestra Zycha. Niedługo później usłyszał zarzuty, za które został skazany na karę więzienia.
- To jest kapłan, który został wsadzony do więzienia pod zarzutami zupełnie nieadekwatnymi wobec tego, co robił jako duszpasterz młodych ludzi w Grodzisku Mazowieckim. W więzieniu był brutalnie represjonowany, wręcz torturowany - mówił w "Końcu systemu" Jan Żaryn. Szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gen. Czesław Kiszczak, oskarżał w medialnych wypowiedziach ks. Zycha o "pomoc w zabójstwie" sierżanta Karosa.
Jak pisze w swojej książce "Zabić. Mordy polityczne PRL" prof. Patryk Pleskot, ks. Zych miał powiedzieć liderowi KPN, Leszkowi Moczulskiemu, z którym przez kilka miesięcy dzielił celę, o rozmowie, do jakiej doszło tuż po procesie ws. zabójstwa Karosa. Wówczas esbek miał przekazać kapłanowi, że "zostanie zamordowany po wyjściu z więzienia".
Więzienne mury ks. Sylwester Zych opuścił w 1986 r. w złym stanie zdrowotnym.
– Po wyjściu na wolność ks. Zych był nieustannie inwigilowany przez tajne służby PRL. Niemal codziennie otrzymywał pogróżki – telefoniczne, na kartkach pocztowych. Kilka razy został napadnięty i pobity przez nieznanych sprawców – mówił podczas zorganizowanego w październiku 2019 r. przez IPN Gdańsk spotkania Zbigniew Branach, autor książki „Tajemnica śmierci księdza Zycha”.
W roku 1987 kapłan spisał swój testament, w którym pisał, iż czuje, że "zbliża się jego dzień".