Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Zero tolerancji, zero uległości. Katarzyna Gójska o konieczności transformacji służb specjalnych

Ze służbami specjalnymi w III Rzeczypospolitej jest jak z sądownictwem. Instytucje wypełnione po brzegi antyniepodległościową kardą z czasów komunistycznych, dopełnione jakimś nowym zaciągiem, były skazane na demoralizację. Próby zmiany tego stanu rzeczy zawsze kończyły się niepowodzeniem, bo postkomunistyczny układ bronił służb, tak jak bronił wymiaru sądownictwa. I choć oczywiście zdarzały się lepsze czasy, na czele służb stawali ludzie kompetentni, wyczuleni na nasz interes narodowy, to i tak ich praca była – w dużej mierze – finalnie niweczona działalnością typów pokroju Pytla, Duszy czy jakiegoś Stróżyka.

Dla uczciwości oceny, choć oczywiście sytuacje są niewspółmierne, trzeba powiedzieć, iż znaczna część ludzi zaproponowanych przez PiS do kierowania służbami była katastrofą. A takim nieudanym i szkodliwym dla państwa eksperymentom poddana była szczególnie wówczas najważniejsza nasza służba specjalna. Powrót do instytucji dedykowanych ochronie Polski ludzi odpowiedzialnych za reset z Rosją doprowadził je do upadku. Dziś już szkoda czasu na dyskusję, jak je naprawić. Bezpardonowe użycie służb specjalnych, sprowadzenie ich do poziomu policji politycznej w kampanii wyborczej przeciwko prezydentowi Nawrockiemu, polityczne wykorzystanie ich przeciwko profesorowi Cenckiewiczowi, co przecież potwierdził sąd, a teraz kontynuowanie tego antypaństwowego procederu, wskazują na konieczność zbudowania ich od nowa. Wymiana kierownictwa nic nie da. To oczywiście wielkie wyzwanie – ale paradoksalnie przede wszystkim pijarowe, bo takiemu procesowi będzie, rzecz jasna, towarzyszył nieprawdopodobny jazgot medialnego kordonu bezpieczeństwa spatologizowanego układu władzy. Będą lamenty nad Polską bez ochrony w sytuacji zagrożenia ze strony Rosji, tak jak przed laty całe rzesze pożal się Boże ekspertów wyrywały sobie włosy z głowy przy okazji likwidacji WSI. Sęk w tym, iż służby dowodzone przez reseciarzy nie są żadnym gwarantem bezpieczeństwa RP, a już na pewno nie wobec agresji Moskwy. Nasz byt państwowy pozostaje bez ochrony, gdy na czele służb specjalnych stoją ludzie od tajnego opijania się wódką z ruskimi z FSB, obwożenia ich po Polsce, w tym po jednostkach wojskowych, czy tacy, którzy publicznie twierdzą, że nie pamiętają swoich relacji z funkcjonariuszami partii Putina sprzed kilku lat. Oni są i będą prawdziwym zagrożeniem, a nie proces budowania na nowo ochrony wywiadowczej i kontrwywiadowczej naszego kraju. W najlepiej pojętym interesie RP jest dziś zatem otwarta dyskusja na temat głębokiej transformacji służb specjalnych. Nie dajmy się omamić opowieściami o tym, że służby lubią ciszę, że to zły moment, bo Rosjanie szykują konfrontację z NATO. Nie wiem, jak trzeba być naiwnym, by wierzyć, że ludzie co najmniej doskonale rozpracowani przez FSB, gotowi łamać prawo na polityczne zapotrzebowanie, mogą być jakąkolwiek ochroną w tych niebezpiecznych czasach. Im szybciej opuszczą polskie służby, im szybciej dojdzie do głębokiej zmiany w tej sferze państwa, tym lepiej. Do tego potrzeba determinacji i wielkiej pracy koncepcyjnej prezydenta i jego współpracowników. Trudno nie odnieść wrażenia, że kolejna seria ataków na szefa BBN jest akcją mającą na celu również zablokowanie działania tej instytucji w zapowiedzianej przez profesora Sławomira Cenckiewicza skali, w tym jej zaangażowania nad wypracowaniem nowej koncepcji służb specjalnych w Polsce. Odpowiedzią na to patologiczne działanie reseciarzy Tuska powinna być twarda postawa – zero tolerancji, zero uległości. Każda inna tylko ośmieli siewców bezprawia.  

Rzecz jasna, konieczne jest również zwycięstwo wyborcze za dwa lata, ale także odwaga, której zabrakło całemu środowisku patriotycznemu po 2015 roku. Wówczas, mimo szumnych zapowiedzi, nikt skutecznie nie rozliczył choćby resetu z Rosją. Z powołaniem komisji ds. rosyjskich wpływów czekano niemal osiem lat! To się nie może powtórzyć. 

Źródło: Gazeta Polska