Znane jest już zdanie odrębne sędziego Piotra Augustyniaka, przewodniczącego składu orzekającego Sądu Okręgowego w Łodzi, który niedawno podtrzymał wyrok skazujący na karę grzywny prezydent Łodzi Hannę Zdanowską. Sędzia, który ogłaszając orzeczenie, podkreślał, że nie zgadza się z nim, chciał warunkowego umorzenia postępowania wobec urzędującej prezydent Łodzi. Jak wskazał w swoim uzasadnieniu, „sąd pierwszej instancji nie dostrzegł istotnych różnic na korzyść Zdanowskiej” - czytamy w Dodatku Łódzkim "Gazety Polskiej Codziennie".
- To przecież Włodzimierzowi G. przypisywano przestępstwo, a jej jedynie pomocnictwo. To G. ubiegał się o kredyt i zdecydował o dokonaniu czynu przedłożenia nierzetelnych dokumentów
– napisał sędzia w uzasadnieniu zdania odrębnego. I to według niego jest największą okolicznością łagodzącą.
Zdaniem sędziego Augustyniaka błędem jest też uznanie, że czyn Zdanowskiej charakteryzuje się znacznym stopniem szkodliwości społecznej. Sędzia wskazuje też, że jeśli kredyt jest spłacany, to nie ma szkody dla banku, a dokumenty, choć spreparowane to „wszystkie trzy stwierdzały tę samą okoliczność faktyczną – potwierdzenie otrzymania 50 tys. zł”.
Tymczasem z zeznań pracownic Banku Pocztowego, jakie złożyły one przed sądem, wynika, że nierzetelne dokumenty, czyli zaświadczenie o wkładzie własnym, pozwalały na uruchomienie kredytu i były niezbędne. W postępowaniu zwracały one też uwagę, że błędem był brak przeprowadzenia wizji lokalnej czy wykonanie operatu szacunkowego mieszkania, na którego zakup konkubent Zdanowskiej brał kredyt.
– Dokumenty powinny być potwierdzone przez dokumentację fotograficzną lub ocenę rzeczoznawcy
– stwierdziła była pracownica, która zajmowała się sprawą G.
Jednak ostatecznie decyzje w sprawie przyznania kredytu podejmowały dwie osoby: Szymon Midera, ówczesny wiceprezes Banku Pocztowego, potem społeczny doradca prezydent Zdanowskiej, oraz Liliana Hanuszkiewicz, ówczesna wicedyrektor oddziału Banku Pocztowego w Łodzi i koleżanka z dzieciństwa konkubenta Hanny Zdanowskiej, a następnie pracownik biura obsługi inwestora w łódzkim magistracie.
I choć Midera przed sądem przekonywał, że Zdanowska nie interweniowała u niego w sprawie kredytu, a Hanuszkiewicz mówiła, że spotkała G. na korytarzu i on od niej niczego nie chciał, to jednak kredyt bez szczegółowych formalności przyznali.