Redaktorowi Jackowi Żakowskiemu nie spodobało się wyznanie Kazika, który stwierdził, że nie czyta gazet i nie ogląda telewizji. Żakowski był tym faktem wyraźnie poirytowany. Do tego stopnia, że w pewnym momencie całkowicie puściły mu nerwy. „To jest właśnie objaw takiego ćwierćinteligenckiego paplania, którego skutki, jak się umocnią w polityce, mogą być straszne” - powiedział na antenie TOK FM Żakowski.
A wszystko zaczęło się od raportu Pew Research Center. Jego wyniki opublikowano na łamach „Gazety Wyborczej” i to do nich odwoływał się Żakowski w trakcie swojego programu. Okazuje się, że z badań amerykańskiego think tanku wynika, iż trzy czwarte ankietowanych jest zdania, że media nigdy nie powinny faworyzować określonej partii politycznej. „W Polsce tego zdania jest aż 84 proc.”.
Tymczasem Jacek Żakowski przywołał wypowiedź Kazika Staszewskiego, który na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” zadeklarował, że nie czyta gazet i nie ogląda telewizji.
„Nie czytam gazet i nie oglądam telewizji. Nie opiewam sukcesów dobrej zmiany, ale nie widzę by pozycja Polski, by sytuacja tutaj była dużo gorsza niż za poprzedniej władzy” - deklarował Kazik.
Te słowa najwyraźniej wyprowadziły redaktora Żakowskiego z równowagi. Pod adresem Kazika posypały się wyzwiska...
- No do jasnej cholery, Kaziu kochany, skąd ty masz to wiedzieć, gdzie ty masz to wiedzieć, jak nie oglądasz telewizji i nie czytasz gazet. Przepraszam cię bardzo, w zieleniaku tę pozycję Polski zbadasz? W toalecie się przekonasz, czy w Polsce jest dużo lepiej czy gorzej niż za poprzedniej władzy? To jest właśnie objaw takiego ćwierćinteligenckiego paplania, którego skutki, jak się umocnią w polityce, mogą być straszne. Apeluje do ludzi show-biznesu, na których patrzymy z zainteresowaniem, po których moglibyśmy się czegoś spodziewać, zastanawiające się nad tym, co mówicie, niektórzy was traktują poważnie, to może mieć poważne skutki - mówił Żakowski.