Jan P. należał do plutonu specjalnego Milicji Obywatelskiej, który dokonał masakry w kopalni Wujek. Jest ostatnim, który dotychczas nie usłyszał wyroku za zbrodnię sprzed 40 lat. Wprawdzie wydano za nim – jak ustaliła „Codzienna” – już ponad rok temu list gończy i europejski nakaz aresztowania, ale ukrywa się w Niemczech. Niestety, to skutecznie zapewnia mu bezkarność.
Prawnicy i historycy, z którymi rozmawialiśmy, przyznają, że szwankuje współpraca z Niemcami, gdy chodzi o ściganie podejrzanych o zbrodnie komunistyczne. Bo nie pierwszy raz nie reagują, choć wiedzą, że taka osoba przebywa na ich terenie. – Szwedzi odmawiali wydania Stefana Michnika, ale zawsze odpowiadali i argumentowali swoje stanowisko. Podobnie zachowali się Brytyjczycy, gdy Polska podejmowała starania o wydanie Heleny Wolińskiej. Niemcy milczą – potwierdza prokurator Robert Janicki z Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
To członkowie plutonu specjalnego Pułku Manewrowego Milicji Obywatelskiej w Katowicach strzelali 16 grudnia 1981 r. w kopalni Wujek i zamordowali dziewięciu górników: sześciu zginęło na miejscu, trzech zmarło w szpitalu. Większość ze zbrodniarzy ostatecznie stanęła przez sądem i usłyszała skazujące wyroki.
Ale nie wszyscy. Dwóch – Roman S. i Jan P. – uciekło z Polski. Przez długie lata ukrywali się w Niemczech, otrzymali nawet tamtejsze obywatelstwo. To wystarczyło do zapewnienia sobie bezkarności. Wszelkie próby pociągnięcia ich do odpowiedzialności podejmowane przez polski wymiar sprawiedliwości okazywały się nieskuteczne.
Dlaczego? Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że w Polsce byli ścigani za zbrodnię komunistyczną, a takiego przestępstwa nie ma w niemieckim kodeksie karnym.
Roman S. chyba poczuł się zbyt pewny siebie, bo opuścił Niemcy i wyjechał do Chorwacji. Tam w maju 2019 r. został zatrzymany – był bowiem poszukiwany europejskim nakazem aresztowania. Po przewiezieniu do Polski trafił do aresztu. Usłyszał zarzut, iż jako funkcjonariusz państwa komunistycznego: „dopuścił się zbrodni komunistycznej stanowiącej zbrodnię przeciwko ludzkości”. Proces toczył się przed Sądem Okręgowym w Katowicach. Składając wyjaśnienia, Roman S. zapewniał, że jest niewinny.
Nigdy w życiu nie wystrzeliłem żadnego pocisku w stronę człowieka.
- przekonywał w „ostatnim słowie”.
Symbolicznie, bo 13 grudnia 2019 r., czyli w rocznicę wybuchu stanu wojennego, usłyszał wyrok skazujący – 7 lat pozbawienia wolności, ale karę złagodzono o połowę (na podstawie amnestii z 1989 r.). Choć obie strony złożyły apelację, orzeczenie utrzymano w mocy.
Jak ustaliła „Codzienna”, Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach prowadzi jeszcze jedno postępowanie dotyczące masakry w kopalni Wujek. Obecnie wprawdzie pozostaje zawieszone, ale w każdej chwili może być wznowione. Jeśli tylko uda się zatrzymać poszukiwanego. A to okazuje się bardzo trudne. Chodzi o Jana P., który także należał do milicyjnego plutonu specjalnego. Obecnie mężczyzna jest poszukiwany listem gończym.
Wystawiony został również europejski nakaz aresztowania.
- potwierdził „Codziennej” prokurator Dariusz Psiuk, który prowadzi postępowanie. Niestety, nie wyraził zgody na publikację ENA ani podanie nazwiska poszukiwanego.
Co wiadomo o Janie P.? Urodził się w 1957 r., czyli dzisiaj ma 64 lata. Podczas stanu wojennego miał 24 lata, należąc do milicyjnego plutonu, posiadał stopnień szeregowca. Obecnie przebywa na terenie Niemiec, śledczym z IPN znane jest jego miejsce pobytu. Stosowna informacja do niemieckich służb trafiła już latem zeszłego roku, czyli minęło półtora roku. Jaka była reakcja?
Nie odpowiedzieli, nie została przekazana żadna informacja.
- przyznaje prokurator Psiuk.