Z jednej strony dzierżawa tysięcy hektarów, z drugiej widmo rychłej utraty zysków - to dylemat, przed którym stoją austriacko-luksemburscy właściciele grupy Top Farms - poważnego gracza polskiego agrobiznesu. Podkreślmy, hektarów, które mają wrócić do skarbu państwa. Jest też rolnik, który "od miesięcy interesuje się tymi hektarami" - jak opisano Tomasza Ognistego w "Newsweeku". Tygodnik skorzystał bowiem z okazji, aby zrobić awanturę i zaatakować rządzących. Niezalezna.pl skontaktowała się zarówno z Ognistym, jak i prezesem Top Farms Głubczyce. Sprawdziliśmy o co chodzi.
„Układ opolski. Krojenie tortu” - zatytułowano obszerny tekst Renaty Grochal w "Nesweeku". Na antybohatera wykreowano Tomasza Ognistego, wiceszefa krajowej Solidarności Rolników Indywidualnych - przez cały tekst określanego jako asystent społeczny obecnego wiceministra rolnictwa Janusza Kowalskiego. Co jest pretekstem do szukania dziury w całym. I kluczowym przekłamaniem.
Osią tematu jest natomiast pewne nagranie. Rolnicy rozmawiają o pokaźnym areale, jaki dziś dzierżawiony jest przez Top Farms - spółkę kontrolowaną przez austriacko-luksemburski fundusz. Mowa o 10 tysiącach hektarów (tylko w pow. głubczyckim, bo w całej Polsce firma dzierżawi ok. 30 tysięcy hektarów).
Wszystko wskazuje na to, że wraz z końcem 2023 roku ziemia wróci do skarbu państwa. To skutek ustawy, jaką w 2011 roku (wyborczym) przeforsował ówczesny minister rolnictwa Marek Sawicki. Polskie Stronnictwo Ludowe, zabiegając o głosy mieszkańców wsi, wdrożyło w życie następujące rozwiązanie:
80 proc. ówczesnych przedsiębiorstw przystało na warunek. 20 proc. nie - wśród tej grupy znalazła się spółka Top Farms, która w Polsce działa od dziesięcioleci.
Treść nagranej rozmowy stawiana jest jako zarzut Ognistemu i pozostałym uczestnikom. Ci dyskutują o „potrzebie wywalczenia gruntów dla rolników”, „zagospodarowania areału przy pomocy porządnego kapitału” czy daniu „bezpieczeństwa zakupu środków ochrony roślin, zrobienia odpowiednich skupów i tak dalej”.
Co do samego nagrania, pojawiają się dwie nieścisłości:
Dzień po publikacji tekstu, wiceszef resortu rolnictwa wydał pięciopunktowe oświadczenie:
W rozmowie z niezalezna.pl Kowalski krótko odnosi się do publikacji. - Cała narracja leży, bo rozmowa została zarejestrowana w 2020 roku - mówi.
I dalej:
„gazeta napisała zaś, że ta odbyła się w lutym tego roku. Wszystko po to, by we mnie uderzyć. Cała narracja o tym, że mój asystent społeczny odbył taką rozmowę, jest kłamstwem. Wszystko się rozjeżdża”.
Red. Grochal o Ognistym pisze m.in.: „rocznik 1983, od miesięcy interesuje się tymi hektarami”. Przytacza anonimowego rozmówcę: „to jest niebezpieczny człowiek, który nie panuje nad emocjami. Groźby i zastraszanie ludzi to jego normalny sposób działania”. W tekście pada informacja, że wobec Ognistego zapadły dwa wyroki: pierwszy za „zniszczenie kopniakiem lusterka w samochodzie znajomego jego byłej żony”, drugi za „stalking byłej żony”.
Pokazano też zarobki z oświadczenia majątkowego za rok 2021. Dane są publiczne, bo Ognisty to radny powiatu głubczyckiego.
- Już na początku tekstu wyciągnięto cały mój życiorys. Jeśli sprawa dotyczy ziemi, co chciano przez to osiągnąć? - mówi nam Ognisty.
W obszernej rozmowie z Niezalezna.pl odpowiada na zarzuty formułowane przez tygodnik. Odnosi się też do nagranej rozmowy:
„kiedy jej odsłuchiwałem, od razu skojarzyłem, kiedy miała ona miejsce. Nagranie jest pocięte i poskładane z ćwiartek”.
Jest przekonany, że rozmowę nagrał Marek C. Prywatnie to szwagier Łukasza K., innego rolnika biorącego udział w spotkaniu. Red. Grochal wspomina w tekście, że C. pracował w przeszłości w Top Farms.
Dalej zarzuca: „pani redaktor pisze, że rozmawiała z rolnikami. Rozgraniczmy to. Rolnicy to duzi gospodarze powyżej 300 ha, to są przedsiębiorcy rolni. Kto się wypowiada w tym artykule? Między innymi Mariusz Olejnik, prezes Polskiej Federacji Rolnej; organizacji skupiającej największe podmioty w całym kraju”.
Śmieje się, że w tekście pada zarzut blokowania ustawy o abolicji. - To zarzut dla mnie bardzo chwalebny. Pani Renata Grochal nie ma pojęcia, o czym pisze. Doskonale wiem, o czym wtedy mówiłem. Jeśli parlament uchwali ustawę o abolicji, dzierżawcy - w tym Top Farms - dostaną przedłużenie umowy dzierżawy. Wtedy nie będzie żadnej ziemi dla rolników indywidualnych - tłumaczy.
Na to się nie zanosi. Ognisty wspomina twitterowy wpis ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka. - Napisał, że to koniec - umowa dzierżawy nie zostanie przedłużona, grunty wracają do skarbu państwa. Kontrahenci Top Farms powiedzieli „stop”. Skończyło się podpisywanie wieloletnich kontraktów. Po tym zaczęto szukać haków - wskazuje.
Uchyla też warunki dzierżawy przez spółkę. - Top Farms ma zawartą bardzo korzystną umowę na grunty. Dzisiaj ta firma płaci państwu polskiemu za dzierżawę 400 kilogramów żyta za hektar ziemi. W przeliczeniu to około 500 złotych za hektar! Ich zysk z hektara wynosi około 7-8 tysięcy złotych - mówi dalej.
Dopytywany o rynkową stawkę dzierżawy w okolicy, odpowiada:
„normalna cena dla rolnika, który chciałby wydzierżawić ziemię, wynosi około 2-3 tysięcy złotych za hektar. Takie stawki obowiązują w naszych okolicach. To bardzo dobre czarnoziemy, jedne z najlepszych gleb w kraju”.
Ognisty o obecnym prezesie Top Farms Łukaszu Krechowieckim mówi:
„od 5. roku życia razem się wychowywaliśmy. Doskonale pamiętam czasy, kiedy z Łukaszem dobrze się trzymaliśmy. Nie raz opowiadał mi, „jak to się robi”. Że trzeba „wynająć” dobrą gazetę i dobrze zapłacić za artykuł. Nieważne co, ważne by pisali i opluwali”.
I dalej: „Top Farms dziś z rolników indywidualnych próbuje zrobić przestępców. Kreuje wizerunek pazernych rolników, którzy chcą odebrać firmie ziemię”.
- Dziennikarze z Opola wydzwaniają do rolników z pytaniami, dlaczego ci piszą do KOWR-u ws. ziemi po Top Farms. To absolutny skandal. Rolnicy mają świadomość tego, że kończy się umowa dzierżawy, więc pytają skarb państwa, czy jest możliwość wydzierżawienia gruntów. Wspomniany już Olejnik czy Marek Froelich (prezes Izby Rolniczej w Opolu) opowiadają wszystkim dookoła, że w powiecie głubczyckim nie ma wystarczająco dużo rolników chętnych do zagospodarowania tej ziemi. Prawda jest taka, że rolników jest więcej niż ziemi - słyszymy.
Do wygaśnięcia umowy dzierżawy zostało ponad 14 miesięcy, Ognisty pyta: „dlaczego KOWR nadal nie ma przygotowanej koncepcji rozdysponowania tego majątku? Należy ustalić, ile z tej ziemi trafi do skarbu państwa, by utrzymać obecne zatrudnienie, a ile trafi do rolników indywidualnych”. Top Farms Głubczyce zatrudnia obecnie ponad 200 osób.
Ognisty tłumaczy dalej:
„Top Farms jest w posiadaniu ok. 120 ha ziemi w całym kraju. Dzierżawi zaś około 30 tysięcy ha. Po zakończeniu umowy dzierżawy, wartość udziałów spadnie do zera. Jeśli państwo nie przedłuży umowy dzierżawy, kończy się cały biznes”.
Nasz rozmówca obawia się, że „nie skończy się na pisaniu artykułów” i przyznaje, że otrzymuje groźby. Przywołuje sytuację z Wigilii sprzed dwóch lat:
„kolejny puzel do układanki: 24 grudnia 2020 roku o godz. 21 wybuchł pożar w gospodarstwie Marka Zapotocznego - jednego z najbardziej aktywnych działaczy Solidarności Rolników Indywidualnych i delegata powiatowej Izby Rolniczej. Podpalono ładowarkę i kombajn. Postępowania policji i prokuratury umorzono po czterech dniach”.
Niezalezna.pl skontaktowała się również z Łukaszem Krechowieckim; słowa Ognistego odpiera. Deklaruje, że spółka zamierza zgodnie z prawem oddać w dyspozycję skarbu państwa dzierżawione grunty.
- Oczywiście jest ustawa z 2011 roku. Tak, nie wyłączyliśmy wtedy 30 proc. Media już rozpisywały się, dlaczego postąpiliśmy w taki, a nie inny sposób. Grunty wracają do zasobu skarbu państwa z końcem 2023 roku. To jest prawo, nikt z tym nie dyskutuje - mówi nam. Dopytywany o powody, dla których nie zdecydowano się wyłączyć „trzydziestek”, tłumaczy:
„funkcjonujemy w pięciu gminach, a chciano nam wyłączyć grunty w jednej. Wyłączając je, wyłączylibyśmy całą produkcję zwierzęcą”.
- Ta propozycja była co najmniej dziwna. Pamiętam, jak zaczęto palić sterty słomy, jak dostawaliśmy SMS-y z groźbami, że „spalą nas do gołej ziemi”, wiązali struży… To były sceny jak z filmu. W 2012 i 2013 roku przeżyliśmy koszmar - wspomina.
I dalej: „temat kończącej się dzierżawy to dla nas dziś temat najważniejszy, stąd prowadzimy szerokie rozmowy z KOWR-em. Ten dialog jest w pełni transparentny. Staramy się, żeby cały proces był jak najmniej dotkliwy społecznie. Nie chcemy, by ludzie stracili pracę, by krowy pojechały na rzeź, by kontrahenci stracili partnera. Myślę, że jest duże zrozumienie ze strony ministerstwa dla tego problemu”.
Dopytywany o reakcje kontrahentów po wpisie ministra Kowalczyka, jakoby „miały się skończyć wieloletnie kontrakty”, protestuje. - Minister Kowalczyk napisał o tym, że osobiście nadzoruje poprzez KOWR kwestie związane z zakończeniem dzierżawy Top Farms Głubczyce, a tematy kontraktacyjne cały czas trwają. Dopinamy właśnie kontrakty związane między innymi z produkcją ziemniaków. Rzadko kiedy prowadzimy kontraktację wieloletnią. To zazwyczaj odnawiane jest po sezonie. Dla nas nic się nie zmieniło - mówi.
Pytany o słowa Ognistego „nie raz opowiadał mi, „jak to się robi”. Że trzeba „wynająć” dobrą gazetę i dobrze zapłacić za artykuł. Nieważne co, ważne by pisali i opluwali”, słyszymy:
"Tomasz Ognisty zapomina o nagraniach, które są opisane w tekście. Wyraźnie na nich słychać, jakie są intencje, i że do rolników ma zostać przekazane 30 proc. gruntów, a reszta jakoś boczkiem. O nagraniach dowiedzieliśmy się kilka dni przed publikacją i nie ukrywam - był to dla nas szok. Nie byliśmy autorem ani artykułu, ani tym bardziej nagrań. Nigdy tym bardziej się nie sprzeciwialiśmy, żeby grunty były wydzielane dla rolników indywidualnych. Co więcej, takie rozmowy inicjowaliśmy. Rozmawialiśmy też o tym z Tomaszem. Nasz ostatni wniosek z lipca zakłada wyłączenie ponad 500 hektarów. Mam nadzieję, że tym razem się uda".
Na kolejny przywołany cytat z Ognistego: „Top Farms dziś z rolników indywidualnych próbuje zrobić przestępców. Kreuje wizerunek pazernych rolników, którzy chcą odebrać firmie ziemię”, powtarza: „chcemy tę ziemię wyłączyć dla rolników, ona wróci do skarbu państwa. Nikt tutaj nie kreuje negatywnego obrazu poza samym Tomaszem. Rolnicy, którzy z nami współpracują, bardzo krytycznie odnoszą się do opublikowanych nagrań. Czują się wręcz oszukani”.