- Monopol medialny strony postkomunistycznej i grupa wariatów, którym coś w tym świecie nie pasuje, która w Poznaniu współorganizowała akcję Naszość. Nagle do niej trafia ponad 3 tysiące ludzi w Poznaniu - powiedział o organizacji Naszość w Telewizji Republika Piotr Lisiewicz. Wkrótce premiera filmu, który trzeba obejrzeć!
Film „Naszość. Tylko dla nienormalnych” pokazuje niewiarygodne wysługiwanie się przez polskich polityków Moskwie w latach 90-tych a także o 20-parolatkach, którzy nie chcieli się z tym pogodzić. W filmie są ukazane przeprowadzone przez nich happeningi, które odbiły się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Gdy w Rosji w 2000 roku dochodzi do władzy młody jeszcze Władimir Putin i dokonuje ludobójstwa w Czeczenii, świat milczy. W odpowiedzi członkowie Naszości, której liderem był Piotr Lisiewicz, wtargnęli do konsulatu rosyjskiego w Poznaniu. Zdjęli flagę rosyjską z masztu i wciągnęli tam flagę Czeczenii, a rosyjską podpalili. Krzyczeli „Putin morderca”. O tej akcji mówił cały świat, a Putin w telewizyjnych wystąpieniach dostaje szału.
O filmie "Naszość. Tylko dla nienormalnych", a także o realiach lat 90-tych w Polsce mówił dziś na antenie Telewizji Republika Piotr Lisiewicz.
"To była szalejąca postkomuna. Fortuny różnych Kulczyków, Gudzowatych, Krauze i innych. Monopol medialny strony postkomunistycznej i grupa wariatów, którym coś w tym świecie nie pasuje, która w Poznaniu współorganizowała akcję Naszość. Nagle do niej trafia ponad 3 tysiące ludzi w Poznaniu. Tyle w czasach naszego liceum. Nagle cos dziwnego się dzieje. Totalna inwigilacja. Każdy dzieciak był pytany, czy zna Naszość i czy zna Lisiewicza. Z każdej knajpy, gdzie robiliśmy zebrania, nas wyrzucano"
- mówił Lisiewicz.
Wskazał również, że lata 90-te "to był specyficzny czas i my byliśmy takim ruchem, który postanowił dotrzeć do młodzieży ponad podziałami". W filmie o "Naszości" wystąpili m.in. Uszol, szef kibiców Lecha Poznań, Marek Piekarski Sanczo, szef anarchistów poznańskich czy raper Kaczmi.
"To ludzie którzy dziś maja inne poglądy niż ja, ale wówczas razem tworzyliśmy tą buntowniczą masę, która chciała coś zmieniać"
- podkreślił, dodając, że chciałby im "szczególnie podziękować za udział w tym filmie".
Prowadzący rozmowę zapytał, czy media relacjonowały happeningi organizowane przez Naszość. W odpowiedzi Lisiewicz wskazał, że media lokalne niejednokrotnie informowały o akcjach Naszości, ponieważ były one "medialne, widowiskowe".
"Nawet lokalna „Gazeta Wyborcza” też informowała o naszych akcjach. Nie było takiego ostrego podziału medialnego. Było wiadomo, że gdy do pewnej bariery dojdziemy, dalej nie wolno. Dalej są już tylko miejsca dla tych uprzywilejowanych"
- wskazywał.
Lisiewicz mówił również o tym, że "wtedy sądy zajmowały się nami bardzo drobiazgowo i traktowały nasze akcje wyjątkowo ostro".
"My przyprawialiśmy tych sędziów o palpitację serca. Oni nie chcieli, by ich twarze były widoczne w mediach. To byli sędziowie, którzy sądzili za komuny. Oni się bali, że ich twarze się ludziom przypomną"
- podkreślał.
Prowadzący przypomniał też, że w sprawie stosunków z Rosją historia przyznała Naszości rację, a w latach 90-tych członkowie tej organizacji byli atakowani przez polityków za niepochlebne opinie na temat tego kraju.
"Pamiętam ten artykuł Adama Michnika. To się ukazało po tym, jak wtargnęliśmy do rosyjskiego konsulatu w Poznaniu, zdjęliśmy flagę rosyjską i zawiesiliśmy czeczeńską. Przejęliśmy zarządzanie tą polityką. Wpłynęliśmy na stosunki polsko-rosyjskie w tym czasie, a konkretnie na ich zdecydowane pogorszenie"
- powiedział Lisiewicz.
Zapraszamy do obejrzenia całej rozmowy.