15 osób znalazło się na "liście Sadurskiego" opublikowanej na Twitterze. Wojciech Sadurski wymienił tam m.in. premiera Mateusza Morawieckiego, szefa NBP Adama Glapińskiego, redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasza Sakiewicza, do tego księży, a także prof. Jana Majchrowskiego. Ten ostatni wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że obecność w takim gronie jest dla niego nobilitująca, a jednocześnie protestuje przeciwko... niesprawiedliwej kolejności.
Zagorzały zwolennik polskiej opozycji prof. Wojciech Sadurski najwyraźniej śledzi Leszka Balcerowicza, który co jakiś czas apeluje w mediach społecznościowych o wymienianie nazwisk. To wyjaśniłoby wczorajszy wpis Sadurskiego, który składał się... wyłącznie z imion i nazwisk. Na "liście Sadurskiego" znaleźli się dziennikarze, sędziowie, politycy, a nawet kapłani.
Danuta Kania. Łukasz Piebiak. Adam Glapiński. Samuel Pereira. Jan Pietrzak. Maciej Nawacki. Grzegorz Bierecki. Michał Karnowski. Sławoj Leszek Głódź. Jan Majchrowski. Daniel Obajtek. Mateusz Morawiecki. Tadeusz Rydzyk. Łukasz Szumowski. Tomasz Sakiewicz. Dziękuję za uwagę.
— Wojciech Sadurski (@WojSadurski) February 11, 2022
Do listy zamieszczonej przez Sadurskiego odniósł się prof. Jan Majchrowski - który również się na niej znalazł. W ocenie prof. Majchrowskiego, intencja tej listy jest jasna i stanowi kontynuację wcześniejszej publikacji dotyczącej "sprzątania po PiS". Czyżby Sadurski opublikował listę osób "do zamykania w pierwszej kolejności"? Prof. Majchrowski uważa, że takie mogą być intencje i przypomina słownictwo, jakiego Sadurski używał w stosunku do osób, z którymi się nie zgadza.
Bohater "listy Sadurskiego" postanowił jednak zwrócić uwagę na kolejność, w jakich zamieszczono nazwiska:
- Nobilitujące znalezienie się mojej skromnej osoby na jednej liście z Janem Pietrzakiem, który – jak pewnie wszyscy na niej umieszczeni przez Wojciecha Sadurskiego – wpisują się w wyśpiewaną onegdaj przezeń myśl, „żeby Polska była Polską”, budzi jednak we mnie zasadniczy sprzeciw. Chodzi o kolejność. Umieszczenie bowiem mojego nazwiska przed premierem Mateuszem Morawieckim, przed prezesem Orlenu Danielem Obajtkiem i przed ojcem Tadeuszem Rydzykiem jest jednak nadużyciem i nietaktem. I przeciwko temu właśnie pragnę zaprotestować niniejszym oświadczeniem
- skwitował prof. Majchrowski. Pełne oświadczenie publikujemy poniżej.
W dniu wczorajszym Wojciech Sadurski, zatrudniony na stanowisku profesora na Uniwersytecie Warszawskiem i będący jednocześnie – według „Gazety Wyborczej” - „profesorem filozofii prawa” na Uniwersytecie w Sydney, opublikował na swoim twitterze obejmującą kilkanaście nazwisk listę, na której znaleźli się atakowani od dawna przez niego dziennikarze, księża, sędziowie, urzędnicy państwowi, przedsiębiorcy oraz jeden pracownik naukowy - w mojej osobie. Intencja tej listy, choć w formie stanowiącej mało oryginalne zapożyczenie ze znanego pomysłu ś.p. Stefana Kisielewskiego (powielonego później jeszcze przez Adama Michnika), w kontekście jego o dwa dni wcześniejszej publikacji o tym „Jak będzie można (i trzeba) posprzątać po PIS-ie?” - jest jasna. Została ona jednoznacznie i aprobująco odczytana przez jego zwolenników jako lista proskrypcyjna osób „do zamykania w pierwszej kolejności”, „osadzonych”, „z wyrokiem 30 lat” etc. To czego nie można (jeszcze) wprost napisać na łamach „Gazety Wyborczej” uzupełniono więc na twitterze.
Do tej pory ten wykładowca praw człowieka na Uniwersytecie Warszawskim ujmował swą mowę nienawiści w formie inwektyw kierowanych publicznie i imiennie wobec osób, z którymi w czymś się nie zgadzał. Były to takie profesorskie określania jak „kanalia”, „zeświniony”, „zero”, „miernota” itp. Zauważyć wszakże należy, iż nie używał on dotąd określeń typu „zapluty karzeł reakcji”, czy „element antysocjalistyczny”, właściwych czasom wcześniej sporządzanych i następie realizowanych list proskrypcyjnych, choć zdarzało mu się już podżegać do personalnych ataków i bojkotu przez studentów określonych profesorów, w tym mnie. Czasem, w obawie przed procesami, ze swych stwierdzeń się wycofywał, ubolewał i kasował twitty, by nie stanowiły dowodu. Wszystko to działo się przy bierności władz jego uczelni, gdyż rzecznicy dyscyplinarni UW, mimo licznych wniosków i nawet wszczęcia wobec niego dyscyplinarnego postępowania wyjaśniającego, nie ośmielili się mu dotąd postawić jakiegokolwiek zarzutu.
Nobilitujące znalezienie się mojej skromnej osoby na jednej liście z Janem Pietrzakiem, który – jak pewnie wszyscy na niej umieszczeni przez Wojciecha Sadurskiego – wpisują się w wyśpiewaną onegdaj przezeń myśl, „żeby Polska była Polską”, budzi jednak we mnie zasadniczy sprzeciw. Chodzi o kolejność. Umieszczenie bowiem mojego nazwiska przed premierem Mateuszem Morawieckim, przed prezesem Orlenu Danielem Obajtkiem i przed ojcem Tadeuszem Rydzykiem jest jednak nadużyciem i nietaktem. I przeciwko temu właśnie pragnę zaprotestować niniejszym oświadczeniem.
Jan Majchrowski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Warszawa, 12 lutego 2022 r.