"Gazeta Wyborcza" jak zwykle chciałaby zrobić z PiS największe zło świata, ale chyba nie do końca im wyszło. Mimo, że rozmówca Macieja Stasińskiego porównał partię rządzącą do "zranionego zwierzęcia zagnanego do rogu", to jednak tonował uwagi dziennikarza o "złym PiS-ie".
Zdaniem dziennikarza przeprowadzającego wywiad w Polsce "wrogość do rządów PiS" rośnie, na co rozmówca odpowiedział:
Polacy będą musieli zdecydować, co dalej. Czy w wypadku wygranej z PiS zagonić ich jak zranione zwierzę do rogu, gdzie będą walczyć na śmierć i życie, czy może lepiej przyjąć pragmatyczną wizję przywracania ładu.
Zaskakujące jest jednak... porównanie do Afryki.
W Afryce Południowej mieliśmy potężną żądzę zemsty czarnych na białych za epokę apartheidu, wojnę domową i zbrodnie. Mieliśmy tam do czynienia z żądaniami osądzenia winnych i wywłaszczenia wszystkich białych, jednak Nelson Mandela użył swojego ogromnego autorytetu, żeby to powstrzymać i zachować praworządną transformację ustroju
- ocenił.
Zdaniem rozmówcy "Wyborczej"... "podobne dylematy czekają was w Polsce".
Mimo tego dziennikarz był nieustępliwy i stwierdził, że "rządzący przywracają autorytaryzm i depczą demokratyczną konstytucję". Rozmówca powstrzymał jednak zapędy redaktora i choć stwierdził, że PiS łamie konstytucję, to "nie cofa swobód obywatelskich".
Samuel Issacharoff - rozmówca "Gazety Wyborczej" to nowojorski konstytucjonalista i specjalista m.in. w dziedzinie tzw. transitional justice, czyli ładu prawnego okresów przejściowych między dyktaturami czy reżimami autorytarnymi a demokracją. W Polsce gościł na zaproszenie powiązanej z Georgem Sorosem Fundacji Batorego.