Mimo tego, że świadomość Polaków w kwestii upamiętnienia bohaterów narodowych jest coraz większa, to wciąż nie brakuje osób, które - chociażby w takim dniu jak dziś - obrażają tych, którym zawdzięczamy wolność. Prezes fundacji Łączka Tadeusz Płużański na antenie Telewizji Republika pokusił się o wyjaśnienie, dlaczego tak się dzieje.
Choć Żołnierze Wyklęci złotymi zgłoskami zapisali się w historii Polski, to wciąż nie brakuje osób, które opluwają bohaterów. Dziś "popis" dali poseł Nowoczesnej Krzysztof Mieszkowski czy była parlamentarzystka SLD Joanna Senyszyn. Dlaczego są ludzie, którym zależy na zakopaniu pamięci o Niezłomnych? Jaki jest tego powód?
"Abolicja dla komunistycznych zbrodniarzy, która została ustanowiona przy Okrągłym Stole i trwa do dzisiaj. Zbrodniarze chodzą z wysoko podniesionymi głowami, z pełnymi portfelami. Bezpieka śmieje nam się w twarz, opluwa naszych bohaterów. Z jednej strony mamy dobrą zmianę, która chce upamiętniać bohaterów, stawiać pomniki, honorować ulice ich imionami i nazwiskami. Z drugiej strony wciąż jest Polska "nocnej zmiany". Tą walkę nazywamy walką trzeciego pokolenia UB z trzecim pokoleniem AK"
- powiedział Tadeusz Płużański, prezes fundacji "Łączka" w programie Telewizja Republika Po Południu.
Wspomniana już Senyszyn podała nawet konkretne dane, ile osób rzekomo mieliby zamordować Żołnierze Wyklęci. Tadeusz Płużański ma na to tylko jedną odpowiedź.
"To cyfry wyjęte z PRL-owskich podręczników, pisanych przez UB-ków. To jest dziś powielane. Ja mam wrażenie, że wracają te zarzuty, które były stawiane naszym niepodległościowcom. Dziś w ustach pana Mieszkowskiego, który sam jest szkodnikiem, w ustach pani Senyszyn pobrzmiewa po prostu komunistyczna propaganda. Pan Grabski poszedł jeszcze dalej, stwierdził, że Żołnierze Wyklęci nie mieli nic kompletnie wspólnego z Armią Krajową, że to nie była zorganizowana partyzantka. On twierdzi, że to były małe bandy skrajnie prawicowe. Pan Grabski powinien chyba iść do jakiegoś lekarza, są to tezy wyssane z palca. Było całkowicie odwrotnie"
- dodaje.
Płużański widzi jednak poważne zagrożenie w tym, że niektóre środowiska dyskredytują bohaterów narodowych.
"Na "Łączce" byli dziś młodzi ludzie. Była szkoła, byli rekonstruktorzy. Ale na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie wykłada pan Grabski, też są młodzi ludzie, a takie osoby jak pan Grabski mowę nienawiści sprzedają. Ja bym napisał jakiś list do rektora UW, że szerzone są antypolskie kłamstwa. To się nadaje do prokuratury"
- zakończył.